Ogień... tylko to widziałam wokół siebie. Nie było ziemi, nieba, słońca, czy choćby jednej gwiazdy. Nie słyszałam żadnych dźwięków, nawet szumu wiatru. Były tylko wysokie płomienie ognia, których blask raził w oczy.
Mimo wszystko czułam spokój, nawet wtedy, gdy próbowałam bezskutecznie przebić się przez niego. Miałam wrażenie, że nie więzi mnie, a chroni.
Ogień był moim azylem lecz co było po drugiej stronie?
Krzyczałam głośno, wołając Hectiana Jackoba... Valoriana, z nadzieją, że któryś z nich mi odpowie. Że odpowie ktokolwiek. Ale mimo, że słyszałam dźwięk wydobywający się z mojego gardła to jednak czułam, że odbija się od muru ognia.
Ta pustka i cisza zaczynała mnie przytłaczać.Nagle w płomieniach pojawiła się dłoń... cała we krwi - zadrżałam ze strechu lecz nie byłam wstanie się ruszyć.
Później, ktoś przedostał się do mnie, bez problemu... Stanął na przeciwko mnie w kręgu ognia. Rozpoznałam go, ale miałam nadzieję, że to tylko okrutne omamy...
Całe jego ubrania były w strzepach... Całe ciało pokryte głębokimi, ociekającymi krwią ranami...
W oczach miał ogromną ulgę, ale i smutek... przytulił mnie i szepnął: "Pamiętaj kim jesteś! Nie Sarą, nie Hiobe. Jesteś Eveline! Poprostu, moją Eveline... "
Po tych słowach, jego bezwładne ciało osuneło się na ziemię. Nie byłam wstanie go utrzymać...
Upadłam na kolana, przykładając głowę do jego klatki piersiowej.
Z każdą łzą spływającą po moim policzku i krzykiem rozpaczy, serce kruszyło się coraz bardziej...
Gdy jego przestało bić... moja dusza trafiła do piekła.
Nigdy w życiu nie czułam takiego bólu... Żadna rana na ciele nie może równać się, z rozerwaną na strzępy duszą...
Tuliłam do siebie martwe ciało Davida, a pomiędzy niekontrolowanym krzykiem, w myślach krążyło mi tylko jedno "Wróć do mnie... błagam!"- Eveline, to tylko zły sen... obudź się! - ktoś krzyczał mi nad uchem, potrząsając mnie za ramiona.
Otworzyłam natychmiast oczy i zobaczyłam przerażoną twarz Hectiana. Byliśmy nadal w jego kawalerce.
To był tylko sen... Tylko koszmar! - pomyślałam z ulgą. Jednak całe moje ciało, nadal czuło ból rozdartej duszy. Drżało z rozpaczy.
Na dłoniach czułam krew Davida, choć jej nie było.
Serce biło nienaturalnie szybko, a gardło miałam wyschnięte od krzyku. Policzki mokre od łez.- Co ci się śniło? - spytał z troską Hectian, siedząc na łóżku obok mnie i trzymając moją dłoń. - Krzyczałaś jakby ktoś rozdzierał cię ze skóry.
- To tylko zły sen... Ale był tak realny... - odparłam cichym, łamiącym się głosem. Wtuliłam się w Hectiana, jak małe dziecko szukające schronienia w ramionach ojca.
Pozwolił mi na to, przez kilka minut głaskał mnie po głowie, a ja szlochałam, próbując się uspokoić i przekonać samą siebie, że to był tylko koszmar, który się nie spełni...
Nieważne jak bardzo broniłam się przed więzią mate. Nie ważne jak głęboko spychałam niechciane uczucia i jak trudne to było, bo teraz poprostu się poddałam. Zrozumiałam, że nie mogę z tym walczyć... Nie po tym jak zobaczyłam umierającego w moich ramionach Davida. Nawet jeśli był to tylko sen, to wiedziałam, że w takiej realnej sytuacji czułabym to samo. Może dlatego, że miałam nieodparte wrażenie, że w jakiś sposób uratował mnie... moją duszę.
****
Nie wyjawiłam im swojego snu. Nie tylko dlatego, że nie byłam w stanie wypowiedzieć tego na głos, ale również czułam, że nie był to zwykły koszmar.
Przypomniały mi się dziwne sny, które miałam wcześniej. Wizje przeszłości, w których widziałam rzeź magicznych, ich ostatnie chwile przed uwięzieniem. Czułam, że jest to w jakiś sposób połączone.
Może przez słowa Davida, których znaczenia nie do końca rozumiałam.
Poza tym, skąd wiedział o Hiobe?
Czy to moja podświadomość próbuje mi coś przekazać, czego nie dostrzegam? A może była to wizja przyszłości, tego co się wydarzy przy dzisiejszym starciu z magicznymi? Lub ostrzeżenie przed podjęciem złych decyzji...
CZYTASZ
Naznaczona Ogniem
Fantasy"Istoty magiczne wróciły do świata ludzi i ukrywając się, szykują zemstę za uwięzienie ich na kilka wieków..." Podczas dziwnej, groźnej burzy, spokojne życie małej dziewczynki zostaje okrutnie zburzone. Jest jedyną córką boga, którego nigdy nie spo...