Loki nadal się we mnie wpatrywał, co było już mega wkurzające. O co mu chodzi? Może wie? Nie, to nie możliwe. Czułam jakby ktoś chciał mi wejść do głowy. Spojrzałam jeszcze raz na zielonookiego boga, a to uczucie jakby przybrało na sile. Próbowałam bronić swój umysł, ale już nie potrafiłam. Upadłam na kolana trzymając się za skronie. Wszyscy jak jeden mąż na mnie spojrzeli. O jak miło, że w końcu mnie zauważyli. Poczułam, że "wszedł" mi do głowy, straszne uczucie. Starałam się myśleć o błahych rzeczach, ale czułam, że jest już dalej w moim umyśle. Chyba na wspomnieniach z dzieciństwa. O nie... Nagle straciłam przytomności.
*Loki*
Dziewczyna stojąca za Starkiem zaintrygowała mnie. Czułem od niej magię. Ale nie taką co ja mam. Inną. Chciałem za wszelką cenę odczytać jej wspomnienia. Zrobiłem to, co jak widać było dla niej bolesne. Ups? Zauważyłem też, że zaklęcia i iluzja na jej przedramionach słabną. I co tam zobaczyłem? Blizny, wiele blizn i to nie takich zwykłych, niektóre były robione magicznymi przedmiotami. Wiedząc, że dziewczyna raczej nie chciałaby tego ujawniać stworzyłem iluzje taką jak miała wcześniej. Czy ja się martwię? Przecież co mnie to obchodzi? Uchh...nieważne. Teraz zamiast brązowych włosów miała białe. Dziwne... Ta dziewczyna to zagadka, którą mam zamiar odkryć. Stark z Bannerem zaczęli ją cucić, a kiedy po jakimś czasie otworzyła oczy to zamiast niebieski były one srebrne i takie, jakby bardziej... dzikie? Może takie kocie? Ciekawe. Bardzo ciekawe.
*Alice*
Powoli odzyskiwała świadomość. Nadal byłam w Avengers Tower tylko, że na sofie, a nade mną byli Banner i Stark. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli tylko nie wiedziałam dlaczego. Spojrzałam przelotnie na przedramiona, ale nie było tam mojego zaklęcia. Czyli to znaczy...fuck. Pewnie Loki widział rany, ale nałożył na nie swoją iluzje. Super. Dobre tylko tyle, że nikt inny ich raczej nie widział. Pierwszy odezwał się Kapitan Ameryka.
- Wyjaśnisz nam to?
- Ale co? - spojrzałam na niego niezrozumiale.
- To - teraz powiedział to Hawkeye wskazując konkretnie na moje włosy. Czyli tracąc przytomność musiałam dość mocno osłabnąć, że miałam teraz naturalny kolor włosów i zapewne oczu też. Ouuu.. kiepsko trochę. No cóż, trudno powiem im, ale nie wszystko oczywiście.
- No to ja nie jestem do końca człowiekiem... - zaczęłam.
- To już zauważyliśmy - moją wypowiedź przerwał Stark, na którego spojrzałam wkurzona, bo nie lubię jak ktoś mi przerywa. - Ale no tak kontynuuj.
Stwierdziłam, że powiem im tylko o zmiennokształtności. Im mniej wiedzą tym lepiej.
- No więc kończąc, jestem zmiennokształtną czyli mogę zmieniać się w różne zwierzęta, które znam, no i wiem jak wyglądają. Mogę być także taką hybrydą człowieka i jakiegoś zwierzęcia. Na przykład tak - na mojej głowie była teraz para białych kocich uszek, a tam gdzie jest kość ogonowa to wyrastał długi, również biały ogon. Bohaterzy patrzyli na mnie zdziwieni. Thor tak samo, ale Loki nie ukazywał emocji, chociaż wiedziałam, że go zainteresowałam. - No i potrafię także zmieniać kolor włosów i oczu co już pewnie zauważyliście. To mogę iść do domu?
- A co ci tak tam śpieszno?
- Mam psy i kota, którymi chciałabym się w końcu zająć, bo nie ma mnie w domu od wczoraj, ale będąc tu nie mam jak - zaczynałam się irytować. No kurde wiedzą, co chcą to niech mnie wypuszczą. Dobrze, że temat skoku z dachu jest przynajmniej nie poruszony.
- No dobra, ale ktoś pójdzie z tobą.
- Po co?
- Masz jakiegoś prawnego opiekuna?
- No nie.
- Więc ja będę taki łaskawy i cie adoptuje - powiedział zadowolony z sobie Stark. Przecież ja jestem pełnoletnia! A, no tak, przecież wyglądam na 16-latkę. Dobra niech mu będzie, bo nie odpuści.
- Zgoda, ale moje zwierzątka będą ze mną.
- No dobra - widziałam, że był niechętny do tego pomysłu. Zaśmiałam się widząc jego minę inni zresztą też.
- Chodź na dół to podjedziemy pod twoje lokum weźmiemy zwierzaki i wracamy. Proste? Proste.
- A co z moimi rzeczami?
- O to się nie martw. Zabierasz tylko najważniejsze rzeczy a ciuchy dostaniesz tutaj.
- No dobra, ale wolałabym się przebiec, dawno nie biegałam, a lubię to robić. Podam adres i może pan tam podjechać - nie wiedziałam już jak się do nich zwracać więc postanowiłam na formy grzecznościowe.
- Żaden pan. Tony wystarczy. Inni pewnie mają te same zadanie, tak? - wszyscy przytaknęli.
- No dobrze, to kto ze mną biegnie? Bo stawiam, że sama nie mogę.
- Ja mogę pobiec - Kapitan Ameryka zgłosił się na ochotnika. Zobaczymy jaką ma kondycję.
- Dobra, tylko ostrzegam biegniemy szybko.
- Oczywiście.
- A może byś się przedstawiła, my tu gadu gadu, a się nie przedstawiliśmy sobie - Czarna Wdowa dała dobry pomysł, znowu zapomniałam o jednej z ważniejszych rzeczy, przedstawić się. Pewnie i tak mnie już znali i ja ich też, ale kulturę trzeba zachować.
- Alice, miło mi - no i od prawej zaczęli się przedstawiać Clint, Natasha, Bruce, Steve, Rhodey, Tony, Thor no i Loki. Po tym całym przedstawieniu poszłam do pokoju po buty i zjechaliśmy ze Steve'm na dół ówcześnie podając Starkowi adres. Biegając poznaliśmy się trochę, nawet fajny był, ale nie mój typ. Szybko byliśmy u mnie w mieszkaniu. Otwierając drzwi rzucił się na mnie mój kochany chart i rottweilerka, a kotka czekał aż do niej podejdę. Kapitan trochę dziwnie patrzył na mnie i moich podopiecznych, ale trudno. Po spakowaniu najważniejszych rzeczy w sportową torbę zeszliśmy na dół gdzie czekał już Stark. Widząc grzecznie idącego obok mnie rottweilera, charta i kota w ramionach bardzo się zdziwił, ale tak jak Steve nic nie powiedział. Usiadłam na tylne siedzenia samochodu, a Kapitan usiadł z przodu. Teraz zaczynam nowe życie i cieszę się z tego. Mimo wszystko jestem zadowolona, że tak to się potoczyło.
CZYTASZ
Say you love me/Bucky Barnes
Fanfic"- To nie moja wina, że się w Tobie zakochałam! - dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Już chciałam wybiec z pokoju, ale ktoś mnie powstrzymał trzymając mój nadgarstek." ~fragment opowieści Pierwszy rozdział: 29 sierpnia 20...