Rozdział niesprawdzony. Pierwszy raz to pisze, ale chyba zacznę. Tak więc, możecie spodziewać się błędów. Z góry przepraszam. Brak czasu. 😊
Skończyłem w szpitalu i na komisariacie. Wszystko rozgrywało się do 4 nad ranem. Żadnych telefonów od Vivien.
Opuściłem komisariat z wyraźną ulgą. Koniec Lancastera. Koniec tej chorej pracy, wykonywania poleceń. Koniec nienormalnego życia. Chyba po raz pierwszy czułem, że jestem szczęśliwy i wolny. Genialne uczucie. Od razu pojechałem pod mieszkanie moich przyjaciół. Co z tego że było wpół do piątej. Zamknęli Serga i całą resztę.
Wszedłem lekko poobijany, w końcu miałem złamane żebra, ale i szczęśliwy. Od razu na szyję rzucili mi się wszyscy po kolei.-Gdzie Vivien? - nie wiem czemu zapytałem, zamiast po prostu wejść. Wszystko było zbyt idealne, jak na moje życie.
-Aron, posłuchaj, tylko spokojnie - zaczęła mówić Claire, a ja od razu cały się w środku zagotowałem, jak ktoś mi mówi, że mam być spokojny, to od razu przeczuwam, że coś nie gra.
-Vivien, nie ma jej tu. Wczoraj po prostu się spakowała i pojechała na lotnisko.
-Co ty teraz do mnie mówisz?! Co ty do cholery gadasz?! - zacząłem nią potrząsać, aż zostałem odciągnięty od Damona.
-Musieliśmy uszanować jej decyzję.
-Co? Jak mogłeś ją wypuścić?! Gdzie ona jest?!
-Powiedziała, że wraca do Forks. Mówiła, że tęskni za rodzicami.
-Mogliście ją zatrzymać. - mówię dobitnie, po czym trzaskam drzwiami i wychodzę.
-Aron! Co zamierzasz? - usłyszałem głos Damona. - Porozmawiajmy!
Nie chciałem go słuchać. Nie chciałem słuchać nikogo. Musiałem się z nią spotkać.
***
Nie wiem dlaczego to wszystko się tak potoczyło. Wiedziałam gdzieś w głębi duszy, że Aron sobie poradzi. A może tylko chciałam tak myśleć? Jedno było pewne. Podjęłam decyzję. Pomyślałam w końcu o swoim dziecku. Nie mogę tak żyć, tutaj. Płacząc wśród moich przyjaciół, powiedziałam, że wracam do Forks, bo tęsknię za rodzicami. To była prawda. Z mamą nie rozmawiałam od bardzo dawna, zresztą nawet nie wiedzą, że będą dziadkami. Moglibyśmy powiedzieć to im razem, ale nastały inne okoliczności. Moja ucieczka, można to tak chyba nazwać. Okazała się prostsza. Wiem, że Aron nie pozwoliłby mi pojechać samej. Rozłąka dobrze nam zrobi. Muszę to wszystko przemyśleć, kocham go, ale moje bezpieczeństwo, a dziecka to co innego. Jestem młoda, mogłabym robić co zechce, ale zmieniły się priorytety. Nie wszystko może tak wyglądać.
***
Dzwoniłem do niej z milion razy. Wyłączyła telefon. Jestem wkurzony, to mało powiedziane. Po prostu poleciała z moim dzieckiem do Forks, nawet nie informując mnie o tym. Wróciłem do swojego byłego mieszkania. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem. Wsiadłem do samochodu i postanowiłem opuścić Nowy York.
***
Muszę jak najszybciej się z nią spotkać, a wiem, że i tak nie zdążyłbym kupić teraz biletów. Będę jechał dwie doby, ale mam to gdzieś. Po chwili dzwoni mój telefon. To Daimon. Dopiero teraz pomyślałem o tym, że ich zostawiam i nawet się nie pożegnałem.
-Wybacz, że tak wyszedłem.
-Rozumiem, gdzie jesteś? - westchnąłem. Co miałem mu powiedzieć? Że wyjeżdżam w jednej chwili?
-Słuchaj, nie będę ukrywał, że rzuciłem wszystko i jadę do Forks, by zobaczyć się z Vivien.
-Aron jesteś narwanym gościem, ale to dobra decyzja. Nie martw się, poradzimy sobie.

CZYTASZ
I Will Get You Back
RomancePisane na początku ,,mojej twórczości". Dużo błędów nadal tak jak w pierwszej części, czytasz na własną odpowiedzialność. -,,O czym chciałaś pogadać? - dlaczego to jest takie cholernie trudne?! -No tak. Więc, w życiu zdarzają się różne, dziwne rzec...