Rozdział 3

1K 97 2
                                    

   W pałacu dało się wyczuć atmosferę ożywienia. Niektórzy krzątali się i biegali w różnych kierunkach, jakby przygotowywali się na nadejście ważnego gościa. Thor zaczepił przechodzącą obok niego Shuri, która też widocznie dokądś się spieszyła.

- O! Przepraszam, nie zauważyłam jak wchodzisz - powiedziała Shuri jak zwykle przyjaźnie i z uśmiechem. - Chętnie bym z tobą pogawędziła, ale muszę wracać do pracowni.

- Właśnie chciałem zapytać co tu się dzieje, czyżby coś mnie ominęło?

- To ty nie wiesz? Dziś wieczorem spodziewamy się wizyty Tony'ego Starka - mówiąc to Shuri miała iskierki w oczach. - Wszyscy są nieco podekscytowani, bo Wakanda nieczęsto otwiera się na kogoś z zewnątrz, poza tym po raz pierwszy będziemy mogli porównać naszą technologię z wiedzą Starka. W dodatku jest tu też Bruce Banner...

- No i oczywiście ty. Spotkanie trzech wielkich umysłów, już rozumiem twój entuzjazm - Thor roześmiał się serdecznie.

Shuri była siostrą T'Challi, mózgiem Wakandy i jednocześnie najmilszą i najbardziej sympatyczną osobą jaką kiedykolwiek poznał. Thor polubił ją od pierwszego spotkania, była bystrą, niezależną kobietą, ale jednocześnie pogodną i z poczuciem humoru, przy niej każdy czuł się swobodnie.

- Pochlebiasz mi - Shuri także się roześmiała, po czym dodała - A propo wielkich umysłów, chyba doktor Banner chciał się z tobą widzieć.

- Jak on się czuje? - Banner wciąż dochodził do siebie po ostatniej przemianie. Po tym jak utknął w postaci Hulka na okrągłe dwa lata, Bruce obawiał się, że kolejna zmiana może być nieodwracalna. A jednak niedługo później znowu był zmuszony przemienić się w zielonego olbrzyma, by pomóc im pokonać Helę i jej psa giganta. Po tych wydarzeniach z trudem, ale udało mu się powrócić do własnego ciała, ale nie da się ukryć, że odbiło się to na jego zdrowiu i psychice.

Tak wiele osób wtedy ucierpiało.

- On sam twierdzi, że świetnie, ale nie trudno zauważyć, że jeszcze długo będzie wracał do formy.

To powiedziawszy Shuri pożegnała się i ruszyła w stronę laboratorium, by powrócić do swoich zajęć. 

Thor stał jeszcze przez jakiś czas w przedsionku, obserwując zabieganych ludzi, a jego myśli błądziły wciąż wokół ostatnich wydarzeń.  Ucieszył się na wieść o spotkaniu z Tonym, chociaż nigdy nie darzył go jakąś wielką sympatią, to zawsze dobrze jest zobaczyć znajomą twarz. Był ciekaw jak ten zareaguje na wieść, że razem z Asgardczykami do Wakandy przybył także Loki. Raczej wątpił, żeby ktoś wcześniej powiadomił o tym Starka.

To może być ciekawe doświadczenie. 




   Mniej więcej w tym samym czasie, na skraju lasu, oparty plecami o pień akacji stał Loki. Patrzył na ciemniejące niebo, słońce już całe schowało się za horyzont. W prawej ręce trzymał niewielki kanciasty przedmiot, powoli obracał go palcami, jakby nieświadomie badając jego ostre krawędzie. Uspokajało go to, na chwilę odwracało uwagę od natłoku myśli i pytań bez odpowiedzi. Zawsze w życiu dążył do jakiegoś celu, zawsze miał plan, a teraz już sam nie wiedział co ma ze sobą począć. Patrząc na gwiazdy w oddali wiedział, że gdzieś tam istnieje wiele planet i wiele światów, i mógłby w każdej chwili znaleźć się na którymś z nich, ale żadnego z nich nie może nazwać domem. Kiedyś myślał, że tym domem jest Asgard, chociaż to też okazało się nieprawdą. Ale mimo wszystko w jakimś stopniu czuł, że tam właśnie przynależy, dlatego tak uparcie walczył o władzę. Teraz nie ma już nawet tego.

W pewnym momencie poczuł minimalną zmianę atmosfery, zwykły człowiek nie byłby w stanie tego wyczuć, ale przecież on nie był zwykłym człowiekiem. Domyślił się, że niewidzialna zapora chroniąca miasto się otwiera. Nagle czyste nocne niebo przeszył jakiś obiekt, Loki nie był w stanie dojrzeć co to takiego, obiekt poruszał się bardzo szybko, a noc była jedną z tych ciemniejszych, kiedy księżyc jest najmniej widoczny. Zobaczył tylko, że to coś kieruje się w stronę centrum miasta.

- A to ciekawe - powiedział cicho pod nosem. - Czyżby coś zaczęło się dziać?

God of lost hopesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz