Pomieszczenie, które powoli zapełniało się ludźmi było bardzo przestronne, okrągłe, ze szklaną podłogą zawieszoną na solidnej metalowej konstrukcji. Po środku, na wprost od wejścia, znajdował się tron przeznaczony dla obecnego władcy, natomiast po obu jego stronach stały nieco mniejsze, ale równie misternie i ozdobnie wykonane siedziska. Po prawicy króla siedziała jego matka, Ramonda, po lewej stronie zajmowała miejsce Shuri, młodsza siostra, zaś tuż za plecami T'Challi stała jego wierna przyjaciółka i ochroniarz, Okoye. Na dalszych krzesłach siadali kolejno Nakia, Thor, Heimdal i Walkiria. Poza tym jeszcze kilka miejsc zostało pustych, czekając na spóźnialskich. Tego dnia wstęp na obrady był wolny, toteż pojawiło się dużo innych ludzi, w większości Asgardzkich uchodźców, wszyscy zainteresowani stłoczyli się w różnych miejscach sali, opierając o mosiężne kolumny przy ścianach, lub siadając na podłodze i czekając na rozwój wydarzeń.
Tony wszedł do sali z Bruce'em u boku, niemal natychmiast zostali zauważeni przez Thora, który wstał i pomachał do nich wskazując wolne miejsca obok siebie.
- Eee, wiesz, Tony... Idź sam, ja zostanę gdzieś tutaj z tyłu - odezwał się niepewnym głosem Banner.
Stark nie nalegał, zdążył już poznać Bannera na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że przyjaciel czułby się niekomfortowo będąc w centrum, obserwowany przez wszystkich zebranych. Skinął więc ze zrozumieniem głową i ruszył szklaną posadzką przed siebie. Idąc rozglądał się ukradkiem, ale nigdzie nie dostrzegł kruczoczarnych włosów okalających bladą twarz, nie uspokoiło go to jednak ani trochę. Przywitał się z pozostałymi, ukłonił królowej Ramondzie, przybił żółwika z Shuri i usiadł na swoim miejscu.
- Czy to już wszyscy? Myślę, że możemy zaczynać - powiedział T'Challa i dał ręką sygnał straży stojącej przy wejściu, żeby zamknęli wrota.
Zanim jednak drzwi się zatrzasnęły, do sali energicznym krokiem wmaszerował Loki. Nikt w żaden sposób tego nie skomentował, zapanowała cisza, nawet jeśli ktoś z tłumu nie był zachwycony obecnością boga oszustw, to nie dał tego po sobie poznać.
- Jak miło, że na mnie czekaliście - powiedział zadziornie Loki zajmując krzesło dokładnie naprzeciwko Tony'ego. Rozsiadł się wygodnie zakładając nogę na nogę, objął wesołym spojrzeniem każdego z zebranych zatrzymując wzrok na Starku. Po krótkim zastanowieniu puścił mu oczko.
- Oczywiście, zawsze miło jest nam ciebie widzieć - T'Challa jak zawsze opanowany chciał zawczasu uciąć niepotrzebne komentarze.
- Komu miło, temu miło - zaszemrała pod nosem Walkiria.
Tony natomiast posłał Lokiemu mordercze spojrzenie, a później dokładnie takie samo zaserwował Thor'owi. Ten zaś, aby uniknąć zamieszania, wstał i powiedział głośno i wyraźnie, tak żeby każdy na sali miał szansę go usłyszeć:
- Witajcie drodzy rodacy! Zebraliśmy się tu dzisiaj, ku przychylności naszego gospodarza, żeby wspólnie porozmawiać o naszej przyszłości.
Po sali rozszedł się szmer.
- Mieliśmy sporo szczęścia, że Wakanda przyjęła nas z otwartymi ramionami, ale nie możemy zostać tutaj wiecznie - kontynuował Thor. - Dlatego od dnia przybycia wraz z królem i jego doradcami rozważałem różne możliwe opcje i wspólnie doszliśmy do wniosku, że powinniśmy zostać na Ziemi.
Gdzieniegdzie można było usłyszeć nieśmiałe oklaski.
- Mój ojciec przed śmiercią powiedział mi, że Asgard może być wszędzie. Znajdowaliśmy się wtedy na pięknym wzgórzu, otoczonym przez morskie wody, jak okiem sięgnąć nie było widać żywej duszy. Myślę, że Odyn nie bez powodu wybrał tamto miejsce na swoje wygnanie.
CZYTASZ
God of lost hopes
FanfictionCo się dzieje w umyśle boga, któremu świat wywrócił się do góry nogami? Czy poradzi on sobie z nową sytuacją? Czy znajdzie się ktoś, kto go zrozumie, zaakceptuje i na nowo przywróci nadzieję? *** Akcja opowiadania rozgrywa się po filmie "Thor: Ragn...