Ognista furia

989 72 10
                                    


Drużyna z Fairy Tail, która miała wspomóc Natsu w akcji ratunkowej, zatrzymała się przed ogromną, skalną ścianą.

– To dziwne... – powiedziała cicho Erza. – Według słów Mistrza, tutaj powinna znajdować się ich gildia.

– To prawdopodobnie sprawka run – powiedziała Levy. – Zostawcie to mnie! – Na te słowa Scarlet skinęła głową i odwróciła się do pozostałych.

– Słuchajcie, najważniejszą rzeczą jest pokonanie Bokyaku. Musimy się go pozbyć, zanim ponownie namiesza nam w głowach. Gdy tylko Levy zdejmie runy, Gajeel i Wendy polecą na tyły gildii, gdzie najprawdopodobniej się on znajduje. My będziemy ich osłaniać przed ewentualnym atakiem wroga i gdy będzie to możliwe, pomożemy Natsu w walce.

– Mam nadzieję, że Panu Natsu nic nie będzie – powiedziała zmartwiona Wendy.

– Bez obaw. Wierzę w niego. Na pewno da sobie radę – odpowiedziała Erza spokojnym głosem, lekko się uśmiechając. Nie wiedziała jeszcze jak bardzo się myliła.

– Gotowe! – krzyknęła po kilku minutach Levy.

– Dobra robota mała! Gihi – Gajeel wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Skała przed nimi zafalowała lekko, po czym zniknęła, odsłaniając siedzibę gildii Deadly Cold. Czarne, ponure mury zamczyska były poprzetykane gdzieniegdzie lodem, który zdawał się utrzymywać je w pionie. Przed wejściem czekała na nich dwójka magów, których Erza i Gray rozpoznali z przyjęcia na zamku Cross.

– Gajeel, Wendy! – wykrzyknęła czerwonowłosa, na co dwójka przyjaciół poderwała się w powietrze przy pomocy swoich Exceedów i pomknęła przed siebie.

– Nie tak prędko – uśmiechnął się jeden z nich, pokazują rząd ostrych zębów – Laserowa sieć!

Kula złożona z promieni, które zdolne były przeciąć lód Gray'a poszybowała prosto na dwójkę Smoczych Zabójców. Nie zdążyła ich jednak dosięgnąć – zamiast tego trafiła w lodową tarczę czarnowłosego i roztrzaskała ją na drobne kawałki.

Magini Nicości zerwała się, aby ich dogonić, drogę jednak zagrodziła jej Erza.

– Nie dam ci przejść. Podmiana! – krzyknęła i przyodziała się w Zbroję Niebiańskiego Koła. – Blumenblant!

Okrąg z mieczy, który wytworzyła wokół siebie, poleciał prosto na przeciwniczkę, zmuszając ją do uniku i rezygnacji z pościgu.

***

Lucy poczuła jak wspomnienia przelatują jej przez głowę z prędkością światła. Zdołała wychwycić jedynie niektóre urywki – budynek gildii, kawałek imprezy, uśmiechniętą twarz chłopaka w różowych włosach, jego ciepły uścisk. Jej serce ścisnęło się na ten widok.

Otworzyła oczy i nagle poczuła, jak jej serce przestaje bić na moment, gdy uświadomiła sobie, kim jest osoba w szponach śmierci.

– Natsu!!! – wykrzyknęła, a z jej oczu poleciały łzy. Musiała coś szybko zrobić, potrzebowała planu, musiała go uratować.

– Otwórz się Bramo Wielkiego Raka, Cancer! Otwórz się Bramo Barana, Aries! – W ułamku sekundy wezwała swoje Gwiezdne Duchy. – Błagam, oswobodźcie Natsu!

– Ebi! – odparł krab i ruszył w kierunku chłopaka.

– Aries, ochraniaj Cancera!

– Hai, sumimasen! – odkrzyknęła i ruszyła na pomoc zodiakowi.

Nożyce kraba, zdolne przeciąć niemal wszystko, sprawnie uwalniały Dragneela z uścisku śmierci. W tym samym czasie Aries przy pomocy swojej wełny hamowała ataki przeciwnika.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz