Wschody i zachody słońca

1.7K 111 17
                                    

Wieczorem postanowiliśmy, że pójdziemy na spacer, żeby się choć trochę odstresować. Z racji, że nie chciało mi się wstawać i byłam też trochę zmęczona James wziął mnie na ręce i wyszedł z pokoju. Dla naszej wygody weszłam mu na plecy, a mężczyzna trzymał mnie pod udami. Obejmowałam delikatnie jego szyję rękami, żeby nie spaść. Oparłam głowę o ramię mężczyzny patrząc przed siebie. Zdążyliśmy akurat na zachód słońca. Patrzyłam na to zauroczona. Potem James chodził ze mną na plecach między domami Wakandyjczyków. Bardzo mi się podobały. Po jakimś czasie zamknęłam oczy. Powieki wydawały się dziwnie ciężkie. Nie zauważyłam lekkiego uśmiechu Jamesa i kiedy wszedł do jakiegoś domku. Ostatnie, co widziałam to twarz bruneta jak mnie kładzie na łóżku.

Brązowowłosy mężczyzna położył Alice na łóżku w swoim dawnym domku. Mieszkał tu, kiedy przybył. Nie chciał się wtedy narzucać T'Challi i Shuri. Do pałacu przeniósł się dopiero, kiedy uznał razem z lekarzami, że nie stanowi już dużego zagrożenia dla wszystkich dookoła. Teraz od czasu do czasu wracał tutaj, żeby odetchnąć, albo po prostu pozbierać myśli. Patrzył na śpiąca Alice z lekkim uśmiechem. Nie sądził, że po tym wszystkim spotka kogoś kto go zaakceptuje. Oczywiście nie licząc Steve'a. Ona jednak zrobiła coś więcej. Powiedziała, że go kocha. W pierwszej chwili nie chciał dopuścić tej myśli, ale uczucie wygrało. Dalej bał się, że może coś jej zrobić. Nawet dzisiaj. Ale ona się nie bała. Nie mógł tego pojąć. Cieszył się jednak, że go nie odtrąciła. Zależało mu na niej. Odgarnął jej włosy z twarzy, a po chwili poczuł jak łapie go za rękę dalej śpiąc. Kiedy chciał zabrać dłoń, tylko mocniej go trzymała. Trochę niepewnie położył się obok dziewczyny. Alice od razu się w niego wtuliła łapiąc dłonią jego koszulkę i mocno trzymając. Uśmiechnął się delikatnie i zamknął oczy. Nie zasypiał. Nie chciał, ale też nie był śpiący. Czekał aż białowłosa się obudzi.

Poczułam, że leżę na czymś, albo bardziej kimś. Uchyliłam lekko powieki. Znajdowałam się na klatce piersiowej Bucky'ego trzymając go za koszulkę. Chyba tylko siłą woli się nie zarumieniłam. Spojrzałam na jego twarz z dołu. Miał zamknięte oczy, ale widziałam, że nie spał. Na dworze było jeszcze ciemno.
- Dzień dobry kochanie - powiedział cicho z lekkim uśmiechem. - Jak się spało? - zapytał równie cicho.
- Hej - uśmiechnęłam się do niego. - Bardzo dobrze - z powrotem zamknęłam oczy kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Pokaże ci coś - powiedział po niedługim czasie. Pokiwałam tylko głową dalej nie wstając. Wstał z łóżka trzymając mnie pod udami. Wyszedł z pokoju idąc przed siebie. Nie widziałam dokąd idzie, bo miałam zamknięte oczy. Po kilku minutach marszu powiedział, żebym otworzyła oczy i spojrzała na widok przed nami. Zrobiłam to, o co prosił. Otworzyłam usta ze zdumienia. Mogłam stwierdzić jedno. Wschody były jeszcze piękniejsze niż zachody. Oby dwa zjawiska jednak były cudowne. Można by było powiedzieć, że nawet magiczne.
- Podoba się? - zapytał z uśmiechem.
- To jest...wow - wykrztusiłam w końcu. Mężczyzna zaśmiał się cicho z mojej reakcji, po czym pocałował w skroń. Odwróciłam głowę w jego stronę. - Dziękuję - szepnęłam i pocałowałam go. Byłam naprawdę szczęśliwa. Nie potrzebowałam dużo. Wystarczyła mi bliskość osób, które kocham. James był oczywiście na pierwszym miejscu. Skończyliśmy się całować po długim czasie. Słońce już było w pełnej okazałości na nieboskłonie. Przytuliłam się do niego mocno chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Po raz kolejny zaczął gdzieś iść. Nie patrzyłam napawając się tylko jego bliskością.
- Kocham cię - wyszeptałam. Mocno się go trzymałam, a mówić te dwa słowa nie patrzyłam na niego. Może się bałam? Sama nie wiedziałam.
- Ja ciebie też kochanie - kiedy usłyszałam odpowiedź uśmiechnęłam się jakby z ulgą. I czego ja się bałam? Z tego, co dałam radę się zorientować weszliśmy, znaczy James wszedł, do pałacu. Szedł chyba w stronę kuchni. Jak się potem okazało, nie myliłam się. Mężczyzna poprosił o śniadanie do pokoju. Nie byłam głodna, ale nic nie powiedziałam. James poszedł do jego pokoju. Tam usiadł na łóżku trzymając mnie na kolanach. Panowała między nami przyjemną cisza. Ktoś zapukał.
- Proszę - powiedział James. Do pokoju weszła jakaś dziewczyna z śniadaniem. Tackę położyła na stoliku i życząc smacznego wyszła. Nie odsuwałam się od niego. Jakoś nie czułam takiej potrzeby.
- Alice - odsunął mnie kawałek, ale nadal siedziałam na jego kolanach. Spojrzał na mnie wymownym wzrokiem. Westchnęłam w duchu zrezygnowana, po czym wzięłam kanapkę i zaczęłam powoli jeść. Mężczyzna również zaczął jeść. Kiedy skończyliśmy James się położył. Za pomocą magi zmieniłam się w kota i zwinęłam w kłębek na jego klatce piersiowej. Czułam jak głaszcze mnie między uszkami, na co niekontrolowanie zamruczałam. Zaśmiał się cicho i nie przerywał pieszczoty. Cicho mrucząc, zasnęłam.

Say you love me/Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz