7

223 14 7
                                    

Przestraszony patrzę jak odchodzą mi wody. Od razu łapię za swój telefon i wybieram numer do Hoseoka. Jedno piknięcie, drugie, piąte i nic. Chwytam się za brzuch czując ogromny ból. Oddycham powoli i przymykam oczy. Weź się w garść Jungkook, musisz się jakoś dostać do szpitala!
Idę do sypialni, żeby przebrać się w czyste spodnie i chwytam swoją torbę, która już od tygodnia leży spakowana. Krzyczę kiedy znowu przychodzi skurcz. Opieram się o ścianę i zjeżdżam po niej plecami.
- Spokojnie mały, zaraz zadzwonimy po karetkę i zawiozą nas do szpitala. - mówię głaszcząc swój brzuch. Powoli wstaję z ziemi i idę po telefon. Jest rozładowany. Jak to w ogóle możliwe skoro przed chwilą dzwoniłem do Hoseoka? Zdenerwowany wracam do sypialni po ładowarkę, znowu krzyczę, tym razem głośniej, bo ból jest coraz silniejszy. Słyszę jak ktoś dobija się do drzwi. Zmuszam się do wstania i przytrzymując się ścianę idę otworzyć.
- Jungkook co się dzieję? Słyszałem jak krzyczysz. - Yoongi patrzy na mnie przerażony i zaraz obejmuje widząc jak kulę się z bólu.
- Zaczęło się. - mówię tylko i zaciskam mocniej szczękę.
- Gdzie twoja torba?
- W sypialni. - po upewnieniu się, że nie osunę mu się na ziemię, idzie we wskazanym przeze mnie kierunku.
- Chodź króliczku, zawiozę cię do szpitala. - łapie mnie w pasie i wyprowadza z mieszkania. Wsiadamy do jego samochodu i wyjeżdżamy z parkingu. Czuję jak Yoongi co chwilę na mnie spogląda. Kiedy parkujemy pod szpitalem, Yoongi bierze mnie na ręce i dosyć szybko kieruje się w stronę wejścia do szpitala. Pielęgniarki kiedy tylko zauważają co się dzieje, przejmują mnie od blondyna i na wózku zawożą do pustej sali. Od razu zabierają się do sprawdzania w jakim jestem stanie, a ja nie myślę już o niczym innym jak tylko o tym, żeby to już sie skończyło.

Yoongi

Przeczesuję palcami swoje blond włosy, kiedy tylko Jungkook znika w jednej z sal. Przechadzam się po korytarzu nie bardzo wiedząc co z sobą zrobić. Wyciągam w końcu telefon i dzwonię do Hoseoka. Kookie pewnie nie zdążył go poinformować.
- Cześć hyung, co tam? - pyta kiedy tylko odbiera.
- Jestem w szpitalu z Jungkookiem. - mówię drżącym głosem, no jeszcze do końca się nie uspokoiłem.
- Zaczęło się?! - krzyczy i wyłącza grająca w tle muzykę.
- Tak.
- Zaraz będę. - mówi i od razu się rozłącza.
- Proszę pana. - podchodzi do mnie jedna z pielęgniarek, która pomagała przewieźć bruneta. - Może pan już wejść do chłopaka. - uśmiecha się ciepło. Nie bardzo wiem, czy chcę tam wchodzić, bo przecież nie jestem nikim ważnym dla Kookiego, ale ponaglający wzrok pielęgniarki nie daję mi czasu na dłuższe przemyślenia. Ubieram więc fartuch, który podaje mi tuż przed drzwiami i wchodzę do środka.
- Hyung. - cichy szept Jungkooka utwierdza mnie w tym, że dobrze zrobiłem wchodząc tutaj.
- Jestem. - uśmiecham sie lekko i chwytam jego dłoń.
- Boję się hyung. - w jego pięknych oczach widzę zbierające się łzy.
- Wszystko będzie dobrze króliczku. - zapewniam go i głaszczę po głowie, bo nie mogę patrzeć na to jaki jest przerażony. Uspokaja się trochę bardziej nastawiając się do mojego dotyku. Odgarniam jego grzywkę i składam na spoconym czole czuły pocałunek. Uśmiecha lekko i mocniej ściska moja dłoń. Jedna z pielęgniarek przysuwa mi krzesło, na którym zaraz siadam, ale ani na chwilę nie spuszczam wzroku z Jungkooka, nie teraz. Nie kiedy nadal jest tak bardzo przestraszony. - Wybrałeś już dla niego imię? - pytam, żeby chociaż trochę skupić jego uwagę na czymś innym niż ból.
- Właściwie to nie miałem do tego głowy. - śmieje się cicho.
- To może razem coś wymyślimy. - proponurje. Kookie kiwa twierdząco głową i czeka na moją propozycję. Właściwie nigdy nie myślałem o dzieciach więc trudno mi coś wymyślić. Marszczę brwi zastanawiając się jakie imię mogłoby pasować temu maluchowi.
- Zrobiłeś się bardzo poważny hyung. - chichocze.
- Bo to bardzo odpowiedzialne zadanie. - uśmiecham się. - Co powiesz na Eunji?
- Udany w moim życiu? Podoba mi się. - przyznaje z uśmiechem.
- Dzień dobry! - do sali wpada uradowany lekarz. - Jak się czują przyszli ojcowie? - zagaduje ubierając niebieskie rękawiczki.
- Nie mogę się doczekać, aż w końcu przestanie boleć. - przyznaje brunet.
- To na pewno. - śmieje się. - Ale za niedługo będzie po wszystkim. - klepię go po kolanie, pomagając mu wygodniej się rozłożyć. Jungkook znowu zwija się z bólu i mocniej ściska moją dłoń. -  Teraz proszę rozluźnij się trochę, a kiedy powiem przyj to po prostu przyj. - Jungkookie kiwa głową na znak, że wszystko zrozumiał i zaciska mocniej zęby. Po kilku długich minutach, wrzaskach Jungkooka i moich zapewnieniach, że wszystko zaraz się skończy na świat przychodzi mały Jeon. Patrzę urzeczony na to malutkie stworzonko i aż chce mi sie płakać, chociaż przecież nie jestem jego ojcem. Pielęgniarka podaję mi nożyczki i uśmiecha się zachęcająco. Drżacymi rękami odbieram je od niej i przecinam pępowine. Chyba nigdy nie byłem z siebie tak dumny, jak w tej chwili.
- Gratuluję syna. - mówi do mnie i zabiera małego, żeby owinąć go ciasno w niebieski becik i podać Kookiemu. Chłopak uśmiecha się i przytula go do siebie. Uwielbiam patrzeć kiedy jest taki szczęśliwy, bo to sprawia, że ja też taki jestem.

Jeeej mamy trochę rozdziału z perspektywy Yoongiego. Mam nadzieję, że się podoba. Długo szukałam imienia dla małego Jeona, bo chciałam, żeby znaczyło coś ładnego. Nie jestem pewna, czy to znaczenie jest dobre, ale przyjmijmy, że tak. Eunji oznacza udanego w życiu rodziców. Myślę, że to całkiem urocze. Przepraszam za błędy i dziękuję za czytanie!
Kocham, Usagi.
P.S. Dziękuję też wszystkim, którzy dodali tą książkę do swojej listy. To serio dało mi dużego kopa, żeby napisać ten rozdział.

I'm fine ||Yoonkook|| - Do PoprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz