Thor wraz z T'Challą jedli śniadanie w jednym z ogrodów znajdujących się na tyłach pałacu. Omawiali szczegóły spotkania, które planowali zorganizować po południu, i które miało dotyczyć najbliższej przyszłości Asgardczyków. Nagle obaj usłyszeli przytłumione głosy dobiegające ze środka, a chwilę później przesłaniając słońce stanęła przed nimi jedna ze strażniczek i zdenerwowana wyrzuciła z siebie:
- Panie, pan Tony Stark chce się z Panem widzieć, próbowałam go zatrzymać, ale...
Nie dokończyła zdania, gdyż drzwi prowadzące z tarasu do środka budynku otworzyły się z głośnym trzaskiem, a w nich stanął Tony we własnej osobie.
-Wybaczcie zamieszanie, ale nie wiedziałem, że aby się z tobą zobaczyć, potrzebuję zgody na audiencję - powiedział Tony starając się zachować wesoły wyraz twarzy, chociaż ton jego głosu zdradzał silne wzburzenie.
Thor również był wzburzony i w przeciwieństwie do Starka wcale tego nie ukrywał. Wstał od stołu i całym sobą zwrócił się w stronę miliardera.
- Mógłbyś okazać odrobinę szacunku? Nie jesteś u siebie, trochę pokory nie zaszkodzi - mimo sympatii do Starka, Thor od zawsze uważał, że brakuje mu dobrego wychowania. Przy każdej okazji musiał pokazać, że jest ponad wszystkimi zasadami.
T'Challa również podniósł się ze swojego miejsca, ale zanim zdążył się odezwać, Tony wycelował palec wskazujący w złotowłosego boga i ze sztucznym śmiechem powiedział:
- Zachowaj te kazania dla swojego socjopatycznego braciszka.
Thor zmarszczył brwi słysząc te słowa, a jego twarz przybrała zaskoczony wyraz. O co mu chodzi? Przecież ustalili już, że nie będzie mieszał się w sprawę z Lokim.
- Panowie, usiądźmy i porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie- zabrał głos T'Challa.
Tony jednak ani myślał siadać, podszedł tylko bliżej władcy Wakandy i pewnym głosem powiedział:
- Wyjeżdżam, dzisiaj, nie kłopocz się zbędnymi pożegnaniami, przeproś tylko w moim imieniu Shuri, że nie mogłem kontynuować współpracy.
- Nie rozumiem, przecież dopiero co przyleciałeś- T'Challa nie krył zdumienia.
- Chętnie zostałbym dłużej, ale pilne sprawy wzywają mnie do Nowego Yorku.
- Czy to przez Lokiego?- wtrącił się Thor. - Co on znowu zrobił?
Stark uśmiechnął się z niesmakiem i pokręcił przecząco głową.
- Po prostu nie chcę mieć z tym typem nic wspólnego. Bez urazy, stary, jeśli chcecie go tu trzymać, to proszę bardzo, droga wolna, ale ja w tym cyrku nie będę uczestniczył.
- Tony, przyjacielu, nie podejmuj pochopnej decyzji. Wszyscy cieszyliśmy się na twoje przybycie, mamy do podjęcia kilka ważnych decyzji i liczyliśmy na twoją pomoc. Nie mówiąc już o Shuri, która przygotowała specjalny projekt, który na pewno cię zainteresuje- T'Challa wcale nie koloryzował, szczerze miał nadzieję, że Stark zostanie u nich na dłużej.
Tony westchnął głęboko, miał mieszane uczucia. Z jednej strony chciał jak najszybciej opuścić Wakandę, wrócić do domu i przy butelce whisky zapomnieć o swoim upokorzeniu. Z drugiej... To miejsce, takie magiczne, przyciągało go, wołało do siebie i zachęcało, by zatopił się głębiej w nieznanej dotąd technologii.
- A jeśli chodzi o Lokiego- Thor przerwał dłużącą się ciszę - to już ja się nim zajmę. Macie tu jakieś lochy, prawda?- powiedział pół żartem, a pół całkiem serio, czym wywołał stłumiony śmiech T'Challi.

CZYTASZ
God of lost hopes
FanfictionCo się dzieje w umyśle boga, któremu świat wywrócił się do góry nogami? Czy poradzi on sobie z nową sytuacją? Czy znajdzie się ktoś, kto go zrozumie, zaakceptuje i na nowo przywróci nadzieję? *** Akcja opowiadania rozgrywa się po filmie "Thor: Ragn...