Mieszkańcy Wakandy potrafili się bawić i mieli zadziwiająco mocne głowy. Było grubo po północy, kiedy Tony chwiejnym krokiem wytoczył się na świeże powietrze. W karczmie za jego plecami wciąż słychać było muzykę i śmiechy, chętnie zostałby dłużej i posłuchałby więcej niezwykłych opowieści, ale od Wakandyjskiej wódki zbyt szybko zaszumiało mu w głowie. Stark nigdy nie stronił od picia, nie był więc nowicjuszem w tym temacie, jednak nawet on nie był przygotowany na tutejszy specjał jakim był alkohol wytwarzany z liści gesho.*
Zaciągnął się kilka razy przyjemnie chłodnym, nocnym powietrzem i starając się utrzymać sylwetkę w pionie ruszył powolnym krokiem w stronę pałacu. Nie obawiał się, że zabłądzi, najwyższy budynek w mieście widoczny był z każdego zakątka i z każdej uliczki. Żałował trochę, że nie udało mu się wyciągnąć Bannera z tej jego biblioteki, rozważał nawet, że zostanie i dotrzyma mu towarzystwa, ale ostatecznie postanowił wyjść, pomyśleć, zobaczyć, dotknąć. No bo kto normalny siedziałby całymi dniami w zamknięciu, kiedy dookoła tyle fascynujących rzeczy do odkrycia. Na pewno nie Tony Stark.
Nagle poczuł ucisk w żołądku, a w jego gardle zaczęła tworzyć się gula. Próbował przełknąć to kwaśne uczucie, ale już po chwili stał pochylony opierając się jedną ręką o ścianę jakiegoś budynku i wymiotował.
- Za stary jestem na to – sapnął do siebie, kiedy skończył.
Poczuł się trochę lepiej i szum w głowie ustał, dzięki czemu mógł usłyszeć jak ktoś się śmieje. Nieopodal na kamiennej ławce siedziała czarna postać. Stark nie był pewien czy to wina późnej pory i wszechogarniającej ciemności, jak i rozkojarzenia wywołanego przez alkohol, czy człowiek na ławce naprawdę był czarny. Czarne włosy, czarny ubiór, czarny, szyderczy śmiech. Wytężył wzrok i dojrzał dobrze mu znaną twarz.
Obserwowanie Starka było bardzo ciekawym zajęciem, bo on sam wydawał się być ciekawym człowiekiem. Swoją charyzmą potrafił szybko zjednać sobie ludzi, albo wręcz przeciwnie, sprawić by go nie znosili. Jednak zdecydowana większość go lubiła. Loki był jakby jego przeciwieństwem, równie porywający, ale za to w negatywnym znaczeniu. Bóg wiele razy tego wieczoru miał okazję ujawnić swoją obecność, ale nie robił tego, głównie z powodu tłumu ludzi otaczających Starka. Kiedy zobaczył go zwijającego się w konwulsjach w ciemnym zaułku, nie mógł się dłużej powstrzymać.
- Znowu ty? Śledzisz mnie? Twoje życie musi być wyjątkowo nudne – powiedział Stark, kiedy pierwszy szok minął.
- Masz rację, życie tutaj jest potwornie nudne, a tak czułem, że podążając za tobą doznam odrobiny rozrywki. I nie myliłem się – Loki zaśmiał się ponownie, jednocześnie płynnym ruchem wstając i wygładzając ubranie.
- Wiesz, w naszym świecie to się nazywa stalking.
Loki prawie go nie słuchał, szedł spokojnie trzymając ręce za plecami i okrążając Tony'ego niczym drapieżnik polujący na ofiarę.
- Mało który Midgardczyk tak zalazł mi za skórę... Na twoim miejscu bałbym się przechadzać samotnie, w środku nocy, nieuzbrojony – Loki zatrzymał się dokładnie naprzeciwko Starka i uśmiechnął pogodnie. – Ale ty przecież nie masz się czym martwić, w końcu obiecałem bratu, że będę grzeczny.
W momencie, gdy Loki skończył mówić, Stark uniósł przed siebie zaciśniętą w pięść rękę, a gdzieś z oddali obaj usłyszeli świst powietrza. Nadlatująca z niesamowitą prędkością żelazna rękawica przywarła do ręki właściciela. Iron Man rozprostował palce, celując w Lokiego otwartą dłonią.
- Nieuzbrojony, mówisz?
Loki był pod wrażeniem, ale nie dał tego po sobie poznać.
- To niby ma mnie wystraszyć? – zaśmiał się. – Nie masz przy sobie swojej ekipy superbohaterów, sam nic nie osiągniesz.
Powiedziawszy to, odwrócił się tyłem, demonstrując jak bardzo się nie bał.
- Nie obawiaj się, jak już mówiłem, nie mam złych zamiarów. Chciałbym, żebyśmy lepiej się poznali. Jesteśmy do siebie tacy podobni, zaprzyjaźnijmy się – głos Lokiego brzmiał tak, jakby mówił całkowicie szczerze.
- Ja i ty podobni? – Stark nadal celował w Lokiego rękawicą. – Nie rozśmieszaj mnie.
- Chcesz się przekonać, że mówię szczerze? Chodź ze mną, pokażę ci pewne miejsce, o którym nie wie nikt prócz mnie.
- Ok, być może jestem pijany, ale nie aż tak, żeby dać się zaciągnąć w jakieś zarośla z pieprzonym szaleńcem – Stark bardzo próbował zabrzmieć drwiąco, ale niezbyt mu to wychodziło, z jego głosu dało się wychwycić nutkę strachu.
Loki już wiedział, że wygrał.
- Mam coś, co powinno cię zainteresować – rzekł z tajemniczym uśmieszkiem. – Zastanów się, jutro będę czekał o zmierzchu pod karczmą.
Po tych słowach rozpłynął się w powietrzu, zostawiając w ciemności zaskoczonego Starka.
* Araki to destylowany napój wytwarzany z liści gesho w Etiopii. Zmielone liście miesza się z wodą i przetrzymuje przez trzy, cztery dni. Następnie dodaje się kita (rodzaj chleba) oraz kiełki jęczmieni. Trunek zawiera ok. czterdziestu pięciu procent alkoholu
CZYTASZ
God of lost hopes
FanficCo się dzieje w umyśle boga, któremu świat wywrócił się do góry nogami? Czy poradzi on sobie z nową sytuacją? Czy znajdzie się ktoś, kto go zrozumie, zaakceptuje i na nowo przywróci nadzieję? *** Akcja opowiadania rozgrywa się po filmie "Thor: Ragn...