Rozdział 7

841 82 10
                                    

   Loki musiał przyznać, że Ziemskie wschody słońca miały w sobie pewien urok. Stał na dachu siedziby tutejszego władcy, czyli najwyższej budowli w całym mieście. Niewiele spał tej nocy, właściwie to już od dawna niewiele sypiał. Kiedyś powodem bezsenności było jego burzliwe życie, ciągłe rozterki i chęć udowodnienia ojcu, że jest coś wart. Teraz sen z powiek spędzało mu uczucie beznadziei i braku celu, do którego mógł dążyć. Czasami z roztargnieniem wspominał czasy, kiedy był dzieckiem i nic jeszcze nie wiedział o swoim pochodzeniu. To były beztroskie lata, niewinne. Nigdy by się nie przyznał, ale uwielbiał okres swojego dorastania w Asgardzie, więź jaką czuł wtedy ze swoją przybraną matką i bratem. Wiele razy zastanawiał się, czy popełnił błąd buntując się, kiedy poznał przypadkiem swoje prawdziwe korzenie. Czy gdyby postąpił inaczej, teraz jego życie wyglądałoby lepiej? Na to pytanie nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

- Tutaj jesteś - usłyszał głos dochodzący zza jego pleców.

O wilku mowa. Thor wyłonił się z wnęki prowadzącej na schody, próbował brzmieć normalnie, ale tak naprawdę z trudem łapał oddech. Loki uśmiechnął się lekko pod nosem, niby wielki bóg piorunów, a tak łatwo się męczy. Sam Loki oczywiście nie tracił czasu na takie przyziemne rzeczy jak wdrapanie się na najwyższe piętro na własnych nogach. Znał doskonale swoje możliwości i korzystał z nich, teleportacja to przecież drobnostka dla mistrza sztuk magicznych.

- Wszędzie cię szukałem, chciałem porozmawiać z tobą zanim...

- Zanim znajdzie mnie nasz mały żelazny kolega? - och jak Loki uwielbiał przerywać mu w środku zdania.

- Właściwie to tak. Mamy tu trochę napiętą sytuację... Tony nie był uprzedzony o twojej obecności tutaj, w sumie to chyba myślał, że już od dawna nie żyjesz.

- Jak miło, że jesteś ze mną do bólu szczery - powiedział czarnowłosy nie patrząc nawet na brata, nadal obserwował słońce powoli wyłaniające się zza horyzontu. Nie potrafił stwierdzić, czy bardziej lubi zachody, czy wschody...

- Chciałbym cię prosić, żebyś zachowywał się jak należy. Stark ma kontakt z ludźmi, z którymi ani ja, ani na pewno ty, nie chcielibyśmy mieć w tym momencie problemów, chyba nie muszę ci tego tłumaczyć. Możesz przebywać na Midgardzie tylko dlatego, że znajdujemy się w odciętej od reszty świata społeczności i nikt nie ma pojęcia o twoim pobycie tutaj - Thor uparcie patrzył na brata, jego mina i głos były poważne, naprawdę po tych wszystkich wydarzeniach ostatnie na co miał ochotę, to kolejne afery wywołane przez Lokiego.

Loki wreszcie spojrzał na Thora, ale jego mina nie wyrażała żadnych uczuć.

- Dlaczego sądzisz, że to właśnie ja sprowadzę na nas kłopoty? Myślałem, że mi ufasz.

- Ufam. Przynajmniej bardzo się staram, ale Tony zna cię tylko od tej najgorszej strony, więc bądź łaskaw zachować spokój i daj się poznać z innej perspektywy. Albo przynajmniej schodź mu z oczu kiedy tylko możesz.

- Spokojnie braciszku, będę grzeczny.

Loki powrócił do rozkoszowania się widokiem, było jasne, że już nic więcej nie powie. Stał tak dopóki nie usłyszał cichnących kroków na schodach prowadzących w dół. Następnie otworzył swoją dłoń, w której zmaterializował się błękitny sześcian. Nie spojrzał na niego, po prostu go trzymał i tak jak poprzedniego wieczoru lekko obracał w palcach. To go uspokajało. Chociaż obiecał Thorowi, że będzie ostrożny, to nie wiedział jeszcze jak rozwinie się sytuacja z tym całym Tonym Starkiem. Ten człowiek różnił się od innych znanych mu Midgardczyków. Był specyficzny, wczoraj kiedy na niego naskoczył Loki dojrzał w jego oczach złość skierowaną w jego kierunku. Zafascynowało go to, ponieważ odkąd tu przybyli, żaden inny człowiek nie miał odwagi się z nim skonfrontować. Znowu przez chwilę poczuł, że jest kimś, że nie jest niewidzialny i nieważny.

Słońce już w całej swojej okazałości zawisło na błękitnym niebie. Czarnowłosy bóg nabrał w płuca świeżego powietrza i uśmiechnął się do własnych myśli. Pora poznać żelaznego człowieczka.




_____________________________

Witajcie :) Chciałam dziś napisać dłuższy rozdział, ale dzień okazał się tak wyczerpujący, że dziwię się, że udało mi się sklecić chociaż to xD Mam nadzieję, że wam się podoba. A tak trochę poza tematem, jaka jest wasza ulubiona postać z filmów Marvel? Oczywiście poza Lokim, bo to oczywiste :D

xoxoxo



-

God of lost hopesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz