13

10.1K 485 38
                                    

Aron

-O czym chciałeś porozmawiać? - nie mam pojęcia, jakim cudem Serge zgodził się,żebym był w jego posiadłości,po tym co ostatnio się wydarzyło. 

- Czy kiedykolwiek zdarzyła wam się osoba, która no nie wiem..chciała od was odejść?- alkohol, którym poczęstował mnie Serge, w tej chwili dodaje mi odwagi.

- Owszem.- uśmiecha się w sposób dla niego przerażający.

 - Którejś się udało? 

- Nie.

- Dlaczego?- uważnie mnie obserwuje. Patrzy na mnie jak na swojego przeciwnika, albo równego sobie. Nie potrafię teraz tego rozgryźć.

- Od nas nie da się odejść. Myślisz,że pozwoliłbym po prostu kogoś wypuścić z naszych sideł, po tym jak wszystko o nas wie.

- No nie wiem, może to nie jest taki zły pomysł.

- Do czego zmierzasz? Jeśli chcesz odejść i znowu wykręcić numer jak ostatnio..

- Nie zamierzam robić niczego głupiego, ale chcę odejść.

- Wiesz,że to niemożliwe. Zresztą, nie masz już do kogo wracać, ani do niczego.

- Być może, ale wolę żyć po swojemu, bo widzisz nie lubię jak ktoś mi rozkazuje. I podejrzewam,że nigdy się do tego nie przyzwyczaję, ale..Możemy, albo rozstać się w sposób bardziej cywilizowany, albo do końca życia, będę chodził niezadowolony. Nie obiecuję,że któregoś dnia, nie zrobię czegoś nieodpowiedniego.- w jego oczach dostrzegłem przebłysk gniewu.

- Wiesz, co robi ze mną szantaż. Mamy nowe narzędzia, które niekoniecznie ci się spodobają.- uśmiecham się na jego wspomnienie o torturach.

- Jeśli tego chcesz to w porządku, tyle,że tak jak powiedziałeś nie mam już nic. Nie zależy mi na życiu, więc równie dobrze, możesz mnie zabić nawet teraz. A jeśli chcesz się bawić w tortury z ryzykiem zdradzenia z mojej strony, to twój wybór. Jestem aż taki cenny?

- Nawet...jeśli byś odszedł..nie myślisz, chyba,że to byłoby z mojej strony nieodpowiedzialne. Za dużo wiesz.

- Potrafię ocenić sytuację i wiem,że z wami nie wygram. Chcę po prostu wyjechać i zacząć od nowa,bez psów, które będą mnie ciągle gonić.

- Jesteś za dużym ryzykiem. Nie odejdziesz. -cedzi przez zęby.

- Co powiesz na kartę przetargową?- poprawia się na fotelu.

- Niby jaką?

- No nie wiem,może jakaś nielegalna walka. Wybierzesz kogoś z kim mógłbym walczyć.

-Chyba żartujesz? I że niby jak ty wygrasz, ja dam ci wolność, a jak przegrasz będę mógł zrobić z tobą co zechce.

- Nie ująłbym tego w ten sposób, ale mniej więcej.

- Lubię ryzyko, a tym wyraźnie mnie zaciekawiłeś. Pamiętaj tylko,że tego kogo ja wybiorę..Możesz nie wyjść żywy.

- Zrozumiałem. To kiedy możemy zacząć naszą ,,umowę"?

- Wszystko w swoim czasie. Dam ci znać.

****

- Naprawdę się zgodził?- kiwam głową, na zaskoczonego Daimona.- I myślisz,że jak wygrasz to puści cię wolno? Oszalałeś?!

- Nie puści mnie wolno, to na pewno. Chcę się pobawić i popatrzeć jak się tarzam.

- To po jaką cholerę narażasz się na niebezpieczeństwo?!- wtrąca się Luke.

I Will Get You BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz