Rozdział 7

11.4K 680 190
                                    

Poczułam lodowatą wodę, w której byłam zanurzona, aż pod szyję.
Spanikowana otworzyłam oczy i od razu próbowałam wyjść z wanny w której byłam, czując potworne zimno przeszywające moje ciało. Ostre światło z żyrandolu raziło mnie w oczy, przez co niewiele mogłam dostrzec. Jedynie niewyraźny zarys dość dużej łazienki, która umeblowana była całkowicie na biało na tle błękitnych płytek.
Ktoś mnie przytrzymywał za ramiona, a inna osoba za nogi, którymi ruszałam w desperacji niemogąc się uwolnić. Krzyczałam zachrypniętym głosem, aby mnie puścili, ale z każdym moim kolejnym ruchem ich dłonie przyciskały mnie coraz mocniej.

- Uspokój się! Próbujemy tylko zbić ci gorączkę - odezwał się zirytowany chłopak, który trzymał mnie za ramiona.

Dźwięk jego głosu dudnił mi w uszach i jakby docierał do każdej komórki mojego ciała, dając poczucie bezpieczenstwa. Uspokoiłam się i niestawiałam już oporu, choć nadal drżałam z zimna. Przez chwilę wpatrywałam się zdezorientowana, w cudownie szare oczy bruneta, aż przypomniałam sobie o ostatnich wydarzeniach.

- Gdzi...e jest C... larr.. - spytałam z trudem, trzęsąc się z zimna.
Wszystkie mięśnie miałam mocno napięte, a w skroniach czułam okropny ból, przez który oczy ponownie zachodziły mgłą.

- Chyba starczy tej kąpieli, a pytania później - odparł jakby z troską.

Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam wstanie znów otworzyć ust. Chłopak niezwarzając na to, że będzie cały mokry, nachylił się nade mną, zanurzył ręce w lodowatej wodzie i wyjął mnie z wanny. Drugi chłopak, którego twarz i krutkie ciemno blond włosy mignęły mi tylko przez chwilę, okrył mnie grubym miękkim kocem. Nic nie mówił, tylko westchnął ciężko i od razu zaczął sprzątać rozlaną na całej podłodze wodę.
Brunet delikatnie trzymał mnie na rękach, przyciskając do siebie i szybkim krokiem wyszedł z łazienki. Jego idealnie umięśnione ciało dawało mi dużo ciepła, pomimo mokrej szarej koszulki, więc niewiele myśląc wtuliłam się w niego.

Kim on jest? Dlaczego czuję się przy nim tak bezpiecznie? - pomyślałam, czując się coraz bardziej osłabiona.

Widziałam niewyraźnie, że idziemy przez wąski krótki korytarz, a później po schodach na górne piętro wielkiego luksusowego domu. Ale będąc nadal w jego ramionach, niesiona delikatnie niczym piórko, mimowolnie zasnęłam czując kojące ciepło i spokój.

W tamtej chwili nie myślałam już o niczym. Samolubnie rozkoszowałam się tą dziwną, przyjemną sytuacją, bezpieczeństwem i spokojem.

******

Otworzyłam powoli oczy nieczując już bólu, ani zmęczenia. Leżałam na dużym, bardzo wygodnym łóżku, w pokoju trzy razy większym od mojego. Jedna ściana była całkowicie oszklona, a świecące prosto w nią słońce raziło mnie w oczy.

- Witaj śpiochu - powiedziała wesoło Clarie, siedząca na fotelu obok łóżka.
Przez chwilę myślałam, że pierwszy raz mam cudowny, idealny sen, ale stopniowo uświadamiałam sobie, że wcale nie śpię, a pomieszczenie w jakim się znajdowałam było mi obce. Poczułam jednak ogromną ulgę widząc, że Clarie nic nie jest.

- Gdzie my jesteśmy i co się stało? - spytałam zdezorientowana.

- W tym samym miejscu, ale dwa piętra wyżej - uśmiechnęła się szeroko. - Nie uwierzysz, ale teraz przejęli nas wilkołaki i nadal jesteśmy uwięzione. Jednak z tą różnicą, że mamy przyzwoite warunki.

Zmróżyłam oczy, jeszcze bardziej nic nie rozumiejąc, zwłaszcza jej zachowania.

- Co ci tak wesoło? Nafaszerowali cię czymś? - mówiłam z powagą, schodząc z łóżka.
Dopiero teraz zorientowałam się, że mam na sobie odrobinę za ciasną, cieniutką koszule nocną ledwo zakrywającą moje piersi i pośladki.

- Błagam powiedz, że to ty mnie przebrałaś! - dodałam przerażona i zawstydzona, rozglądając się za swoimi ubraniami.

- Przykro mi - nieudolnie próbowała udawać współczucie - To David cię przebrał. Nawet sobie nie wyobrażasz co tu się działo od chwili, gdy straciłaś przytomność w piwnicy.

Widziałam, że walczy sama ze sobą, próbując przybrać poważny wyraz twarzy, aby nie parsknąć śmiechem. Otworzyłam szeroko oczy, a moje policzki zaczęły płonąć. Gdyby ktoś dotknął tej czerwieni jaką się oblały, na pewno by się poparzył.
W tej chwili, miałam ochotę spalić wszystko wokół.
Na poręczy łóżka leżały spodnie dżinsowe i niebieska koszulka oraz szara, cienka bluza. Nie były to moje ubrania, ale nie mając wyjscia od razu się przebrałam i groźnie spojrzałam na Clarie.

- Kim jest David? - powiedziałam ostro i podeszłam do szklanych drzwi tarasowych, przy których stała teraz blondynka. - Mamy szansę uciec? - spytałam, szarpiąc za klamkę, ale były zamknięte na klucz.

- To wilkołak i twoja "druga połówka duszy". On to nazwał więzią mate, cokolwiek to znaczy - odparła wzdychając smutnie, jakby chciała doświadczyć tego samego, po czym zaczęła opowiadać o ostatnich wydarzeniach. - Jest ich pięcioro...

" Więź mate... Dla wilkołaków jest to niczym miłość od pierwszego wejrzenia. Ale o wiele silniejsze, trwalsze i intensywniejsze, niż to co czuje zwykły czlowiek...
Niektórzy ludzie jednak sądzą, że jest to wpływ ich magii i wcale nie prawdziwe uczucie... A zniewolenie, podporządkowanie sobie drugiej osoby.
Czy istnieje tak bezwarunkowa miłość? Czy rzeczywiście, każdy z nas ma swoją drugą połówkę duszy i tylko my, ludzie nie potrafimy jej dostrzec? A może jednak, jest to tylko kłamstwo, aby ukryć prawdziwe ich motywy..."
- przypomniałam sobie pewien artykuł, który czytała kiedyś mama i czułam jak panika we mnie narasta.

Odsunełam te myśli na bok, skupiając się całkowicie na słowach blondynki.

- ...nawet nie wiesz jak byłam przerażona, że tych magicznych wciąż przybywało - w jej oczach widziałam strach, gdy wracała myślami do tamtych wydarzeń. - Widziałam swoją śmierć, byłam jej pewna. Później to był jeden wielki chaos, z którego nic nie rozumiałam. Dosłownie chwilę po zniknięciu wampirzycy, w drzwiach pojawiła się inna osoba. Wysoki, mocno umięśniony chłopak. Od razu zbiegł po schodach i nawet się nie zatrzymał przed ogniem, poprostu przez niego przeskoczył - uśmiechnęła się, widząc na mojej twarzy głupi wyraz zaskoczenia i dezorientacji. - Gdy wziął cię na ręce, twoja ściana ognia momentalnie zniknęła. Uwierz mi, że chciałam go zatrzymać, walczyć o ciebie. Ale ja, zwykły mały człowiek, przeciwko góry wilkołaczych mięśni? Nie miałam szans - zrobiła minę niewiniątka, a ja się uśmiechnęłam współczująco, nie przerywając jej monologu - Inny chłopak zaprowadził mnie do pokoju, gdzie przysunął krzesło pod drzwi i ignorując moje pytania, siedział spokojnie, pilnując abym nie uciekła. Po około godzinie zaciągnęli mnie do tego pokoju, gdzie ty już leżałaś na łóżku, a chłopak siedział obok ciebie. Wyjaśnił mi tylko kim jest i że nie musimy się ich bać. Powiedział też, że później gdy wróci wytłumaczy resztę i lepiej, abyśmy nie próbowały uciekać bo przy nich jesteśmy bezpieczne.

- Clerr... - zaczęłam spokojnie, kładąc dłonie na jej ramionach. - Czy oni ci coś zrobili, albo podali jakieś leki? - spytałam bardzo poważnym i troskliwym tonem, wpatrując się w jej niebieskie oczy, w których pojawiały się wesołe iskierki. - Zdajesz sobie sprawę, kim są wilkołaki? Na pewno ich pomoc nie była bezinteresowna.

Jak ona może być tak wesoła, w obecnej sytuacji?

- Spokojnie nic mi nie jest. Byli całkiem mili i nawet jeden z nich, taki bardzo przystojny, przyniósł mi herbatę - odparła unosząc wymownie brwi - A David, był wpatrzony w ciebie jak w obrazek i taki czuły... Za chwilę sama się przekonasz.

Ciekawe z czym była ta herbata...

Przeniosłam wzrok na zewnątrz, gdzie wskazała ręką Clerr. Kilkadziesiąt metrów od domu był gęsty las, z którego właśnie wybiegał wielki, biały wilk. Po chwili straciłam go z oczu przez dość szeroki balkon, który zasłaniał wszystko przed budynkiem.

Zadrżałam, czując jednocześnie euforię i strach. Miałam mętlik w głowie, nierozumiejąc własnych emocji i tego co się dzieje.
Mate... Nie, to nie może być prawda! Z każdą chwilą jest coraz gorzej!

**Dziękuję wszystkim, którzy chcą to nadal czytać 😘

Naznaczona Ogniem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz