40

5K 302 54
                                    


     Wieża astronomiczna nocą była czymś niespotykanym dla kogoś kto uwielbia patrzeć na gwiazdy. Aurora była oparta o barierkę, a głowę miała uniesioną do góry, chociaż wcale nie musiała. Zastanawiała się czy Regulus przyjdzie, czy sobie żartował. Miał być o dwudziestej drugiej, minęło już pół godziny, a go dalej nie ma. Szatynka zamknęła na chwilę oczy by móc się uspokoić. Wdech i wydech, wdech...

Ktoś nagle objął ją od tyłu, a dziewczyna nie mogła zrobić wydechu ani otworzyć oczu. Znieruchomiała, a z tyłu usłyszała drwiący śmiech, do którego już się przyzwyczaiła, a nawet sprawiał jej dziwną radość. Otworzyła oczy, obróciła się przodem do bruneta i zdzieliła go w ramię.

- Spóźniłeś się. - zauważyła, chłopak jedynie przewrócił oczami.

- Tylko pół godziny, ale mogę ci to wynagrodzić. - powiedział z szelmowskim uśmiechem, Robinson uniosła brwi do góry. Jej spojrzenie mimowolnie padło na rozłożony z tyłu koc oraz koszyk z jedzeniem. Prychnęła pogardliwie, po czym wyplątała się z ramion Ślizgona. Złapała koszyk i koc, co jeszcze bardziej zdziwiło Blacka, który był widocznie skołowany zachowaniem dziewczyny. 

- Chcesz jeść na wieży astronomicznej? - zapytała Gryfonka. Nie czekając na jego odpowiedź wyszła z wieży i zaczęła schodzić po schodach. Chłopak, który otrząsnął się z szoku szybko ją dogonił. Miał ochotę zapytać o co w tym wszystkim chodzi, ale wiedział, że ona i tak by mu nie odpowiedziała. Szli w milczeniu, a Aurorze w którymś momencie wydawało się, że słyszała śmiech Irytka. Doszli do lustra, które na hasło dziewczyny się otworzyło, a w środku było w miarę przytulnie. Poduszki wszędzie były porozwalane, a na ścianach było powywieszane fotografie Huncwotów. Szatynka położyła wszystkie rzeczy i rozwaliła się na pościeli. 

Black patrzył to na nią to na przejście, jakby nie orientując co się właśnie przed chwilą stało. Postanowił jednak zapytać o to później i położył się obok Gryfonki. Robinson niepewnie położyła swoją głowę na ramieniu Regulusa, a ten zaplótł sobie jej kosmyk włosów na palec. Miłą ciszę nagle przerwał śmiech Aurory.

- Jakby ktoś na zobaczył teraz, to nie mógłby uwierzyć. Pewnie poszedłby do Audrey. Ślizgon i Gryfonka. Bogaty arystokrata i córka zdrajcy krwi oraz mugolaczki! - brunet westchnął głęboko i spojrzał na szatynkę jakby była z samego złota. W nielicznych momentach był szczęśliwy, a w tamtej chwili aż promieniał z radości. 

- Swoją drogą nieźle dogadałaś Nottowi i Laly. - powiedział, przypominając sobie jak dziewczyna pocisnęła jego znajomych. Robinson uśmiechnęła się dumnie.

- Powiedziałam tylko prawdę. - prychnęła. - Ta Lely jest jakaś dziwna... nie widziałam jej wcześniej z wami. 

- Dziewczyna Notta. Dobrali się. - skomentował Regulus, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. - Musimy rozmawiać o nich? A nie...

- Lubie gwiazdy. - wypaliła nagle Aurora, która nie chciała by chłopak dokończył zdanie. Mieszkaniec domu Salazara uniósł wysoko brwi.

- Tak? No to pewnie wiesz co oznacza moje imię. 

- Naturalnie, mój Mały Królu. Nawet spodobało mi się jedno imię. - oznajmiła i podparła się o łokciach. Spojrzała na swojego towarzysza, a oczy jakby jej rozbłysły. - Adara.

Black uśmiechnął się pod nosem. Pokiwał głową z uznaniem, a potem pociągnął Gryfonkę z powrotem na poduszki.

- Ładne imię, a dla chłopca? 

- Oczywiście, że Syriusz! - zaśmiała się, a była tak rozbawiona, że nawet nie zauważyła jak blisko była chłopaka. Ich twarze niemalże się stykały. 

- Zła odpowiedź, Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów. - mruknął Ślizgon, i nie czekając na odpowiedź lub cokolwiek innego ze strony dziewczyny, pocałował ją. Aurora nawet nie myślała, oddała pocałunek od razu, chociaż przez chwilę chciała się z nim wykłócać. Jednak to było lepsze niż jakiekolwiek droczenie się. Pocałunek pogłębiał się, a szatynka mogła przysiąść, że zrobiło się nagle gorąco...


Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz