39

4.9K 271 30
                                    


          Dwie Gryfonki, które podczas jednego marcowego popołudnia przechadzały się po błoniach, rozmawiając o wszystkim. 

- Widzisz? Dobrze, że cię wyciągnęłam na dwór inaczej byś tylko siedziała przy tych książkach. - powiedziała szatynka, potarła ręce o ręce i zaśmiała się z miny przyjaciółki. Pomimo tego, że był już marzec, chłód był niemal tak duży jak w styczniu. 

- Są Ouwtemy! Nie mam zamiaru ich zawalić, ty i reszta nie uczycie się wcale, co chcecie przez to osiągnąć? - zapytała oburzona rudowłosa, która także marzła już z zimna. Aurora parsknęła śmiechem i ramieniem objęła Lily, która nadal była napuszona. Robinson pokręciła głową. Zatrzymała się nagle, przy jednym drzewie, i ku zdziwieniu Evans, usiadła na mokrej trawie. - Wstawaj! Przeziębisz się zaraz! - warknęła, a szatynka wyszczerzyła się jeszcze bardziej. 

- To ty usiądź. To ostatni rok w tej szkole, a ty chcesz go spędzić jedynie w bibliotece? Myślę, że pierwsze co powiesz swoim dzieciom, to to jak dojść właśnie do niej. Remus uczy się już od dawna, jak ty, ale umie wyluzować i porobić z nami kawały. Siadaj, trawa nie gryzie! - prychnęła, zielonooka myślała, że oszaleje, ostatnio Aurora miała dziwne odskoki, przez co traciła święta cierpliwość. Jeżeli w ogóle ją miała. 

- Ona jest mokra. - zauważyła, jednak z wielkim grymasem na twarzy przycupnęła na ziemi. - A jeżeli chodzi o dzieci, to powiem im przynajmniej coś ważnego, ty pewnie powiesz swoimi jak robić kawały. - dodała, założyła ręce na piersi i oparła się o pień. Szatynka cała położyła się na trawie i westchnęła głęboko patrząc na niebo. Z każdym miesiącem było coraz bliżej końca szkoły, i oddania się całkowicie wojnie. Usłyszała kroki, ale była tak zafascynowana chmurami, że nawet głowy nie obróciła.  

- Jest i szlama. - dotarło do jej uszu, jak przez mgłę, to jednak od raz ją przebudziło. Stanęła na proste nogi i spojrzała wyzywająco na stającą przed nią jasnowłosą Ślizgonkę, Notta, Snape'a i... Regulusa.  Evans również wstała, położyła dłoń na jej ramieniu, jednak Gryfonka całkowicie ją zignorowała. - Oh, i nasza kochana Robinson, jak to mieć matkę szlamę i ojca zdraję krwi? A tak ty, nie wiesz, w końcu twoja matka ma cię gdzieś, a twój ojciec nie żyję. - dodała z szyderczym uśmiechem, Aurora pomyślała, że nie powinna dać się podpuścić, więc tylko założyła ręce. Spojrzała na Ślizgonkę z uniesionymi brwiami. 

- Jak to mieć aranżowane małżeństwo z kimś kogo się nie zna? Pochwal się ile ma lat, czterdzieści? Pięćdziesiąt? A może sześćdziesiąt? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem, w blondynce wyraźnie się zagotowało. Wyglądała tak jakby miała zaraz wybuchnąć jak wulkan z lawą. 

- Przynajmniej będzie mieć kogokolwiek, a ciebie kto zechce? Nawet jakbyś miała aranżowane małżeństwo, to kijem by cię nikt nie dotknął. - zadrwił Nott, który stanął murem za dziewczyną. Aurora zaśmiała się bez ani grama rozbawienia. Był to zimny i pogardliwy śmiech, który zdziwił rudowłosą.


- Widzę Nott, że zmieniłeś swoją ligę. Do Alicji jak startowałeś to ci nie wyszło, och, nie rób takiej miny, dobrze wiemy, że to ty wysyłałeś te jakże romantyczne wierszyki. Cóż Frank postarał się bardziej. Życzę wam szczęścia, bo na prawdę się przyda, szczerze mówiąc nie wiem komu bardziej współczuć... - wszyscy patrzyli na to na Robinson to na Notta, który nie wiadomo z jakiego powodu był cały czerwony... Z tego, że wyjawił się jego sekret czy z tego, że Gryfonka dała mu popalić? 

 Kątem oka Aurora zobaczyła, jak Regulus próbuje zatrzymać swoją kamienną maskę. Dziewczyna widziała, jednak jak w jego oczach tańczy rozbawienie. Niezauważalnie puściła mu oczko i uśmiechnęła się do Ślizgonów. 

- To co? Możecie już iść? Trochę stoicie za blisko, czuję, że moja przestrzeń osobista jest naruszona. - dodała, cofając się o duży krok. Grupa przybyłych zaczęła coś przeklinać pod nosem, jednak z wysoko uniesioną głową ruszyli dalej. Szatynka obróciła się twarzą do Evans i przybiła z nią piątkę. 

- Czy ja też naruszam twoją przestrzeń osobistą? - zapytał, do jej ucha. Gryfonka uśmiechnęła się pod nosem, jednak kaszlnęła, by jakimś sposobem go ukryć. Stanęła twarzą do Ślizgona i pstryknęła go w nos.

- Ty cały czas jesteś za blisko. - prychnęła i odrzuciła swoje bujne włosy do tyłu. Black pokręcił głową i mrugnął do niej, wsadził jej karteczkę do rąk i odszedł. Dziewczyna przegryzła wargę.

- Mówiłaś mi, że on jest tajemniczy, jednak nie wiedziałam, że aż tak. Nawet nie zauważyłam jak został! - zawołała rudowłosa podchodząc do swojej przyjaciółki. Aurora dobrze wiedziała, że to co widziała Lily, to jak na Blacka w sumie nic tajemniczego. Uśmiechnęła się szeroko.

- On sam w sobie jest jedną wielką zagadką, która nie ma rozwiązania.


Cześć!

Chciałam wam bardzo podziękować za 7K wyświetleń! Nadal nie wiem jakim cudem, ale jest to dla mnie pozytywny szok! Dla mnie jest to coś nadzwyczajnego, a każda nowa odsłona jest dla mnie na prawdę ważna. Czuję się dziwnie, wiedząc, że to co tu piszę, czytają inni, jednak cieszę się z tego, że ktoś to docenia. Chciałam jeszcze dodać, że we wcześniejszych rozdziałach pisałam różne wulgaryzmy, które teraz będę usuwać. 

 Życzę miłego dnia!

_TomekundJulcia_

Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz