Rozdział 2

14.2K 787 87
                                    

Kochałam ten mały skrawek świata, w którym mieszkali moi dziadkowie, a do którego mogłam przyjeżdżać tylko w wakacje i to dopiero od trzech lat. Wcześniej rodzice poprostu za bardzo się bali, a sami nie mogli tu ze mną być z powodu pracy.

Krystalicznie czysta woda rzeki, w której można było się schłodzić w upalne dni. Łąki z wysoką trawą, w której uwielbiałam leżeć, patrząc na niebo. Ognisko palone prawie co wieczór i dziadek grający na gitarze. Miliony gwiazd na nocnym niebie, których w mieście prawie nie widać. Czułam się tu wolna i szczęśliwa. Z łatwością pokonywałam w tym miejscu strach i smutek, które mi wciąż towarzyszyły od dnia, w którym mur został zniszczony. 

Od stacji do domu dziadków prowadziła tylko jedna droga, którą można było przejechać samochodem. Nie uśmiechało mi się iść dziesięć kilometrów, najpierw wzdłuż ruchliwej ulicy, a potem kawałek przez las, który mijałam pociągiem i później jeszcze pięć kilometrów piaszczystą drogą między polami. Ale nie miałam wyboru, musiałam znaleźć dziadka i upewnić się, że nic mu nie jest.

Stanęłam na poboczu szosy, tuż przed drogą, która przecinała las.
Prawie nikt tędy nie jeździł, bo były dalej tylko trzy domy odgrodzone rzeką od pozostałych.
Nie powinnam iść tą drogą. Bałam się, ale część mnie chciała tu być i nie tylko z powodu dziadka.
Ta cząstka, która chciała znów spotkać białego wilka.

Od samego rana ten dzień był dziwny, mam nadzieję, że nic już się nie wydarzy - pomyślałam zirytowana.

Westchnęłam ciężko i ruszyłam przez gęsty las, do którego przenikały tylko niewielkie ilości promieni słonecznych, nadając mu tym niesamowicie tajemniczą, piękną aurę.
Wokół panowała głucha cisza i jedyne co słyszałam, to szelest liści na utwardzonej ziemi pod moimi stopami.

Nienaturalnie cicho.

Droga była prosta, z tylko jednym małym łukiem. Gdy go minęłam, zobaczyłam w oddali dobrze znany mi samochód w srebrzystym kolorze i tęgiego mężczyznę o siwych włosach, który grzebał pod maską.

- Dziadek - szepnęłam z ulgą, szeroko się uśmiechając.

Chciałam do niego podbiec, ale zatrzymałam się, słysząc za sobą pękające gałęzie. Odwróciłam się i zamarłam w bezruchu, widząc kobietę stojącą kilkadziesiąt metrów dalej, która z chytrym uśmiechem, przyglądała mi się.
Miała idealnie upięte w kok, blond włosy i bardzo jasną cerę. Wyglądała jak typowa pracownica biurowa o nienagannym ubiorze, lecz nie miała żadnego obuwia.

Co taka kobieta robiła, w takim miejscu bez samochodu?

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, ukazując idealnie białe zęby i ostre kły.

Wampirzyca.

Wstrzymałam oddech i z narastającym strachem, przeniosłam wzrok na dziadka, który nieświadomy zagrożenia nadal majstrował przy samochodzie.
Daleko za nim dostrzegłam mężczyznę.
Stał nieruchomo.
Czekał.
Nie mogłam nic zrobić, aby nie narazić dziadka.

Znów się odwróciłam, powoli wypuszczając powietrze.
Kobieta stała tuż przede mną.

- Twoja krew - powiedziała cicho. - Ma wyjątkowy zapach. Kim jesteś?

Krążyła wokół mnie, lustrowała wzrokiem, jakby próbowała coś zrozumieć, po czym zatrzymała się i chwyciła w dłoń moją twarz mocno ściskając.

- Zwykłym człowiekiem - odparłam drżącym głosem, mając w oczach łzy. - Proszę, nie krzywdźcie nas.

- Kłamiesz! - wysyczała, ściskając jeszcze mocniej. - Wampira nie oszukasz, czuję w tobie magię, ale jesteś inna niż my.

Naznaczona Ogniem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz