Aron
-O czym chciałeś porozmawiać? - nie mam pojęcia, jakim cudem Serge zgodził się,żebym był w jego posiadłości,po tym co ostatnio się wydarzyło.
- Czy kiedykolwiek zdarzyła wam się osoba, która no nie wiem..chciała od was odejść?- alkohol, którym poczęstował mnie Serge, w tej chwili dodaje mi odwagi.
- Owszem.- uśmiecha się w sposób dla niego przerażający.
- Którejś się udało?
- Nie.
- Dlaczego?- uważnie mnie obserwuje. Patrzy na mnie jak na swojego przeciwnika, albo równego sobie. Nie potrafię teraz tego rozgryźć.
- Od nas nie da się odejść. Myślisz,że pozwoliłbym po prostu kogoś wypuścić z naszych sideł, po tym jak wszystko o nas wie.
- No nie wiem, może to nie jest taki zły pomysł.
- Do czego zmierzasz? Jeśli chcesz odejść i znowu wykręcić numer jak ostatnio..
- Nie zamierzam robić niczego głupiego, ale chcę odejść.
- Wiesz,że to niemożliwe. Zresztą, nie masz już do kogo wracać, ani do niczego.
- Być może, ale wolę żyć po swojemu, bo widzisz nie lubię jak ktoś mi rozkazuje. I podejrzewam,że nigdy się do tego nie przyzwyczaję, ale..Możemy, albo rozstać się w sposób bardziej cywilizowany, albo do końca życia, będę chodził niezadowolony. Nie obiecuję,że któregoś dnia, nie zrobię czegoś nieodpowiedniego.- w jego oczach dostrzegłem przebłysk gniewu.
- Wiesz, co robi ze mną szantaż. Mamy nowe narzędzia, które niekoniecznie ci się spodobają.- uśmiecham się na jego wspomnienie o torturach.
- Jeśli tego chcesz to w porządku, tyle,że tak jak powiedziałeś nie mam już nic. Nie zależy mi na życiu, więc równie dobrze, możesz mnie zabić nawet teraz. A jeśli chcesz się bawić w tortury z ryzykiem zdradzenia z mojej strony, to twój wybór. Jestem aż taki cenny?
- Nawet...jeśli byś odszedł..nie myślisz, chyba,że to byłoby z mojej strony nieodpowiedzialne. Za dużo wiesz.
- Potrafię ocenić sytuację i wiem,że z wami nie wygram. Chcę po prostu wyjechać i zacząć od nowa,bez psów, które będą mnie ciągle gonić.
- Jesteś za dużym ryzykiem. Nie odejdziesz. -cedzi przez zęby.
- Co powiesz na kartę przetargową?- poprawia się na fotelu.
- Niby jaką?
- No nie wiem,może jakaś nielegalna walka. Wybierzesz kogoś z kim mógłbym walczyć.
-Chyba żartujesz? I że niby jak ty wygrasz, ja dam ci wolność, a jak przegrasz będę mógł zrobić z tobą co zechce.
- Nie ująłbym tego w ten sposób, ale mniej więcej.
- Lubię ryzyko, a tym wyraźnie mnie zaciekawiłeś. Pamiętaj tylko,że tego kogo ja wybiorę..Możesz nie wyjść żywy.
- Zrozumiałem. To kiedy możemy zacząć naszą ,,umowę"?
- Wszystko w swoim czasie. Dam ci znać.
****
- Naprawdę się zgodził?- kiwam głową, na zaskoczonego Daimona.- I myślisz,że jak wygrasz to puści cię wolno? Oszalałeś?!
- Nie puści mnie wolno, to na pewno. Chcę się pobawić i popatrzeć jak się tarzam.
- To po jaką cholerę narażasz się na niebezpieczeństwo?!- wtrąca się Luke.
CZYTASZ
I Will Get You Back
RomancePisane na początku ,,mojej twórczości". Dużo błędów nadal tak jak w pierwszej części, czytasz na własną odpowiedzialność. -,,O czym chciałaś pogadać? - dlaczego to jest takie cholernie trudne?! -No tak. Więc, w życiu zdarzają się różne, dziwne rzec...