6

7.4K 441 117
                                    

 Aurora żegnała się z Remusem, Peterem i Lily. Machała im, kiedy Syriusz wrzasnął jej do ucha:

- Co wy na to aby zrobić jakiś mały kawał naszemu woźnemu? - Robinson zmroziła go wzrokiem.

- Jestem koło ciebie, debilu. - powiedziała i złapała się za głowę. - Z kim ja żyję... - dodała szeptem, ale James ją usłyszał i uśmiechnął się głupio.

- Z najlepszymi, najprzystojniejszymi, najśmiejszejnymi gościami na tej planecie i na wszystkich innych! - odpowiedział i objął ją ramieniem.

- Wiesz że takie słowo nawet nie istnieje? - zapytała go i dźgnęła palcem w żebra.

- Teraz już tak. Widzisz jacy jesteśmy mądrzy? Wymyślamy nowe słowa! - zawołał Black i z drugiej strony objął ramieniem dziewczynę. Szli właśnie do Pokoju Wspólnego, kiedy ciemnooka niepewnie zaczęła:

- Łapo a jak tam sprawy z Lunatykiem?- chłopak momentalnie się spiął. 

- Właśnie. - poparł ją Potter.

- Jak ma być? Przyjaźnimy się i tyle. Nie mam pojęcia o czym wy myślicie ale ja teraz jedyne o czym myślę to ognista. Idziecie? - zapytał. Aurora posłała mu pobłażliwy uśmiech.

- Nie ja nie idę, ale wiedz, że ja i tak to od ciebie wyciągnę. - powiedziała i ruszyła do swojego dormitorium. Kilka godzin później Aurora przebrała się w czarne getry oraz w czerwonym sweter z reniferem po czym poszła do dormitorium chłopaków aby wyciągnąć ich na wigilię. Kiedy zobaczyła bajzel to prawie zemdlała. Zastanawiała się czy czasem nie ma tu jakiś karaluchów. 

- O matko! Co tu się stało? Jakiś huragan tu przeszedł?! - zawołała, kiedy James wyszedł z łazienki, ten jednak tylko się zaśmiał głośno.

- Nie, to tylko my. 

- Dobra, nie ważne. Idziecie na wigilię? - zapytała. Po chwili w trójkę wparowali do Wielkiej Sali, zamiast czterech stołów był jeden. W tym roku nie było za dużo uczniów. Z siedmiu gryfonów, pięciu krukonów, sześciu ślizgonów i trzech puchonów z siódmego roku i kilkadziesiąt osób z niższych klas.Łącznie było ich około czterdziestu. Aurora usiadła koło Franka Longbottoma i posłała mu uśmiech. Kiedy zjedli kolację, zaczęli śpiewać kolędy. Wszystko skończyło się o dwudziestej pierwszej. Dziewczyna kiwnęła lekko głową tak aby tylko Regulus ją zauważył. 

- Idziesz do naszego dormitorium? - zapytał Syriusz, kiedy wychodzili z Wielkiej Sali.

- Nie, źle się czuję. Chyba zaraz się położę. - odpowiedziała, pożegnała się z chłopakami i zaczekała na młodszego z bliźniaków Black. Kiedy się pojawił chłopak posłał jej smutny uśmiech.

- Idziemy do gabinetu Dropsa, tam siecią fiuu przedostaniemy się do mojego domu. Tam musimy być cicho aby nikt nas nie zauważył. - poleciła, chłopak spojrzał na nią rozbawiony.

- Nie ma to jak miłe przywitanie. - powiedział, a Aurora przewróciła oczami i poszli do gabinetu dyrektora. Tam przywitał ich jak zwykle miło uśmiechnięty Dropsiarz.

- Witam Panne Robinson oraz Pana Blacka. Cytrynowego Dropsa? - zapytał, kiedy pokręcili głowami, starzec dodał. - Aurora to zawsze, prawda? A Regulusie co cię do mnie sprowadza? - zapytał drapiąc swoją brodę.

- Regulus idzie ze mną, dyrektorze. - odpowiedziała mu, Drops spojrzał na nią lekko zszokowany, ale w jego oczach można było ujrzeć nutkę zainteresowania.

- Dobrze, wiecie jak używać sieci fiuu, tak? - upewnił się Dombledore i podał uczniom proszek. Kiedy Aurora powiedziała Regulusowi nazwę domu, ten po powtórzeniu adresu zniknął w zielonych płomieniach, po chwili dziewczyna zrobiła to samo. Znaleźli się w kominku na przedpokoju, z salonu można było usłyszeć śmiechy. Robinson dała znak chłopakowi aby schylił się.

- Po cichu idziemy po schodach do mojego pokoju. Tam wyskoczymy przez okno. - oznajmiła a Black spojrzał na nią jak na idiotę, ale pokiwał głową. Na palcach wchodzili po schodach, kiedy już Aurora miała zamykać drzwi do swojego pokoju, pojawił się przed nią jej udręczyciel - Aron. Był w niej zakochany od kąd dziewczyna się sięga pamięcią. Już miał coś wykrzyczeć, kiedy dziewczyna zatkała mu usta ręką i popchnęła do pokoju. Kiedy zamknęła drzwi, Aron poruszył brwiami.

- Tak od razu? Bez żadnego przywitania? Nie ważne, cieszę się, że zmądrzałaś. - chłopak podchodził już do szatynki, kiedy nagle upadł. Aurora spojrzała z wysoko uniesionymi brwiami na Ślizgona, który chował różdżkę.

- Mieliśmy iść na cmentarz. - warknął a Robinson z trudem powstrzymywała śmiech. Gryfonka wyciągnęła różdżkę i użyła zaklęcia czyszczącego pamięć. Rozbawiona otworzyła okno i z szerokim uśmiechem, kiwnęła ręką do Regulusa.

- Nie udawaj mrówki z okresem i wyskakuj przez okno. - poganiała go, on za to posłał jej zirytowane spojrzenie i usiadł na parapecie. Aurora wykorzystała to że się zawahał i wypchnęła go. Nie czekając dłużej ona także wyskoczyła z okna. Prawie wybuchnęła śmiechem, kiedy zauważyła że Regulus ledwo podnosi się z ziemi. Podała mu rękę, jednak on tylko posłał jej spojrzenie typu "Sam sobie lepiej poradzę". Dziewczyna kiwnęła głową i po cichu wymknęli się z posiadłości brązowookiej. Szli przez ciemne ulice, co chwila rzucając sobie nawzajem kąśliwe uwagi. Kiedy dotarli na cmentarz, dobry humor z dziewczyny wyparował. Nie patrząc na chłopaka, ruszyła do przodu jak w transie, aż do nagrobku, na którym wielkimi literami pisało.

"Christopher Robinson"  Aurora nawet nie zauważyła, kiedy po jej policzkach znów zaczęły lecieć łzy. Black przytulił ją, głaszcząc po włosach. Przez głowę Regulusa przeszła rzeczywista myśl że on także osieraca dzieci, i odbiera rodzicom ich pociechy.


Nie bój się / Regulus BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz