-Masz już dość? - pluje krwią, a głowa bezwładnie leci mi do przodu.
-Która... jest.. godzi.. na? - próbuje coś wydusić, a on wpada w furię.
Zaczyna bić mnie jeszcze mocniej, dostaję baty, podejrzewam, że minęło kilka godzin. Nie wiem ile jeszcze dam radę.
Nagle wchodzi Serge, który każe facetowi opuścić pomieszczenie. Sam odpina mi pasy.Moje ciało bezwładnie opada jak jakaś marionetka.-Jak tu brudno. - krzywi się Serge, stając na pobrudzonej od krwi podłogi.
Tracę przytomność, jedyne co pamiętam, to jak ktoś mnie unosi.
****
Znowu budzę się całkiem jakby wytrącony z rzeczywistości. Nikogo nie ma, ale jest to już inne pomieszczenie. A może te samo? Tylko już posprzątane. Na prawej ręce mam przyczepioną kroplówkę. O dziwo nie czuję bólu i obawiam się, że to kwestia leków, które mi podali.
Próbuję się podnieść przynajmniej do pozycji półsiedzącej. Nagle drzwi otwierają się z hukiem i wchodzi Serge.-Możesz już właściwie iść. - stawia przede mną jakieś opakowanie z lekami. - To na.. Wiesz za pewne co. Nieźle oberwałeś. - wychodzi i zamyka drzwi. Długo nie czekam, tylko opuszczam pokój. Na korytarzu jest jasno. Nie wiem co to za ośrodek, i o co w tym wszystkim chodzi. Nie ma nikogo.
Przy wyjściu okazuje się, że nikogo nie ma. Tak jakby wszyscy się zmyli. Otwieram drzwi i stykam się z chłodnym powietrzem Nowego Yorku.***
Wylądowaliśmy w porcie lotniczym Newark- Liberty (EWR), jakieś 15km od NY. W zasadzie już tylko znaleźć jakiś transport i jesteśmy. Odebraliśmy właśnie swoje bagaże i kierujemy się tam, gdzie są wszystkie autobusy zapewniające wyjazd z lotniska.
- Czym się martwisz?-Claire zawsze wie, kiedy coś nie gra. Tak jest również i tym razem.
- Jak skontaktujemy się z Aronem? To wszytko jest bezsensu.
- Od początku tak powtarzasz, ale jednak tu jesteśmy.Zresztą, co jak co, ale chyba ma swój numer.
- No jasne, bo przez 2 lata ma ten sam numer.
- Dlaczego miałby zmieniać? Co ja ci będę tłumaczyć, zadzwoń do niego.
- Co?Że niby teraz?
- A jak.- bierze mój telefon i wykręca numer. Odskakuje jak poparzona i nie wierzę własnym oczom, jest nawiązywanie połączenia, nie wiem co mam robić, więc podaje jej szybko telefon,no bo , co ja mam mu niby powiedzieć? Muszę się jakoś przygotować. Po chwili ukazują mi się sekundy odebranego połączenia, kiedy zdaje sobie sprawę,że jest na linii, rzucam telefonem w stronę Claire, która na szczęście łapie mój telefon .
- Aron? Hej, chciałam ci powiedzieć, bo Vivien się wstydzi- i tu patrzy na mnie, a ja mam ochotę strzelić jej w łeb,-że jesteśmy już w Nowym Yorku i niedługo się spotkamy.Słyszysz mnie?Tak, to ja, Claire. Halo?
- Co jest?
- Rozłączył się.
- Co mówił? Słyszałaś go?
- Tak, ale niewyraźnie i ...chyba mi nie uwierzył, w ogóle to było dziwne. Miał głos jakby ledwo co..- robi mi się słabo, bo wiem co to oznacza. Mogło wydarzyć się tylko jedno. Lancaster.
Za nami idą chłopaki, aż w końcu czekamy na przyjście kierowcy. Po chwili ludzie ładują swoje bagaże i kiedy przychodzi nasza kolej, nie zostajemy wpuszczeni.
-Mają państwo bilety?- najgłupsze pytanie świata, ale ok. Patrzymy wszyscy na Daimona, który zaczyna nerwowo grzebać po kieszeniach.
- Spokojnie, na pewno gdzieś są.- mówi nadal szukając, jakby nie mógł sobie przygotować ich wcześniej. Czekamy pięć minut, aż w końcu facet się niecierpliwi.

CZYTASZ
I Will Get You Back
RomansaPisane na początku ,,mojej twórczości". Dużo błędów nadal tak jak w pierwszej części, czytasz na własną odpowiedzialność. -,,O czym chciałaś pogadać? - dlaczego to jest takie cholernie trudne?! -No tak. Więc, w życiu zdarzają się różne, dziwne rzec...