Obudziłam się gdzieś po 10. Nadal byłam zmęczona. Podniosłam się do siadu i przetarłam dłonią zaspane oczy. Jednak coś było nie tak. Widziałam tylko ciemność.
- LOKI! - krzyknęłam na tyle głośno na ile pozwalało mi zaschnięte gardło.
- Al, co się stało? - słyszałam jak do pokoju wchodzi wcześniej zawołany osobnik.
- Loki, powiedz mi co teraz robię - powiedziałam cicho i spokojnie.
- Ale...? - wydawał się zdezorientowany. Nie dziwię się, bo kto normalny pyta co robi?
- Po prostu mi powiedz. Wyjaśnię za chwilę - obawiałam się tego co mi powie.
- No dobra, siedzisz na łóżku, nogi przykryte masz kołdrą i wpatrujesz się w ścianę na przeciwko.
- Mam otwarte oczy? - zapytałam niepewnie.
- Tak - odpowiedział. O nie, nie, nie. Strange zabije cię! Obiecuje.
- Alice mów co się stało. Martwię się - słyszałam jego zatroskany głos.
- Loki, ja nie widzę - szepnełam.
- CO?! - dawno nie słyszałam, żeby krzyczał tak głośno - Idziemy do tego czarodzieja. Teraz - nie protestowałam.
- Tylko najpierw się ubiorę. Mógłbyś zawołać Wandę lub Natashę? - zapytałam nieśmiało. Przecież jak to brzmi? Hej pomożesz mi się ubrać, bo straciłam wzrok przez głupie zaklęcie, a tak w ogóle ładna pogoda, tylko szkoda, że jej nie widzę? Brzmi to idiotycznie.
- Jasne, już wołam. Nie ruszaj się tylko - był już trochę spokojniejszy.
- Nie mam zamiaru, uwierz - i znowu się położyłam. Zdałam się tylko na słuch. Loki wyszedł, a ja słyszałam jego oddalające się kroki. Wokół mnie nie panowała cisza, jak zawsze myślałam. Przytłumione głosy z salonu, prąd przepływający przez kable, dźwięki miasta, mój oddech i bicie serca. Z holu słyszałam przyspieszone kroki dwóch osób. Jedną z tych osób był na pewno Loki, miał długie kroki. Drugą osobą musiała być kobieta. Miała średnie kroki, które stawiała bardzo lekko i właściwie bezdźwięcznie. Musiała to być Natasha. Byli już przed drzwiami. Kiedy weszli nadal leżałam.
- Hej młoda, co jest? Jeleń nic nie chciał mi powiedzieć, utrzymując, że to ważne - słyszałam jak Loki prychnął na nazwanie go jeleniem. Nat miała zatroskany głos.
- Natasha, ja... - zawachałam się - ja nie widzę.
- Co?! Ale jak to się stało? - wytłumaczyła jej co i jak.
- Więc już wiesz w czym masz pomóc? - zapytał Loki.
- Dlaczego nie użyjecie magi?
- Nie wiemy jak zareaguje. Stało się to przez magię i nie chcemy, aby było jeszcze gorzej - odpowiedziałam.
- No dobra. Loki wychodzisz, a Alice wstań to pomogę ci dojść do garderoby - i tak się stało. Nat pomogła mi coś wybrać, nawet mnie lekko pomalowała i uczesała. Byłam jej wdzięczna. Zdjęłam buty, które miałam założone. Dzięki temu czułam lekkie wibracje od podłogi i wiedziałam czy ktoś idzie. Zdałam się bardzo dużo na węch i słuch. Razem z kobietą szłyśmy w stronę salonu. Z tego co mi powiedziała miałam ubrane czarne getry i bordowy sweterek. Coraz wyraźniej słyszałam głosy pochodzące z salonu. Kiedy mnie zobaczyli umilkli.
- Zanim o cokolwiek zapytacie, nie widzę - i wyjaśniłam im dlaczego.
- Czyli podsumowując, wczoraj doktor robił czary mary i się postarzałaś, co tłumaczy twój wygląd, rano jak się obudziłaś okazało się, że nie widzisz. Nie używasz magi, bo nie chcecie, żeby się pogorszyło i po śniadaniu idziecie spróbować to wszystko odkręcić, dobrze zrozumiałem?
- Clint, idealnie to ujołeś.
- Świetnie. To Alice je śniadanie i idziemy do Strange'a - powiedział ochoczo Tony. Musiałam ostudzić jego zapał.
- Idę tylko ja, Wanda i Loki. Lepiej, żeby nie było nas za dużo - naburmuszył się - Przepraszam cię Tony, ale naprawdę im mniej nas tym lepiej. Chce, żeby sanktuarium jeszcze trochę postało.
- Al, tu śniadanie dla ciebie - Bruce podał mi talerz.
- Dziękuję, co na nim jest? - czułam sałatę, ogórka i chyba rzodkiewkę.
- Kanapki z serem, sałatą, ogórkiem i rzodkiewką - czyli z moim węchem nie jest tak źle.
- A ile ich jest? - pewnie będą chcieli wcisnąć mi jak najwięcej jedzenia. Nie moja wina, że tak mało jem.
- Trzy - powiedział trochę niepewnie.
- Zjem dwie. Jeszcze raz bardzo dziękuję - no i zabrałam się za jedzenie. Były pyszne, ale byłam pełna po dwóch.
- Idziemy już? - usłyszałam głos Wandy za mną. Skinęłam głową i wstałam powoli. Loki złapał mnie delikatnie za rękę i poprowadził do wyjścia. Ubrałam buty i poszliśmy.Wyszliśmy przed Avengers Tower. Wszędzie było strasznie głośno. Było to bardzo dziwne uczucie. Wszystko słyszeć i czuć, ale nie móc tego zobaczyć. Strange naprawdę cię zabiję. Złapali taksówkę i pojechaliśmy pod sanktuarium.
Na miejscu byliśmy po 25 minutach. Po zapłacenia skierowaliśmy się do swojego celu. Stephen już chyba na nas czekał, bo nie zdążyliśmy nawet zapukać, a drzwi już się otworzyły.
- Widzę, że już zobaczyliście skutek uboczny - powiedział spokojnie mag.
- Skutek uboczny?! Ja nie widzę do cholery jasnej! Oby to było odwracalne, bo naprawdę cię zabiję! - zaczęłam na niego krzyczeć. Usłyszałam jakiś szmer za drzwiami - Nie no znowu? - jęknełam. Już mnie nie obchodziło, że nie powinnam używać magi. Otworzyłam drzwi siłą woli - Co znowu chcecie? Albo nawet nie odpowiadajcie - i znowu ktoś wylądował w portalu. Nikt nie próbował mnie powstrzymać, bojąc się, że też tak może wylądować. Byłam zła. Tak naprawdę to strasznie się bałam. Nie chciałam być ślepa do końca życia.
- To zacznijmy od początku - zaczął spokojnie Strange. Widział w jakim stanie jestem. - Taki rytuał, zaklęcie może mieć takie skutki. Ostrzeżenia powinny być na początku - mruknął - Jest to odwracalne. Samo zniknie.
- Kiedy? - do rozmowy dołączył Loki.
- Za jakiś czas - szepnął, ale wszyscy go słyszeli.
- A tak konkretniej? - dopytywała Wanda.
- Do tygodnia - powiedział.
- Ważne, że zniknie - westchnęłam.
- Zostaniecie na herbacie? - zapytał uprzejmie domowinik.
- Chętnie - mruknęliśmy.W trakcie picia herbaty coś sobie przypomniałam. Zrobiłam koło ręką i otworzył się portal, z którego wyleciało kilku chłopców, sądząc z jakim hałasem upadli.
- Co mówiłam o podsłuchiwaniu?
- Że nie można tego robić, a tym bardziej jeżeli są to rozmowy mistrzów - odpowiedzieli zgodnie.
- Pięknie, czyli coś pamiętacie. Wszyscy na salę do ćwiczeń. Odbędą się dodatkowe zajęcia. Raz, raz już was tu nie widzę - i pobiegli.
- Dosłownie nie widzisz - parsknął Loki.
- Oj zamknij się, bo też wylądujesz w dziurze - ale też się zaśmiałam. - Idziemy? Trzeba im pokazać jak dobrze walczyć - uśmiechnęłam się szeroko.
- Będziesz prowadzić lekcje nie widząc? - powątpiewał Stephen.
- Dokładnie i skopię ci tyłek staruszku - powiedział pewnie.
- Staruszku? Ja ci dam staruszku. Zobaczysz jak to jest walczyć z największym magiem - był pewny swoich słów.
- To nie jest niebezpieczne? - wtrąciła Wanda.
- Przeżyje, spokojnie, nie takie rzeczy się robiło - uśmiechnęłam się pewnie. Może ja nie widzę, ale mam przewagę. Wstałam i skierowałam się do wyjścia z pokoju - Eee wskaże mi ktoś gdzie są drzwi? - i wszyscy zaczęli się śmiać.__________________________________
Rozdział nie sprawdzony.Powiem Wam, że ostatnio był u mnie w szkole karnawał w młodszych klasach i jeden chłopiec przebrał się za Thora! Miał taki fajny Stormbreaker (tak to się pisze?) i tak bardzo chciałam podejść i zobaczyć go z bliska. Mega🖤
Przepraszam, że nie ma drugiej książki, tytuł taki sam, okładka taka sama, ale naprawdę nie mam czasu. Jestem przemęczona. Nie mam kompletnie czasu na napisanie czegokolwiek.
Mam straszny natłok nauki (ósma klasa pozdrawia).
Pytanie, czy ktoś się orientuje czy są jakieś dobre szkoły, najlepiej w Gdyni. Mam duży problem z tą kwestią i może ktoś zna jakąś fajną w szkołę.
CZYTASZ
Say you love me/Bucky Barnes
Fanfic"- To nie moja wina, że się w Tobie zakochałam! - dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Już chciałam wybiec z pokoju, ale ktoś mnie powstrzymał trzymając mój nadgarstek." ~fragment opowieści Pierwszy rozdział: 29 sierpnia 20...