Pierwszą rzeczą jaką zrobił po przebudzeniu była rundka po okolicy, chciał zobaczyć to miejsce w pełnej okazałości, w blasku słońca. A naprawdę było co oglądać. Widok miasta z lotu ptaka zapierał dech w piersi. Niewiele było rzeczy, które potrafiły zaskoczyć Tony'ego Starka, ale potrafił docenić piękno. Wakanda była połączeniem dwóch zupełnie od siebie różnych światów, z jednej strony wszechogarniająca przyroda, dzika fauna i flora, egzotyczne drzewa i krzewy wyrastające prawie w każdym możliwym miejscu, z drugiej strony wysokie nowoczesne budynki, futurystyczne pojazdy, technologia, którą widać było na każdym kroku. Czy można wyobrazić sobie coś piękniejszego? Tony uważał, że nie.
Gdy tak leciał nad miastem, nagle na szczycie jednej z budowli mignęła mu czyjaś sylwetka, miał ochotę wylądować obok i sprawdzić kto to taki, i co robi o tak wczesnej porze. Już obrał kurs i nabierał prędkości, gdy interfejs zamontowany w hełmie rozpoznał tożsamość tajemniczej postaci. Stark momentalnie zawisł w powietrzu.
Niech to szlag.
Już prawie zapomniał o Lokim. Poprzedni dzień był tak męczący, że Tony zasnął kiedy tylko jego głowa dotknęła poduszki, chociaż sądził, że nie będzie w stanie zmrużyć oczu. Nie miał czasu, by przemyśleć minione wydarzenia i zastanowić się jak powinien się w tej sytuacji zachować. A teraz nieświadomie prawie znowu wpakował się na minę.
Na szczęście ten pajac chyba go nie zauważył, znajdował się za daleko, poza tym stał odwrócony tyłem. Czy on oglądał wschód słońca? Nie... Na pewno obmyśla jakiś nowy plan, jak przejąć władzę na Ziemi, czy coś równie chorego i okropnego. Tony nie zwlekając dłużej, zanurkował w powietrzu zmierzając prosto do pałacu.
Banner nieczęsto wychodził z biblioteki, do swojego pokoju wracał kiedy na zewnątrz robiło się ciemno, a na korytarzach pusto. Wczoraj wyjątkowo dał się namówić Tony'emu na zwiedzanie pałacu, ale szybko się wycofał zasłaniając się zmęczeniem. Wiedział, że inni uważają go za dziwaka, chociaż nikt mu tego wprost nie powiedział. Jednak momentami potrafił dostrzec rozczarowanie wymalowane na ich twarzach. Zapewne słysząc, że do miasta przybędzie Bruce Banner, spodziewali się innej osoby, a dostali jego. Zamkniętego w sobie, cichego i wystraszonego szarego człowieczka. Nie miał im tego za złe, bo sam o sobie tak myślał, kiedyś naprawdę był inną osobą. Niestety pewnych rzeczy nie da się cofnąć.
W tej chwili Banner wyjątkowo nie siedział w nosem w kolejnej książce, stał na korytarzu tuż obok sali, w której odbywały się zebrania. Przyciągnęły go tu podniesione głosy, ktoś z kimś zawzięcie dyskutował. Trudno było mu wyłapać i rozpoznać pojedyncze wypowiedzi, więc podszedł jeszcze parę kroków, aż znalazł się tuż przed drzwiami. Teraz mógł z pewnością stwierdzić, że się nie przesłyszał, za tymi zamkniętymi drzwiami żywą rozmowę prowadzili Tony Stark i Thor. Czasami przebijał się jeszcze głos T'Challi i jakiś inny, żeński, być może była to Okoye, ale Banner nie potrafił tego ustalić.
- Naprawdę uważasz, że on tak po prostu się zmienił? – usłyszał Starka, który nie tyle pytał, co oskarżał.
Poczuł nieprzyjemne ukłucie gdzieś w środku, czyżby rozmawiali o nim?
- Nie było cię tam, nie widziałeś z czym musieliśmy się zmierzyć – rozbrzmiał głos Thora.
Dziwne, zawsze uważał, że z Tonym łączyły go najlepsze relacje, spodziewał się, że to właśnie on stanie po jego stronie kiedy zajdzie taka potrzeba. Zrobiło mu się przykro, nagle poczuł, że nie powinien być świadkiem tej rozmowy. Już chciał odejść, kiedy po raz kolejny odezwał się Stark.

CZYTASZ
God of lost hopes
Fiksi PenggemarCo się dzieje w umyśle boga, któremu świat wywrócił się do góry nogami? Czy poradzi on sobie z nową sytuacją? Czy znajdzie się ktoś, kto go zrozumie, zaakceptuje i na nowo przywróci nadzieję? *** Akcja opowiadania rozgrywa się po filmie "Thor: Ragn...