1

403 14 5
                                    

Wychodzę z gabinetu ginekologa szczęśliwy, że moje dziecko prawidłowo się rozwija. Wsiadam do samochodu i kieruję się do domu mojego bratu, w którym mieszkam od kilku miesięcy.

- Hobi hyung! - krzyczę wchodząc do domu, żeby pomógł mi przenieść siatki z zakupami do kuchni.

- Już jesteś. - uśmiecha się do mnie schodząc po schodach. - Jak tam nasz maluch?

- Wszystko z nim w porządku. - głaszczę swój, już dosyć spory brzuch i ściągam buty. - Pomożesz mi z zakupami?

- Dźwigałeś je sam?! - krzyczy na mnie i odbiera ode mnie mój płaszcz.

- Tylko z wózka do bagażnika. - wywracam oczami, wiedząc jaki jest przewrażliwiony, jeśli chodzi o moją ciążę.

- Wiesz, że ci nie wolno. - karci mnie, wychodząc za zewnątrz.

- Nie będę prosił jakichś obcych ludzi, żeby nieśli mi zakupy.

- Przecież wiesz, że sam mogłem po nie pojechać. - zabiera torby z bagażnika i zamyka go z głośnym trzaśnięciem. Zamykam za nim drzwi i powoli idę w stronę kuchni.

- Masz wolne. Nie chciałem zabierać ci twojego czasu z Jisoo i dziećmi, a przecież byłem na mieście. - wzruszam ramionami.

- Jesteś za miły. - wzdycha, odkładając reklamówki na blat w kuchni.

- Wujek! - 4-letnia dziewczynka podbiega do mnie i przytula się do mojej nogi uśmiechając wesoło.

- Cześć Hayoon. - głaszczę jej mięciutkie, brązowe włosy. - Nie było mnie tylko kilka godzin. - śmieję się, widząc jak kurczowo mnie trzyma i wcale nie ma zamiaru puścić.

- To za długo! - wrzeszczy. - Chodźmy się bawić! - ciągnie mnie za rękę w stronę swojego pokoju.

- Daj spokój Jungkookowi i idź pobawić się sama. Wujek potrzebuje trochę spokoju. - Jisoo wchodzi do kuchni, ratując mnie tym samym z opresji.

- Ale mamooo... - jęczy dziewczynka.

- Pobawię się z tobą później. - zapewniam i uśmiecham się do niej.

- Obiecujesz?

- Obiecuję. - wyciągam do niej małego palca, by odpowiednio przypieczętować tą obietnicę. Mała cicho chichocze i chwyta mojego palca swoim, po czym zadowolona wybiega z kuchni.

- Tylko proszę bądź cicho, bo Siwoo właśnie zasnął. - strofuje ją Jisoo. - Jak było u ginekologa? - pyta pomagając wypakować zakupy Hoseokowi.

- Wszystko jest w porządku. - siadam na barowym krzesełku i biorę do ręki leżące na blacie jabłko.

- To dobrze. - oddycha z ulgą. - Nastraszyłeś nas dzisiaj z tym bólem brzucha.

- To nic groźnego. Lekarz powiedział, że to pewnie przez stres.

- Jungkookie. - kobieta podchodzi do mnie i siada obok. - Poradzisz sobie ze wszystkim, w końcu nie jesteś z tym sam. - chwyta moją wolną rękę i ściska ją delikatnie. Uśmiecham się smutno i mrugam szybciej oczami, żeby tylko się nie rozkleić.

- Dowiedziałem się dzisiaj, czy to będzie chłopczyk, czy dziewczynka. - mówię cicho. - Wiem, że Yugyeom nie chciał znać płci, ale to było silniejsze ode mnie. Mam nadzieje, że nasz syn będzie do niego podobny. - szepczę i spoglądam na brata.

- Kookie... - podchodzi do mnie i przytula. Z moich oczy ulatują pierwsze łzy. - Już dobrze, nie płacz. Wszystko jakoś się ułoży.

- Strasznie mi go brakuje. - pociągam nosem.

- Wiem braciszku, ale musisz być silny dla waszego synka. - kiwam głową i odsuwam się od Hoseoka. Ścieram z policzków mokre ślady i uśmiecham się lekko.

- Będę.

Tamtaradam!
Pierwszy rozdział za nami. Mam nadzieję, że nie ma w nim za dużo błędów i będzie się dobrze czytał.
Kocham, Yokkaina.

I'm fine ||Yoonkook|| - Do PoprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz