Rozdział 4

916 104 14
                                    

Znalazł Bannera w bibliotece, siedział przy jednym ze stolików w mało uczęszczanej części komnaty. Thor zbliżył się i zobaczył, że studiuje on właśnie jedną z nielicznych publikacji przetłumaczonych na język angielski.

- Człowiek jednak uczy się całe życie - powiedział Banner nie podnosząc głowy znad książki.

- Nie powinieneś razem z innymi czekać w głównej sali na przybycie Starka? - Thor odsunął sobie krzesło na przeciwko przyjaciela i usiadł na nim okrakiem. Na krześle, nie na przyjacielu.

- Nie przepadam za tłumem, Tony znajdzie mnie jeśli zechce.

- Z tego co wiem, twoja obecność tutaj była głównym powodem jego wizyty.

W końcu Banner uniósł głowę i spojrzał Thorowi w oczy. Na jego twarzy można było nawet dostrzec coś na kształt uśmiechu.

- Chciałem z tobą porozmawiać. Wiem, że po ostatnich doświadczeniach twoje relacje z Lokim znacznie się poprawiły, ale nie mogę pozbyć się przeczucia, że coś tu nie pasuje, że on coś knuje. Obserwowałem go przez kilka ubiegłych dni, zachowuje się dziwnie... Jakby cały czas był myślami daleko stąd. Czasem znika na długie godziny. Coś tu nie gra...

- Dzisiaj jesteś już drugą osobą, która mówi mi coś takiego.

Thor rozumiał obawy Bannera, tak samo jak T'Challi i jego ludzi, Loki był znany z tego, że zawsze sprawia problemy.

- Rozumiem wasze obawy - powtórzył na głos to, co właśnie pomyślał. - Też zauważyłem, że zbyt często błądzi myślami, nie wiem jak daleko i o czym tak rozmyśla, ale ufam mu. A przynajmniej się staram. Uważam, że na to zasługuje, każdy może popełniać błędy, a niewiele istot miało tak skomplikowane życie jak Loki. Każdy zasługuje na drugą szansę.

- Na trzecią, piątą i dziesiątą także? - zapytał Banner.

- Jak dla mnie, nawet na setną.

Thor oczywiście wcale nie był do końca przekonany co do swoich słów, ale czuł, że musi bronić brata. Bo kto inny jak nie on? Nie został im nikt, mieli tylko siebie nawzajem.

- Obiecałem T'Challi, że będę miał na niego oko, ale proszę dajcie mu chociaż szansę, nie skreślajcie go od razu. Czuję, że on właśnie tego potrzebuje, aby ktoś w niego uwierzył.

Bruce słuchając tego pochylił się i oparł brodę na splecionych dłoniach. Spojrzał niewidzącym wzrokiem gdzieś w bok, widać intensywnie o czymś myślał. Zapadła cisza, przez dobre kilkanaście sekund nikt z tej dwójki nie zaczerpnął nawet powietrza. W końcu Banner przemógł się i powiedział to, co najbardziej niepokoiło go w tej całej sytuacji.

- Nie mogę się znowu zmienić.

- Co? - Thor przez moment wydawał się bardzo zbity z tropu.

- Nie mogę znowu się zmienić... Nie mogę pozwolić, żeby ten drugi przejął nade mną kontrolę. A jeśli Loki wpakuje nas znowu w jakieś szambo i trzeba będzie działać, nie będę miał wyjścia.

Thor spojrzał Bannerowi w oczy i dopiero teraz dostrzegł, że jest on przerażony. Shuri miała rację, jeszcze długo będzie się zmagał z tym co się stało i być może na zawsze minione wydarzenia odbiją się na jego życiu. Wiedział, że nie powinien okłamywać przyjaciela, ale mimo wszystko powiedział:

- Obiecuję, że Loki nie będzie już sprawiał problemów. Zajmę się nim, będzie dobrze.

Nagle usłyszeli trzask otwieranych drzwi i do pomieszczenia rześkim krokiem wszedł Tony Stark we własnej osobie.

- A co to za ploteczki? To ja zaszczycam was swoją obecnością, a wy chowacie się po kątach zamiast przywitać kumpla jak należy?

God of lost hopesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz