Halloween

580 52 8
                                    


Gdy Lucy odzyskała przytomność, znajdowała się już w skrzydle szpitalnym Fairy Tail.

– Pani Lucy! Tak się cieszę, że się już pani obudziła – delikatny głosik Wendy wdarł się do jej świadomości, zaraz po tym jak otworzyła oczy.

– Idę powiedzieć tym na dole – rzuciła Carla, wychodząc z pomieszczenia. Na twarzy białej Exceed'ki malował się delikatny uśmiech.

– Jak się pani czuje? – troska w głosie Smoczej Zabójczyni była dla Lucy taka kojąca.

– W porządku. Troszkę jeszcze kręci mi się w głowie, ale... – nie zdążyła dokończyć, bo do pomieszczenia wpadli Natsu z Happym.

– Lucy! Nareszcie wstałaś – niebieska kulka wtuliła się w jej piersi. – Musisz uważać, bo jeszcze trochę bez jedzenia i byś schudła... – dodał z powagą na twarzy.

– Happy... – Lucy odruchowo zacisnęła pięść.

– Uua – jęknął, chowając się za przyjacielem. – Ledwo się obudziła i już jest wściekła.

– Hmm... – zamyślił się Salamander – już wiem! Lucy, dzisiaj w gildii jest specjalna impreza, więc będzie dużo żarcia. Zjesz coś i od razu poprawi ci się humor – odparł zadowolony z siebie.

– Czy wy serio myślicie, że jedzenie rozwiązuje wszystkie problemy...?

– A nie jest tak? – odparł zdziwiony Natsu. W odpowiedzi zobaczył jedynie załamaną minę Lucy.

– Ale myślę, że pan Natsu ma po części rację – wtrąciła nieśmiało Wendy. – Urządzamy zabawę na Halloween a to chyba dobra okazja, żeby się odstresować po ostatnich wydarzeniach...

– Halloween? Ty lubisz to święto Wendy? – Lucy, mając w pamięci jak strachliwa jest mała Smocza Zabójczyni, zdziwiła się, słysząc jej słowa.

– Tak, to znaczy... trochę się boję, bo łatwo mnie wystraszyć, ale... myślę, że z przyjaciółmi z Fairy Tail może być naprawdę zabawnie – mówiąc to, uśmiechnęła się radośnie.

– Masz rację – Lucy odwzajemniła gest, zamykając oczy.

Na ten widok Natsu również wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu.

***

Oczywistym faktem było, że tego typu impreza wymaga odpowiedniego przebrania. Lucy odwlekała decyzję wyboru stroju aż do ostatniej chwili. W końcu po długich przemyśleniach postanowiła postawić na kostium czarownicy.

Obcisły gorset czarnej sukni bez ramiączek uwydatniał jej pełne piersi, więc zarzuciła na górę ciemną pelerynkę, by dodać całości nieco tajemniczości. Włosy upięła w dwa kucyki, a na głowę nałożyła ogromny, szpiczasty kapelusz, który na końcu miał małą gwiazdkę. Lucy uśmiechnęła się smutno, kiedy ją zobaczyła. Przypominała jej o tym, że kiedyś była Gwiezdną Maginią...

Poklepała się energicznie po policzkach, starając się odciągnąć od swoich ponurych myśli. Obiecała przyjaciołom, że tego wieczoru będzie się z nimi dobrze bawić i zamierzała dotrzymać słowa. Nie miała powodu by dziś niepotrzebnie ich zamartwiać.

Wychodząc, odruchowo sięgnęła po etui z kluczami, jednak przypomniała sobie, że jej dawne magiczne przedmioty już nie działają. Krzywiąc się, przepakowała niechętnie zawartość sakiewki, po czym pognała w stronę gildii.

Bycie spóźnioną na imprezę miało jeden plus. Wchodząc do środka, miała okazję zobaczyć stroje wszystkich członków gildii w pełnej okazałości. Lucy stanęła na progu otwierając szeroko oczy ze zdziwienia. Wszyscy naprawdę postarali się, żeby wyglądać jak najbardziej strasznie. Wszędzie przewijały się realistyczne mumie, wilkołaki, zombie, a nawet duchy. Całość dopełniały wspaniałe dekoracje w postaci dyń, świeczek i nietoperzy porozwieszanych pod sufitem.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz