Wielki czyn

557 55 14
                                    

Chwilę po opuszczeniu jaskini, Lucy zwolniła nagle kroku, zostając w tyle. Szła coraz wolniej, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Pogrążona we własnych myślach, nie zauważyła, że się zatrzymała. Reszta zdążyła się oddalić od niej o dość spory kawałek, gdy Happy zorientował się, że jej wśród nich nie ma.

– Lucy? Dlaczego stoisz?

– Co? Ach, poczekajcie chwilę. Chciałabym coś przetestować – odpowiedziała, szukając jednocześnie czegoś w kieszeniach.

– Co takiego? – zainteresował się Natsu. Razem z pozostałymi podszedł bliżej do dziewczyny, która wyciągnęła przed siebie rękę ze złotym kluczem.

– Znalazłam! – Zamachnęła nim tryumfalnie przez nosem przyjaciół. W odpowiedzi na ich pytające spojrzenia, dodała – przypomniałam sobie, że kiedy wychodziłam z mieszkania, wzięłam go ze stolika. Chyba chciałam dodać sobie otuchy.

Lucy zawahała się przez moment, jednak wzięła głęboki oddech i zdecydowanym głosem wezwała Gwiezdnego Ducha.

– Otwórz się, Bramo Nosicielki Wody! Aquarius!

Ku zdziwieniu wszystkich przed nimi zmaterializowała się niebieskowłosa syrena, trzymająca w rękach dzban z wodą.

– To... działa – powiedziała Lucy, która była w niemałym szoku. Na jej twarzy powoli wykwitał szeroki uśmiech.

– Po co mnie tutaj znowu wezwałaś, smarkulo? – Pogardliwy ton Gwiezdnego Ducha szybko przywrócił ją do rzeczywistości. Nie był w stanie jednak całkowicie zagłuszyć radości w sercu Lucy. – Znowu przerywasz mi randkę.

– Aquarius, tak się cieszę...

– A ja nie. Zmywaj się stąd! – powiedziała, po czym uniosła dzban, wylewając z niego ogromną falę wody wprost na Lucy. Dziewczyna z okrzykiem przerażenia zaczęła spływać w dół zbocza góry z oszałamiającą prędkością.

– Ale fajnie! Ja też tak chcę! – wykrzyknął Natsu, czym ściągnął na siebie uwagę Gwiezdnego Ducha.

– Hę?! Niech wam będzie. Wy też stąd spływajcie.

– Czek- – Erza próbowała jakoś zaprotestować, jednak nie zdążyła.

Aquarius machnęła w ich stronę naczyniem, zmywając ich tak samo jak Lucy. Gdy została sama, popatrzyła przez chwilę w kierunku, gdzie zniknęła jej właścicielka i uśmiechnęła się lekko pod nosem.

– Ja też się cieszę, że cię widzę, smarkulo – powiedziała, po czym wróciła do Świata Gwiezdnych Duchów.

***

Gdy rwący strumień wody wreszcie się wyczerpał, wszyscy już dawno znaleźli się na dole. Lucy, która nie zdążyła się podnieść na czas, zamortyzowała upadek reszty. Przyjaciele wpadli na nią niedługo po tym jak sama wylądowała na miękkiej trawie u podnóża góry. Razem stanowili kłębowisko ciał, zaplątanych w siebie w różnych dziwnych pozycjach. I tak, na jej piersiach leżała głowa Natsu, rękę przygniatał jej Gajeel, który miał wbity w brzuch pancerz Erzy, na prawej nodze czuła nagi tors Gray'a, a na samym czubku tej zbieraniny leżał Happy. Wszyscy byli wycieńczeni po spływie z takiej wysokości i nikt nie miał siły się ruszyć, więc blondynka nawet nie marzyła o tym, by się stamtąd uwolnić.

– Aquarius, tak się cieszę... – wyszeptała resztką sił, spoglądając w błękitne niebo.

Promienie słońca oświetliły łzy, które wypłynęły z jej oczu. Rozpierała ją radość z powodu odzyskania dawnej mocy magicznej. Czuła się tak lekka i szczęśliwa, że nawet te kilogramy ludzkich ciał przestały jej przeszkadzać.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz