Pustka

528 50 2
                                    

Levy siedziała zgarbiona przy małym stoliku, czytając w skupieniu grubą księgę. Lektura pochłonęła ją do tego stopnia, że nie odczuwała bólu pleców od twardego krzesła ani nawet upływu czasu. Z transu wyrwał ją dopiero głośny huk grzmotu, który dobiegał zza okna. Podniosła głowę lekko wystraszona, odrywając się od czytania i spojrzała w kierunku łóżka. Gajeel spał spokojnie, nie zwracając uwagi na szalejącą burzę. Odetchnęła cicho i wstała, by zamknąć drewniane okiennice.

Znajdowała się w skrzydle szpitalnym Fairy Tail. Z racji tego, że i tak musiała przeszukać połowę tutejszej biblioteki, zaoferowała się jako osoba, która miała czuwać nad Smoczym Zabójcą, gdy ten spał. Redfox wciąż nie odzyskał przytomności po tym, jak połknął czarny metal. Rzucał się tylko co jakiś czas przez sen, wymawiając niezrozumiałe wyrazy. Pani Porlyusca twierdziła, że jego dojście do siebie jest tylko kwestią czasu, jednak Levy nie mogła odsunąć od siebie niepokojącego przeczucia.

Zanim wróciła do lektury, raz jeszcze spojrzała na jego twarz. Zazwyczaj groźna i kanciasta, we śnie przybrała pewną łagodność, która rozluźniła jej rysy, nadając im bezbronności. Spodobała jej się ta odsłona Gajeela. W sercu poczuła ciepło na myśl, że ogląda teraz coś bardzo intymnego. W końcu nie każdy miał okazję widzieć śpiącego Żelaznego Zabójcę Smoków.

Odwróciła się, zatapiając wzrok w pożółkłych kartach księgi i przy akompaniamencie cichego pochrapywania, zagłuszanego przez odgłosy burzy, powróciła do czytania.

***

Pomimo wytężonych wysiłków wszystkich członków gildii oraz księżniczki Hisui, nikomu nie udało się odnaleźć sposobu, by pomóc Lucy. Dni mijały, a pustka w sercu dziewczyny się powiększała. Żadna osoba, miejsce, rozmowa ani uczucie nie były jej w stanie wypełnić. Nawet widok szerokiego uśmiechu Natsu był przez nią pochłaniany.

Była coraz mniej sobą. Przez większość czasu zachowywała się jak marionetka, którą nie miał kto sterować. Coraz rzadziej się uśmiechała, nie interesowała się sprawami gildii ani nawet zapłatą za czynsz. Przestała reagować na słowa przyjaciół, na ich próby wyciągnięcia jej z tego stanu.

Natsu obserwował to wszystko z coraz większym niepokojem. Za każdym razem, gdy patrzył na Lucy, miał wrażenie, że jest jej nieco mniej. Czasami wydawało mu się, że zostaje z niej tylko pusta skorupa ciała. Z biegiem czasu nawet on nie był w stanie wywołać w niej jakichkolwiek emocji.

Lucy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że zostało jej niewiele czasu. Każdą wolną chwilę, w której miała jeszcze wystarczającą kontrolę nad swoim ciałem, poświęcała na spisanie wszystkich odczuć, które jej towarzyszyły. Zapisywała wspomnienia, spostrzeżenia oraz proces utraty siebie. Miała nikłą nadzieję, że to jej jakoś pomoże. Poza tym pisanie stanowiło jedną z ostatnich kotwic między nią a rzeczywistością. Chwytała się tego, desperacko pragnąc zachować resztki własnej osobowości.

Tego wieczoru również siedziała przy biurku, próbując opisać przebieg tego, co się z nią działo.

To jest tak, jakby ktoś coraz bardziej przyciemniał światło. Stopniowo wszystko coraz bardziej pochłania ciemność. Bestia w moim wnętrzu budzi się, by odebrać mi wszystko.

Najpierw zabrakło kolorów. Różowa czupryna znikała w morzu innych podobnych. Jej barwa przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Nie byłam w stanie odróżnić Natsu od pozostałych ludzi.

Potem zniknął zapach. Nie mogłam wyczuć woni kwiatu, który od niego dostałam. Jedzenie straciło smak, a ja apetyt.

Następnie został mi zabrany dotyk. Ciało Natsu było coraz mniej ciepłe. Każde przytulenie się do niego pozostawiało na mojej skórze uczucie chłodu. Pragnęłam coraz więcej, za każdym razem, gdy go dotykałam, pragnienie to narastało, tworząc nieznośnie uczucie niespełnienia.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz