Nacięcie

852 64 7
                                    


Zgodnie ze wskazówkami otrzymanymi od zleceniodawczyni udali się w kierunku największej restauracji tego miasteczka. Sama miejscowość nie wyróżniała się niczym szczególnym, toteż idąc jej ulicami nie skupiali się na podziwianiu widoków. Znacznie bardziej zajmowało ich samo zadanie, które było dość nietypowe.

– Ej, nie myślicie, że ta pani przesadza? – Lucy postanowiła w końcu przerwać milczenie, które ciągnęło się od domu zleceniodawczyni. Dziwne zachowanie przyjaciół sprawiało, że miała ciarki na plecach, choć dzień należał do tych upalnych i słonecznych.

– Ćśś – syknął Natsu, uciszając przyjaciółkę. – Nie przerywaj mi w aktywacji czakr.

– Aktywacji czego? Natsu, uderzyłeś się w głowę w tym pociągu czy jak?

– To ty masz na czole wielką śliwę! – wykrzyknął, zapominając całkowicie o wcześniejszej medytacji. Lecący za nim Happy nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

– Wiem, wiem, nie musisz mi ciągle o tym przypominać... – westchnęła zrezygnowana. – Gray, daj mi jeszcze tego lodu...

Idąca przed nią Erza gwałtownie zatrzymała się i odwróciła w jej kierunku. Oczy czerwonowłosej błysnęły gniewnie, przez co Lucy podskoczyła z wrażenia, upuszczając kawałek lodu otrzymany przed chwilą.

– Lucy! Jeśli chodzi o to ciasto, nie istnieje coś takiego jak „przesada".

– Dalej uważam, że infiltracja to zbyt wyszukane słowo... – odparła niepewnie, podnosząc ręce w uspokajającym geście. – Mamy przecież tylko dowiedzieć się w jaki sposób jest produkowane.

– Tak, ale sekretną recepturę zna jedynie sam szef, Pan Kiji. A żeby dostać się do jego gabinetu, musimy zatrudnić się u niego jako kucharze, albo chociaż pomocnicy kuchenni – ostatnie zdanie wypowiedziała patrząc prosto na Natsu i Gray'a.

– No, jest w tym trochę racji – odparła ugodowo Lucy. – Ale jak my przemycimy tam kota? Przecież w kuchni nie ma miejsca dla...

– Happy to nasz przyjaciel! – wykrzyknął oburzony Natsu. – Założę się, że mógłby świetnie się sprawdzić jako kucharz.

– Szczególnie rybek. Rybki to ja kocham je... przyrządzać jak nikt! – z pyszczka Exceed'a pociekła strużka śliny.

***

Gotowanie szło im całkiem nieźle. A przynajmniej Erzie, która jako jedyna została zatrudniona w charakterze kucharki. Lucy została uszczęśliwiona (wbrew swojej woli) posadą kelnerki, tak jak Natsu i Happy, którym nawiasem mówiąc, właściciel restauracji był zachwycony. Gray został pomocnikiem głównego deseranta ze względu na bardzo przydatną umiejętność tworzenia lodowych ozdób, czy też po prostu utrzymywania niskiej temperatury lodowych przysmaków.

Już po paru dniach każde z nich wczuło się w swoją nową rolę. Happy został restauracyjną maskotką i zgarniał spore napiwki za szybkie roznoszenie potraw. Niestety wszystkie oszczędności przeznaczał na naprawę szkód wyrządzanych przez narwanego Salamandra. Lucy, obserwując ich, kiwała tylko głową w geście bezradności. Ona również zgarniała od klientów całkiem niezłe sumki, których w żadnym wypadku nie zamierzała przeznaczać na pomoc Natsu. Przynajmniej do czasu, gdy pewnego wieczoru Dragneel pojawił się w pokoju dziewczyn ze łzami w oczach, prosząc o pomoc.

– Jezu, Natsu! – wykrzyknęła zdrowo zirytowana. – Jeśli dalej będziesz tak wszystko niszczył, nigdy nie wzbudzimy w nich zaufania!

– Ale te talerze same jakoś tak... – marne próby tłumaczenia się przerwało wejście Erzy.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz