Miasto kwiatów

698 59 10
                                    


Lucy zakrztusiła się kurzem, który wzleciał w powietrze, zasłaniając wszystko szarą chmurą.

– Matko... kochana... czy ktoś tutaj sprząta? – zaraz jednak pożałowała swojej wypowiedzi, przez którą wleciało jej do ust jeszcze więcej pyłu. Zakaszlała mocniej, czując jak w kącikach oczu pojawiają jej się łzy.

Zirytowanie minęło w mgnieniu oka, gdy zauważyła okładkę księgi leżącej pod jej stopami. Musiała wypaść z półki, gdy sięgała po coś innego, przy okazji wzniecając tumany kurzu.

– Levy, chodź tutaj szybko, znalazłam! – czuła jak zaczyna wypełniać ją podekscytowanie.

– Już lecę! – głos przyjaciółki dobiegał z oddali, więc przed jej pojawieniem się Lucy zdążyła ułożyć księgę na stole, otwierając na pierwszej stronie.

– Kurczę, bez słownika się nie obejdzie – mruknęła. Na widok zawiłych liter jej ekscytacja nieco osłabła.

– Spokojnie! Znam trochę ten język, więc z małą pomocą słownika szybko się z tym uporam – Levy zaczynała już grzebać po półkach w poszukiwaniu pomocnej książeczki.

– Uważaj Levy, tam jest... – nie dokończyła, bo dziewczyna zdążyła już wzniecić kolejną szarą chmurę, na szczęście mniejszą niż poprzednio.

– Mam – wykrztusiła i podeszła do Lucy machając rękami, jakby chciała odpędzić od siebie wszechobecny pyłek.

Po kilku godzinach nużącej pracy, przy pomocy magicznych okularów, słownika i mądrości Levy, udało im się odszyfrować znaczną część treści. To czego się dowiedziały, wprawiło je w zdumienie.

– Jeśli dobrze rozumiem, z tych zapisków wynika, że Gwiezdne Duchy wciąż są ze mną związane kontraktem – w sercu Lucy rozpaliła się iskierka nadziei.

– Tak, ale żeby je przyzwać będziesz potrzebowała innych kluczy niż te co teraz posiadasz – uzupełniła Levy.

– Tylko jakich dokładnie... – zamyśliła się blondynka.

– Hmm... Mam! – Levy wskazała palcem fragment tekstu. – „Tak jak Gwiezdny Mag przeszedł swą transformację w Maga Czarnej Dziury, tak i jego klucze muszą przejść podobną przemianę."

– Czyli, że co, trzeba je naznaczyć Znakiem Śmierci? – pomysł wydawał się Lucy dość absurdalny, jednak nic innego nie przyszło jej do głowy.

–Niekoniecznie. Tutaj dalej jest opis jak można przeprowadzić transformację kluczy, ale... Niestety, nic z niego nie rozumiem. Tych słów nie da się chyba przetłumaczyć na nasz język dosłownie – westchnęła Levy.

– Nie przejmuj się Leviś, już i tak odwaliłaś kawał świetnej roboty – Lucy nie chciała, żeby przyjaciółka się jeszcze przez nią zamartwiała.

– Tak, ale... No właśnie! – uderzyła drobną dłonią w czoło, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Trzeba z tym pójść do eksperta od kluczy.

– Myślisz o tym, o kim ja myślę? – upewniła się Lucy.

– Pora ponownie odwiedzić Crocus! – wykrzyknęła z entuzjazmem.

***

Po ustaleniu wszystkich szczegółów wyruszyły w podróż do stolicy Fiore. Razem z nimi pojechali Erza i, o dziwo, Natsu wraz z Happym. Lucy była pod wrażeniem, że Dragneel z własnej woli wyraził chęć towarzyszenia im w tej długiej podróży, podczas której większość czasu spędzali w środkach transportu. Co prawda przed pierwszym wejściem do pociągu Natsu nieznacznie się zawahał, blednąc na twarzy, jednak zaraz później hardo wkroczył wprost do wnętrza bestii. Lucy była mu wdzięczna za to, że postanowił jej towarzyszyć, więc starała się umilić mu podróż, pozwalając spać na swoich kolanach. Głaskała delikatnie jęczącego Dragneela, modląc się w duchu, żeby jednak nie zwrócił swojego śniadania. Erza i Happy posyłali jej znaczące spojrzenia, które starała się dzielnie ignorować. Nie miała co liczyć na wsparcie Levy, bo ta całą podróż spędziła z nosem w książce.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz