5

8.1K 422 155
                                    

 Święta zbliżały się nie ubłaganie. Już jutro uczniowie mieli wyjechać na święta do domów ale Aurora miała zostać razem z Syriuszem i Jamesem.

- Szkoda, że jedziesz, sama będę musiała zostać z tymi idiotami. - jęknęła Robinson do Lily Evans. Rudowłosa zaśmiała się i poklepała przyjaciółkę po plecach.

- Nie martw się. Dasz radę, wierze w ciebie. - powiedziała i uśmiechnęła się pokrzepiająco. - A teraz idę bo muszę się spakować. Do później. - dodała i pomachała dziewczynie po czym udała się do dormitorium. Aurora westchnęła głośno. Postanowiła iść na trzecie piętro, często tam chodziła zarazem mając nadzieje że spotkam tam Regulusa, ale z drugiej strony nie chciała go spotkać. Po tym jak prawie się pocałowali, nie odzywali się do siebie. Nawet nie posyłali kąśliwych uwag, a ich rozmowa kończyła i zaczynała się na zwykłym "cześć" na transmutacji. Usiadła tam na jednym z parapetów i zaczęła wpatrywać się na padający śnieg za oknem, którym uspokajał ją. Kiedy była mała jej ojciec, zawsze powtarzał że śnieg jest jak magia. Po jej policzku zleciała łza. Dwudziestego czwartego minie trzecia rocznica jego śmierci. Aurora nie lubiła nowego partnera jej mamy, dlatego nie spędzała świąt z rodziną. Po jej policzku leciały kolejne łzy, a ona nie mogła tego powstrzymać. Nagle ktoś położył jej rękę na ramieniu, kiedy obróciła głowę zobaczyła Regulusa Blacka. 

- Możesz płakać, nie wyśmieje cię. - oznajmił a dziewczyna wybuchnęła jeszcze większym płaczem. Regulus niepewnie przytulił Robinson a ona od razu odwzajemniła gest i mocniej przytuliła chłopaka. Black był zmieszany. Mało kto okazuje tak otwarcie uczucia.

- Dlaczego on odszedł? Dlaczego? - wychlipiała, chłopak delikatnie pogładził ją po plecach. Sam zaczął sobie zadawać podobne pytanie. "Dlaczego Syriusz odszedł? Dlaczego nie zabrał go ze sobą?"  Kiedy dziewczyna odsunęła się od Ślizgona, zobaczyła że ma mokrą koszulkę z jej łez. - Przez ze mnie masz mokrą koszulkę. - zaśmiała się przez łzy.

- Wysuszy się, chcesz się wygadać? - zapytał, sam nie miał się komu wygadać. Jego "przyjaciele" wielbią Voldemorta, jego brat go nienawidzi, a o rodzina ma go za idealnego syna. Aurora spojrzała na niego załzawionymi jeszcze oczami a po chwili pokiwała głową. Usiedli na parapecie a Robinson zaczęła:

- Kiedy miałam trzynaście lat umarł mój ojciec. Był czystej krwi, a jego rodzina nie tolerowała mugoli. Mój ojciec, pokłócił się z rodziną. Zawsze go kochałam, nadal kocham. Możesz to uznać za głupie ale mówię do jego grobu, jak jestem na cmentarzu. Cóż... moja matka, zawsze okazywała mi mniej miłości niż tata, wpajała mi surowe zasady, była mugolem więc mugolskie zasady. Tata zaś wprowadzał mnie w świat magii. Kochał on, moją matkę, ale za to ja miałam czasem wrażenie, że jej uczucie wyparowało. Kiedy więc zabili go śmierciożercy na jednej misji, ona szybko sobie kogoś znalazła.- dziewczyna zaśmiała się zimno i pogardliwie. Sama nie wierzyła, że mu to mówi - Poleciała na jego pieniądze, nie powiem, dobrze nam się żyję. Okazało się, że on także jest czarodziejem, moja matka wtedy się zawahała. Miałam nadzieje, że odpuści, wtedy ten dupek się jej oświadczył a ona była szczęśliwa. Nic nie mogłam zrobić. Byłam moją ostatnią rodziną, chciałam jej szczęścia. Teraz jak są małżeństwem, nawet listu do mnie nie napisze. Jutro jest trzecia rocznica jego śmierci. - zakończyła. Regulus pomyślał, że przypomina sobie rodzine Robinson, czasami bywali u niego na różnych balach, ale nigdy nie widział szatynki.

-Zostajesz na święta? - zapytał a Aurora westchnęła.

- Tak ale jutro idę do Dropsa, poprosić go o zgodę abym mogła iść na grób taty. - powiedziała a po chwili ciszy dodała z lekkim rozbawienie, starając się zakryć zażenowanie. - Wiesz, że tylko ty i Lily to wiecie? Kocham huncwotów jak rodzonych braci, ale nie wiem jak im to powiedzieć. Nie umiem. A z tobą jakoś lekko mi poszło. - chłopak delikatnie się zakłopotał - A ty zostajesz?

- Tak. Tu są o wiele lepsze święta niż u mnie w domu. - stwierdził i posłał grymas w strone Gryfonki.

- Mogę cię o coś prosić? - zapytała a Regulus spojrzał na nią pytająco. - Pojedziesz ze mną na cmentarz? - chłopak spojrzał na Gryfonke zszokowany.

- Ja?

- Nie, Merlin. - przewróciła oczami. - Tak ty. Zawsze byłam tam z Lily ale ona wyjeżdża na święta. Nie lubie tam przychodzić sama. Tym bardziej w nocy. Oczywiście jak chcesz. - dodała szybko widząc wysoko uniesioną brew Ślizgona, a na jego twarzy zawitał przebiegły uśmiech.

- A co z gryfońską odwagą? - zapytał, dziewczyna pokręciła głową.

- Zniknęła. - odpowiedziała z krzywym uśmiechem. Chłopak westchnął.

- Dobra, pojadę. W sumie i tak nie będę miał co robić. - stwierdził. Aurora uśmiechnęła się szeroko.

- Dzięki! To do jutra! - zawołała i pobiegła do dormitorium.

***

- Jedziesz na grób ojca i zabierasz Regulusa?! - zawołała niedowierzająca Lily, Robinson przewróciła oczami. 

- Tak. Nie chciałam jechać sama a jemu to wszystko powiedziałam w przypływie emocji. - odpowiedziała jej spokojnie.

- A może ty się zakochałaś?! - zapytała rudowłosa, który siedziała na łóżku i kiwała się w tą i z powrotem.

- Ty się naćpałaś dropsami od Dombledora? - spytała szatynka i podeszła do Evans, sprawdzić czy nie ma gorączki. - Posłuchaj Lily, nie zakochałam się w nim. Po prostu powiedziałam to w przypływie emocji.

- Dobrze. Wybaczam Ci. Ale uważaj na niego... - powiedziała Ruda i przytuliła Robinson. - Ja zrobiłam sobie eliksir uspokajający aby nie wybuchnąć, kiedy Petunia będzie mnie denerwować. Zrobiłam go dużo, chcesz trochę? - zapytała.

- Lily jesteś moim Merlinem!

Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz