45

4.6K 287 45
                                    

    Impreza z okazji wygranej w Gryffindorze, to była już rutyna. Tym bardziej, że James należał do drużyny. Aurora obiecała sobie, że mimo swojego niezbyt wesołego humoru, będzie się dobrze bawić. Lily, która była nad wyraz zirytowana imprezą, cały czas patrzyła na Robinson sceptycznie.

- Nie uważasz, że to przesada? Za niedługo OWUTEMY, trzeba się uczyć. - powiedziała, kiedy szatynka pomalowała sobie usta. Przewróciła oczami i spojrzała spod uniesionych brwi na rudowłosą. 

- A ty nie przesadzasz? A może nie chcesz tej imprezy, bo jakaś dziewczyna może poderwać ci Pottera. - Evans zrobiła naburmuszoną minę i rzuciła w dziewczynę butem. Aurora zaśmiała się gdy tamta nie trafiła w nią. Dokuczanie z Evans było codziennością. Chociaż miała się z kim drażnić, z nikim nie było tak jak z Regulusem, który jak rzucił jakąś mocną kąśliwą uwagę, to nie można było odpowiedzieć. Westchnęła głośno. Zwróciła przy tym uwagę rudowłosej, która uśmiechnęła się delikatnie.

- Zapomnij o nim. Chociaż na ten jeden wieczór, zrobisz uciechę chłopakom, kiedy zobaczą się szczęśliwą.

Tak jak mówiła Lily, Aurora tak też zrobiła. Z szerokim uśmiechem pojawiła się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, w którym byli nie tylko mieszkańcy tego domu, ale też dużo Krukonów. Dziewczyna pomyślała, że nawet uczniowie Ravenclawu, nie uczą się tak jak Lily. Nim się obejrzała została porwana przez Syriusza, który szczerzył się jak głupi do sera. Uwielbiała go za to. Sama parsknęła śmiechem, kiedy ten tak poruszony rytmem muzyki, staranował jakąś parę.

Gdzieś mignęła jej blond czupryna, która należała do znajomej jej osoby. Pobawiła się jeszcze trochę z Blackiem i ruszyła do nowego przyjaciela. 

- Cześć! - przywitała się, starając przekrzyczeć głośną muzykę. Chłopak uśmiechnął się w jej stronę i podał szklankę ognistej.

- Hej! - odkrzyknął. - Piłaś już? - zapytał, Aurora uniosła wysoko brwi i spojrzała na niego jak na przybysza z innej planety. Szybkim łykiem wypiła całą szklankę.

- Już teraz tak. Syriusz od razu wziął mnie do tańca. - zaśmiała się, chłopak także parsknął śmiechem.

- Tak. Dzisiaj jest królem parkietu. - przytaknął i wymownie spojrzał już na pijanego Syriusza, który tańczył z jakąś czarnowłosą. Wszystko byłoby piękne, gdyby nie fakt, że dziewczyna co chwilę się potykała i przewracała. 

 Regulus tymczasem był schowany pod peleryną niewidką i czekał na idealny moment, który nastąpił. Kiedy oni byli zapatrzeni w wywijającego na parkiecie, brata Regulusa, ten nalał do szklanki Toma eliksir słodkiego snu.

Efekt był natychmiastowy zaraz po wypiciu zawartości szklanki. Waters padł na ziemię. Nikt się tym nie przejął, tym bardziej, że zaczął chrapać. Aurora wpatrywała się w blondyna nieprzytomnie. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła lewitującą fiolkę. Wytrzeszczyła oczy i od razu podbiegła do niej. Mniej więcej złapała za nadgarstek niewidzialną osobę i wyciągnęła z zatłoczonego Pokoju Wspólnego na daleki korytarz.

Nie miała pojęcia, że Regulus wszystko przemyślał i zrobił to specjalnie. Musiał z nią porozmawiać, a to, że widzi się latającą fiolkę nie jest niczym normalnym. Nawet na Hogwart. Cała czerwona ze złości, upewniła się, że nikt nie patrzy i zdjęła pelerynę z Regulusa. Prawdę mówią, nie była wcale zdziwiona jego widokiem, ale rozeźliła się jeszcze bardziej.

- Tak myślałam. Tylko ty mógłbyś zrobić coś takiego. - warknęła. - Przecież wielki Regulus Arkturus Black może wszystko! A to inni mają mu się do stóp kłaniać i mówić jak to on jest cudowny! - Regulus jednak nie robił sobie z jej mowy dużo. Patrzył na nią znudzony a zarazem rozbawiony. 

- Przydałoby się, ale tutaj nikt tego nie jest wart. - przerwał jej. - Rozumiem, musisz oczyścić się ze złości, ale to innym razem. Teraz moja kolej na moją mowę, ale nie przerywaj. - ostrzegł, a dziewczyna zaśmiała się pogardliwie. - To co wtedy widziałaś to nieporozumienie. Ona myślała, że jestem wolny. Tak, wiem jest z Nottem, ale mają jakieś dziwne układy. - Ślizgon skrzywił się. - Auroro, ja przerwałem. Wiesz, że jestem jaki jestem, ale mam swoje zasady.

To była prawda. Szatynka temu nie mogła temu zaprzeczyć, dlatego zacisnęła usta w wąską linię.

- Czekasz pewnie na jedno kluczowe słowo, którego tak bardzo nie lubię. - rzekł, przez co na twarzy szatynki pojawił się delikatny uśmiech, który dodał otuchy Regulusowi. -  Merlinie jak ja tego nie lubię... - westchnął. - Auroro, przepraszam cię. Wybacz mi. - Aurora uniosła wysoko brwi, Regulus jęknął męczeńsko. Drugie słowo, które rzadko kiedy wymawiał. - Proszę?

Dziewczyna parsknęła śmiechem. Pokiwała głową. Momentalnie zapomniała o sytuacji, przytuliła mocno chłopka, co odwzajemnił. Jej tata mówił w dzieciństwie, że gdy człowiek jest zakochany ma klapki na oczach, nie widzi wad, które ma drugi człowiek. Dopiero po czasie je dostrzegamy, ale Aurora dojrzała wady Regulusa od razu i miała ich świadomość. Black też miał świadomość wad Robinson. Obydwoje jednak z czystym sumieniem mogli powiedzieć:

- Kocham cię.

Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz