Zbiorowa amnezja

2.1K 92 26
                                    

Lucy otworzyła oczy i rozciągnęła się z cichym westchnieniem. Promienie słońca wpadające przez okno świeciły prosto na jej zaspaną twarz, co oznaczało, że zaczął się nowy dzień. Kiedyś zapewne zaciągnęłaby zasłony i poszła spać dalej, jednak odkąd dołączyła do Fairy Tail, zawsze wstawała co świt, żeby biec do swojej ukochanej gildii. 

Dziś również wstała z uśmiechem i nucąc pod nosem udała się do łazienki na poranną kąpiel. Gdy otoczył ją owocowy aromat płynu do robienia piany, westchnęła ponownie, tym razem z rozkoszą przymykając oczy. Nie potrafiła jednak zbyt długo wylegiwać się w wannie, co było do niej dość niepodobne. Całą sobą czuła zniecierpliwienie, które zaczynało przybierać na sile. Pod skórą mrowiło ją ciągle to dziwne uczucie, aż dała za wygraną i szybko wyskoczyła z wanny. 

Ubrała się w swoje codzienne ciuchy, uczesała i poleciała do gildii, po drodze zgarniając z kuchni bułkę na śniadanie. Zjadła ją w biegu, toteż niedługo poczuła niemiły ciężar w żołądku, ale zignorowała go, bo właśnie stanęła przed drewnianymi drzwiami. Otwierając je, poczuła kolejny skurcz w swoich wnętrznościach.

– Cześć kochani! – zawołała, wyszczerzając równe ząbki w uśmiechu.

W gildii nagle zrobiło się podejrzanie cicho. Wszyscy patrzyli na nią, jakby zobaczyli ducha.

– Co z wami ludzie? – Lucy nadęła policzki. – Mam coś na twarzy?

Gdy nie dostała odpowiedzi, skierowała się do baru, przy którym różowowłosy chłopak pałaszował śniadanie.

– Yo, Natsu – przywitała się, posyłając mu promienny uśmiech. – Co słychać?

Mag spojrzał na nią, a na jego twarzy malowało się kompletne zdziwienie.

– Ktoś ty? – zapytał z pełnymi ustami.

– N-Nastu, żarty sobie robisz? – Blondynka roześmiała się nerwowo. – Przecież to ja, Lucy.

– Lucy...? Hmmm... – Dragneel wpadł w zadumę. Po chwili coś jakby zaskoczyło w jego głowie i dziewczyna odruchowo odetchnęła z ulgą.

– Nie znam żadnej Lucy – powiedział z powagą.

Na te słowa dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

– NANI?! – wykrzyknęła.

– Natsu, to ja, Lucy. Lucy Heartfilia. Jesteśmy przyjaciółmi. Jesteśmy drużyną, chodzimy razem na misje. Dzięki tobie dołączyłam do Fairy Tail...

– Jesteś członkiem naszej gildii?! – Usta Natsu ze zdziwienia ułożyły się w okrągłe ''o''.

– Spójrz – powiedziała, pokazując swoją prawą dłoń. Czuła jak w jej oczach wzbierają łzy.

– Faktycznie, to znak naszej gildii. – Natsu jakby trochę się uspokoił. – Ale dlaczego w ogóle cię nie pamiętam?

– Lucy, tak? – Mirajane, do tej pory milcząca i obserwująca ich rozmowę z zatroskaniem na twarzy, postanowiła zabrać głos. – Myślę, że najlepiej byłoby zapytać Mistrza. On może wiedzieć, jak rozwiązać Twój problem. Znajdziesz go na piętrze, drzwi do jego gabinetu są...

– Dziękuję Mira, wiem, gdzie one są – przerwała jej, przygryzając wargę. Udała się powoli w stronę schodów ze spuszczoną głową. Dwójka magów odprowadziła ją w milczeniu wzrokiem.

Gdy zapukała do ciemnych, drewnianych drzwi, usłyszała ciche ''proszę'' i weszła do środka. Zastała Mistrza za jego wielkim biurkiem, przy którym krucha postać starszego człowieka zdawała się znikać. Wyglądał bardzo niegroźnie, jednak Lucy wiedziała, jaki jest potężny.

Uśmiechnęła się delikatnie, żeby dodać sobie otuchy i zaczęła opowiadać o wydarzeniach sprzed chwili. Mistrz słuchał jej uważnie, gładząc się po siwym wąsie. Gdy skończyła mówić, zapadła cisza. Po jakimś czasie Lucy nie wytrzymała, a z jej oczu poleciały łzy.

– Mistrzu... co mam zrobić? Nikt mnie nie pamięta, ludzie zachowują się, jakbym nigdy nie istniała... Wszyscy moi przyjaciele mnie nie znają... To tak strasznie boli... – łkała.

Makarov widząc jej łzy, ciężko westchnął. Znak na jej prawej dłoni wskazywał na to, że była jednym z jego dzieci. Mimo że kompletnie jej nie pamiętał, nie mógł przecież tak jej zostawić.

– Uspokój się, dziecinko... – powiedział wreszcie. – Nie mam pojęcia, co mogło się stać, ale obiecuję ci, że się dowiem.

– Dziękuję, Mistrzu...

– Pamiętaj, jesteś jedną z nas – odparł, wskazując na znak na jej prawej dłoni. – Nawet, jeśli ci na dole cię nie pamiętają, to i tak możesz na nich liczyć. Na nas wszystkich – dodał po chwili.

Dziewczyna skinęła z uśmiechem na te słowa i wytarła swoje łzy. Jeszcze raz podziękowała Mistrzowi i wyszła z jego gabinetu.

***

– Panie, zadanie wykonane. Lucy Heartfilia została wymazana z pamięci wszystkich, których kiedykolwiek spotkała.

– Wspaniale, Bokyaku – głos wydobywający się z ciemności przypominał pomruk dzikiej bestii i przyprawiał o dreszcz nawet jego sługę. – Już niedługo... Będę ją mieć...

***

Blondynka wstrzymała na chwilę oddech. Czuła się bardzo niezręcznie, gdy Natsu wlepiał w nią swoje badawcze spojrzenie. Nie pomagał także fakt, że ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Czuła jego gorący oddech na swojej skórze. Jej policzki przybrały barwę intensywnej czerwieni.

– N-Natsu – zająknęła się – jesteś trochę za blisko...

Nagle silna dłoń chwyciła chłopaka za ramię i odciągnęła od Lucy.

– Daj jej spokój, baranie! – Jej wybawcą okazał się Gray.

– Ja się tylko przyglądałem, żeby sobie coś przypomnieć! – odkrzyknął zirytowany Natsu.

– Przecież nie musisz robić tego tak blisko!

– Chcesz się bić, lodówo?!

– Dawaj, ty cholerny piecu grzewczy!

Po chwili okładali się nawzajem w najlepsze, zapominając o całym świecie. Lucy odetchnęła cicho i uśmiechnęła się pod nosem. Chwilę później jednak mina jej zrzedła, gdy zobaczyła przed sobą Erzę. Czerwonowłosa rozdzieliła chłopaków i wtłukła im porządnie do głowy.

– Ma tu być spokój! – powiedziała do nich złowieszczym głosem.

– HAI! – odpowiedzieli chórem, przytulając się do siebie.

– Jesteśmy teraz w dość nieciekawej sytuacji, a wasze bójki wcale w niczym nie pomagają...

Gray i Natsu popatrzyli po sobie niepewnie, a następnie ich wzrok spoczął na Lucy, która ponownie lekko się zarumieniła.

– Wybacz, Lucy! – wykrzyknął Natsu i uśmiechnął się rozbrajająco, drapiąc się przy tym po głowie.

Przez krótką chwilę było jak dawniej. Serce zatrzepotało w piersi dziewczyny, a ona poczuła wzruszenie.

– Mistrz powiedział, że dopóki nie dowie się czegoś więcej, mamy ją traktować normalnie, jak jedną z nas – powiedziała Erza, przerywając sielankę, trwającą w głowie blondynki.

– Lucy mówiła, że chodziliśmy razem na misje... Może wybierzemy się na jakąś?

– Świetny pomysł! Ale, Lucy... Jaką ty właściwie władasz magią? – zapytał Dragneel.

– Ach tak... – posmutniała dziewczyna. – Jestem Gwiezdnym Magiem i mam kontrakty z kilkoma Gwiezdnymi Duchami... Traktuję ich w zasadzie bardziej jak przyjaciół. – Przy ostatnim zdaniu uśmiechnęła się lekko do siebie.

– Brzmi ciekawie – powiedziała zadowolona z czegoś Erza. – W każdym razie, mam świetną misję dla naszej czwórki.

Prawdziwa magia jest miłością [z]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz