21

5.9K 351 84
                                    


       Aurora siedziała w bibliotece nad esejem z transmutacji, kiedy ktoś się do niej dosiadł. Uniosła wzrok znad pergaminu i zobaczyła Regulusa, który przypatrywał się jej. Jej brwi wystrzeliły w górę, odłożyła pióro i westchnęła głęboko.

- Co się stało? - zapytała, chłopaka jakby wybity z rytmu, spojrzał na nią skołowany.

- A czemu miałoby się coś stać? 

- Hm... jesteśmy w bibliotece? Miejscu publicznym? Ja Gryfonka, ty Ślizgon. - powiedziała, brunet przewrócił oczami i spojrzał z pobłażliwością na towarzyszkę.

- Głupi nie jestem. Zdaje sobie sprawę, że ktoś może nas zobaczyć, jednak kto nam zabroni? Żyjemy w wolnym kraju. - wzruszył ramionami, a dziewczyna parsknęła śmiechem. Bibliotekarka uciszyła ją, jednak ta spojrzała na Blacka jak na idiotę.

- Dobra. Gadaj czego chcesz, ale szybko. - odpowiedziała i złożyła ręce. 

- Jesteś dobra z transmutacji, prawda? - zapytał, uśmiechnęła się szeroko. Co jak co, ale transmutacje miała w małym palcu. Jednak spojrzenia jakim obdarzył ją chłopak, było tak przenikliwe, że dziewczynę przeszły obawy.

- Jestem świetna. - odparła mrużąc podejrzliwie oczy. 

- Dasz mi korki? - spytał, Aurora spojrzała na niego, jak na idiotę a zarazem z mściwą satysfakcją. Uśmiech na jej twarzy się poszerzył. Co jak co, jednak kiedy Regulus Black, o coś prosi to musi być to coś bardzo ważnego.

- Muszę się zastanowić.

- Aurora... - jęknął, dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Chyba po raz pierwszy słyszy, jak mówi jej imię.  - Nie daj się prosić.

- Będziesz jeszcze błagał na kolanach. - prychnęła, a Regulus uśmiechnął się łobuzersko, Robinson odgadnęła co chciał powiedzieć, więc szybko dodała. - Zboczeniec. 

- Wyjdźmy. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Szatynka uniosła wysoka brwi, jednak posłuchała się chłopaka. Kiedy doszli do kuchni, dziewczyna nie mogła opanować pytającego spojrzenia. Black pogłaskał gruszkę, po czym wszedł przez dziurę. Gryfonka uczyniła to samo, usiedli a koło nich od razu pojawił się skrzat. Uczniowie, jednak odmówlili czegokolwiek.

- Wiem że jesteś anigmagiem. - powiedział po chwili. Oczy Aurory prawie wyszły na wierzch. - Naucz mnie. 

- C...co? - wydukała, to było jedyne na co było ją stać.

- W lesie się na mnie rzuciłaś. Słuchaj nie będę tutaj się szantażować. Chyba że mnie do tego zmusisz. Ale wiedź że wiem dużo, dużo za dużo. - chłopak uśmiechnął się wrednie, a Aurora już wiedziała że to będzie tragedia.

- Jesteś pieprzonym dupkiem, Black! 

***

- Co?! Jak to wie?! - zapytał prawie płaczący Remus, który chodził w kółko po pokoju, razem z Syriuszem i Jamesem. Jedynie Peter siedział w miejscu i patrzył przerażony na dziewczynę.

- Skąd ja mam to do jasnej cholery wiedzieć!? Czy ja ci wyglądam na Merlina?! - skłamała, zdenerwowana siłą, posadziła przyjaciół na łóżko. Lupin chował twarz w dłoniach i kiwał się w przodu i do tyłu, a Łapa głaskał go po plecach.

- Jestem skończony. - wyszeptał. Aurora ukucnęła przed nim.

- Remusie... On nic nie powie, jeśli nauczymy go anigmagii. - powiedziała spokojnym tonem. - Nie mam pojęcia skąd on to wie, jednak dzisiaj wieczorem mam mu wysłać znak, albo wiadomość. Musimy mu zaufać. - westchnęła, wszyscy pokiwali głowami, płacząc w środku, chociaż Lunatyk prawie płakał już na zewnątrz.

Aurora wysłała Ślizgonowi wiadomość, że mają się spotkać w kuchni o dwudziestej pierwszej. Kiedy chłopak przyszedł o tej godzinie, zastał tam całkowicie załamanych huncwotów. 

- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał Syriusz.

- To już nie wasza sprawa. - odparł i spojrzał na szatynke znacząco. Nie chciał im robić, aż takiej przykrości. Jednak od kiedy został śmierciożercą, miał ochotę uciekać, ale szybciej czy później by go znalazł. Lecz pod postacią anigmagiczną byłoby mu trudniej.

- Nauczymy cię tego. Jednak przysiądź nam że nikomu nie powiesz. - powiedziała szatynka, patrząc na niego błagalnie. 

- Mam złożyć Przysięgę Wieczystą? - prychnął, nie patrząc w oczy szatynki. 

- Wystarczy nam twoje słowo. - odpowiedział Remus. Black pokiwał głową, Potter powiedział mu, kiedy mają się spotykać, po czym wyszli. Aurora wychodziła jako ostatnia, zatrzymała się koło niego i smutnym głosem wyszeptała:

- Zawiodłam się na tobie, Regulusie. Myślałam że jesteś inny. - odeszła, a Ślizgon czuł jakby ktoś wbił mu nóż w serce. Nie wiedział dlaczego słowa tak go zbolały. Często słyszał, że jest dupkiem i niewartościowym gadem od własnego brata. Tamte również go bolały, ale nie tak mocno jak te. Myślał że tak dobrze robi. 

Ale ty nie myślisz, Regulusie. - usłyszał w głowie głos Aurory.

Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz