Mała zemsta

3.9K 184 7
                                    

Postanowiliśmy się z Lokim trochę bardziej poznać. Graliśmy w pytania, zrobiliśmy sobie maraton filmowy i postanowiliśmy się jakoś zemścić na innych. Dlatego rano przed wyjściem z pokoju wyglądałam jak Jane i szłam z Lokim pod ramię. Chcieliśmy w ten sposób wkurzyć Thora. Udało się.
- Loki!! - gromowładny wściekł się i bardzo dobrze. - Co tu robi Jane i dlaczego jesteś tak blisko niej?! Dobrze wiesz o naszym braterskim pakcie!
- Chciałbym ci przypomnieć. My nie jesteśmy braćmi - mina Thora była coraz bardziej wkurzona. - A Jane? Była tu dzisiaj? Nie widziałem jej.
- Jak to nie?! Stoi obok ciebie!
- Naprawdę? - udawał zdziwionego i rozglądał się dookoła. - Nie widzę.
- Jane, skarbie, odejdź od tego Kłamcy. Jeszcze ci coś zrobi - on serio uwierzył w całą tę szopkę? Inni patrzyli na nas niezrozumiale. A ja na przeciw Thorowi pocałowałam Lokiego w policzek z wrednym uśmieszkiem.
- Nie jestem Jane. A z tego co wiem miałeś mi się na oczy nie pokazywać. Odejdź póki jestem jeszcze miła.
- Ale kotku, co on ci namieszał w głowie?! Jesteś moją Jane - on nadal w to wierzy. Inni chyba już się skapnęli, że to ja.
- Thor, chyba to naprawdę nie jest Ja... - Kapitan nie dokończył.
- TO JEST MOJA JANE. TYLKO TEN PSYCHOPATA NAMIESZAŁ JEJ COŚ W GŁOWIE - wrzasnął, a na dworze zaczęło padać i grzmieć.
- Nie pacanie. Nie jestem​ jak to ująłeś "twoją Jane" - zrobiłam cudzysłów w powietrzu. - Dałam ci szansę - moja magia znów podniosła go nad podłogę. - Nie pamiętasz wczorajszej lekcji? Inni się już połapali kim jestem. A ty? - chyba już się zorientował. - Oo, zorientowałeś się? Jak miło. Ale już jest za późno - wyszłam na balkon z nim lecącym za mną. Nie mógł się odezwać przez jedno proste zaklęcie, jednak trudne do zdjęcia. Tak samo jak nie mógł przywołać swojego młota. - Nic nie mówisz? - podniosłam jedną brew. - A no tak. Nie możesz. Może w Asgardzie ci pomogą. - zwróciłam swój wzrok na niebo. - Heimdall'u otwórz most i zabierz Thora do Asgardu! - wykrzyknęłam i po chwili Thora już nie było. - Nareszcie - weszłam do salonu. - A wy? Co się tak patrzycie? Chcecie skończyć jak tamten młotek? Wychodzę dzisiaj na cały dzień odwiedzić znajomych. Loki idzie ze mną - ustaliliśmy wcześniej z Lokim, że pójdzie ze mną do Hadesu. Klimat nie powinien na niego źle wpływać, bo jest Lodowym Olbrzymem, a oni będą się martwić. Zwróciłam się teraz do Boga kłamstw. - Wyruszymy za chwilę, tylko pójdę się przebrać - i poszłam w stronę pokoju, a Loki za mną. Po drodze zaczęliśmy się śmiać, a ja zmieniłam jeszcze swój wygląd na ten naturalny. W garderobie przebrałam się długą czarną suknię i pelerynę w tym samym kolorze. Do tego ubrałam wysokie czarne szpilki, pomalowałam się i byłam gotową.

Poszliśmy w stronę dachu. Po drodze mijaliśmy ​salon, więc powiedziałam jeszcze coś innym.
- Nie radzę nas szukać. I tak nie znajdziecie. Też się nie dodzwonicie. Idę odwiedzić starych przyjaciół, a skoro już wiecie kim jestem powiem wam, że nie będzie mnie na ziemi. Stark powinien widzieć do kogo idę. Będziemy wieczorem albo w nocy - powiedziałam to obojętnie. Może nie byłam już tak zła jak wczoraj, ale chciałam im dać nauczkę, że moich rozmów się nie posłuchuje. Ruszyliśmy dalej. Na dachu rozłożyłam skrzydła i wytworzyłam portal. Przeszliśmy przez niego bez większych trudności. Wyszliśmy akurat w moim starym pokoju. Uśmiechnęłam się. Nic się tu nie zmieniło. No może jest trochę czyściej.
- To była moja komnata. Teraz pojdziemy do głównej części i poszukamy jakiś domowników - on tylko kiwnął głową. Był ubrany w czarny garnitur. Idealnie tu pasował. Ja jeszcze przed wyjściem zdjęłam pelerynę, nałożyłam coś a'la diadem i przybrałam mój wygląd stąd. Czyli długie czarne włosy i zielone oczy. W sumie trochę jak damska wersja Lokiego. Wyczarowałam przed nami lustro. Wyglądaliśmy bardzo podobnie. Uśmiechnęliśmy się na ten widok. Zaczęliśmy się traktować jak rodzeństwo. Byliśmy do sobie podobni nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru. Dumnym krokiem i z maską obojętności na twarzy wyszliśmy z komnaty. Jak mijaliśmy służbę, która była tu kiedy jeszcze tutaj mieszkałam, kłaniała mi się. Może nie wspominałam, ale jestem damą dworu. Zauważyłam jakąś służkę. Chyba nowa.
- Gdzie znajdę Hadesa i Persefone?
- Pan Hades i pani Persefona kazali nikogo do siebie przyprowadzać i nie mogę udzielić takiej informacji osobą z zewnątrz - na pewno nowa. Ja? Z zewnątrz​? No chyba nie. Czy ona wie kim ja jestem?
- Słuchaj mnie - odezwałam się do niej zimnym tonem. - Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego kim jestem? - zaczęła się bać i pokręciła przecząco głową. - To ja ci to uświadomie. Jestem pierwszą damą królewską i mam pełne prawo się z nimi widzieć kiedy będę miała ochotę. A ty, teraz mnie grzecznie do nich zaprowadzisz. Nie chce słyszeć żadnych słów sprzeciwu. Uprzedze twoje pytanie. On jest ze mną. Idzie do pary królewskiej tak samo jak ja. Zrozumiałaś? - złapałam ją za podbródek wbijając jej przy tym ostre paznokcie i zmusiłam, aby patrzyła w moje oczy. Była przerażona. Puściłam ją z zadowolonym uśmiechem. - Prowadź - ona jak ją puściłam od razu spuściła głowę i pokiwała ją potwierdzająco. Poszła przed sobie.
- Nie wiedziałem, że mam doczynienia z tak wysoko postawioną osobą. Mam się kłaniać? Tylko nie wrzuć mnie do lochu za taką zniewagę, o pani - wyszeptał mi do ucha Loki. Ja się tylko się uśmiechnęłam i poszłam za służką. Zatrzymała się przed komnatą, z której usłyszałam płacz dziecka.
- To tutaj pani i proszę o wybaczenie za moje wcześniejsze karygodne zachowanie.
- Później zastanowię się co z tobą zrobić. Podaj mi swoje imię, abym później mogła cię znaleźć.
- Karen, pani.
- Odejdź - wręcz uciekła. Zaśmiałam się. Dawno nie budziłam postrachu. Brakowało mi tego. Tutaj byłam zupełnie inną osobą niż na Midgardzie. Weszłam do komnaty bez pukanie, a mężczyzna podążył za mną.
- Kazałam nikogo tutaj nie wpuszczać! - Pers wykrzyknęła do jakiejś służki, którą odprawiłam. Była to jakaś starsza, więc mnie poznała.
- Nawet mnie? - zapytałam z żalem.
- Al! Jak miło cię widzieć. Myślałam, że przybędziesz później - podbiegłyśmy do siebie i się przytuliłyśmy. - A to kto? - wskazała na Lokiego.
- Mój przyjaciel. Pewnie wiesz już co się stało no górze więc nie będę ci tłumaczyć - Pers czasami miała wizję ze mną. Najczęściej wtedy kiedy byłam mocno wkurzona. Nie wiem czemu tak było. Ona się tylko zaśmiała.
- No tak, ale wypada spytać. Persefona, miło poznać.
- Loki, panią również. To zaszczyt - złapał jej wyciągnięta dłoń i pocałował jej wierzch.
- Żadna "pani" Persefona albo Pers wystarczy - jak oni się zapoznawali, ja podeszłam do łóżeczka. Spał tam malutki chłopiec przytulając się do malutkiego cerbera. Właśnie ja się jeszcze nie przywitałam z Nyks i Hadesem.
- Pers idę się przywitać z Hadesem i Nyks.
- Tak jasne. Hades jest w gabinecie, a Nyks pewnie straszy nowych w głównej sali.
- Dzięki - szłam już w stronę gabinetu. Tam jak mówiła Pers zastałam Hadesa.
- Witaj, Alice - wstał od biurka.
- Witaj, Hadesie - podeszłam bliżej jego i poprostu przytuliłam. Nie zbyt to lubił, ale odwzajemnił gest. - Nyks jest w głównej sali?
- Raczej tak. Poczekaj zawołam ją - zamknął na chwilę oczy, a za drzwiami gabinetu już było słychać bieg dużego cerbera. Wyszłam przed gabinet i zostałam powalona na ziemię.
- Ja też się cieszę, że cię widzę, ale proszę zejdź ze mnie - cerberka posłusznie ze mnie zeszła. Zmniejszyłam ją do rozmiarów średniego psa i przyklęknęłam przy niej. Po przywitaniu poszliśmy z nią i Hadesem do pokoju jego pierworodnego. Tam zastałam interesujący widok, a mianowicie Lokiego trzymającego małego synka Persefony, który bawi się jego włosami. Zaśmiałam się i pomogłam Lokiemu wydostać się od tego małego "potwora" jak to go nazwał. Wzięłam dziecko na ręce i zaczęłam nim delikatnie podrzucać. Mały Chris śmiał się do rozpuku. Po skończonej zabawie oddałam go Pers na karmienie. Usiedliśmy wszyscy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać. Piliśmy przy tym trochę. Skończyło się na tym, że przysnęłam na ramieniu Lokesa. Dalej już nic nie pamiętałam.

Say you love me/Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz