Rozdział 24

5.7K 357 45
                                    

Wokół mnie, roztaczła się pomarańczowa aura, a w dłoni tworzył cienki sznur ognia, który wijąc się na moim ciele, sunął ku ziemi niczym wąż.
Valorian, raz za razem wypuszczał swoje kule energii w stronę przywódców, stojących spory kawałek dalej. Nie dosięgały jednak celu, za każdym razem rozpraszane dwoma lub trzema żywiołami, bo jedna osoba nie byłaby wstanie odeprzeć takiej mocy. Mocy, która nie była pełna. Valorian świadomie używał tylko połowy siły, aby nie zabić ich, a jedynie zająć i skupić uwagę na sobie.

Ja miałam trudniejsze zadanie. Jedną dłonią prowadziłam, krętą drogą po ziemi cienki sznur ognia, aby nikt go nie zauważył, gdy dopadnie ich od tyłu. Drugą dłonią, rzucałam kule ognia lub odgradzałam murem płomieni napastników. Jacob stał tuż obok, jak prawdziwy wojownik z determinacją odpierając każdego, kto próbował się do nas zbliżyć lub choćby użyć magi przeciw nam.
Wszystko wydawało się toczyć tak jak zaplanowaliśmy, ale dostrzegając szyderczy, triumfalny wyraz twarzy Jeffa byliśmy w błędzie. W naszą stronę ruszyły dwa wilki, dwóch braci. Wiedziałam, że do tego dojdzie, ale nie przypuszczałam, że David zaatakuje mnie, a taki właśnie mieli zamiar.
Czarny, większy wilk, kierował się na Valoriana, zwinnie unikając jego pocisków, zbliżając się coraz bardziej.
Biały wilk, szczerząc złowieszczo swoje kły, obrał mnie za cel. W jego oczach niedostrzegłam nic z Davida, był jak zwykłe dzikie zwierzę, posłuszne rozkazom. Ja i Valorian byliśmy zdani na siebie. Wszyscy włącznie z Jacob'em byli zajęci walką z pozostałymi, nie mając ani chwili spokoju.
Stworzyłam mur płomieni, ale zapomniałam kto jest teraz moim przeciwnikiem. David nawet w takiej postaci, bez wahania przeskoczył przez ogień. Nie bał się go, nie miał powodu, bo tylko jemu mój płomień nie robił ķrzywdy, tylko on mógł przez niego przejść. Przerwałam swoje zadanie i całkowicie skupiłam się na wilkołaku, próbując stworzyć silniejszą tarczę, ale każdą pokonywał bez problemu.
Byłam przerażona, a serce pękało z rozpaczy.
Co oni ci zrobili? Nie wierzę, że świadomie zaatakowałbyś swoją mate... Więź miedzy nami nadal istnieje, więc dlaczego?

Mimo, że moje życie było zagrożone, nie byłam wstanie zrobić mu krzywdy. Stałam ze łzami w oczach, czekając aż mnie dopadnie. Biała bestia poderwała się do góry, skacząc na mnie i przygniatając swoim ciałem. Wbił w moje ręce pazury tak głęboko, że niemal przebiły się na wylot. Wyszczerzył mocniej kły tuż przed moją twarzą.

- David błagam, przestań! - krzyknęłam z bólu, nie tylko ciała, ale i duszy.
Zwierzę w odpowiedzi tylko rozszerzyło paszczę, chcąc wgryść się w moje ciało i rozszarpać je.
Niezdążył jednak. Potężna błękitna kula energii uderzyła w niego z całym impetem, odrzucając na kilkadziesiąt metrów. Przez zamglony wzrok, dostrzegłam Hectiana idącego do nas. Po drodze przystanął na chwilę, dotknął ziemi, a spod jego dłoni wiły się pasma błękitnej energii, przypominające pioruny. Każdy niszcząc po drodze ziemię, powędrował do przeciwników, którzy chcieli go zaatakować, lecz porażeni jego mocą w grymasie potwornego bólu, padali na ziemię jak muchy. Wolałam nie wnikać czy tylko stracili przytomność, czy nie żyją...

Spojrzałam na Valoriana, który też przestał się "bawić " i w całości zaczął używać mocy. Już nie tworzył kul, a poprostu promień energii, którego nie da sie odeprzeć. Ciała kolejnych magicznych padały na ziemię, ale w tym przypadku byłam pewna, że nie były to śmiertelne ciosy. Brat Davida, nadal zwinnie umykał przed jego energią, chroniony przez żywioły innych, lecz nie był wstanie zbliżyć się do niego bardziej.

Zignorowałam jednak to wszystko i podnoszcząc się z trudem, podbiegłam do nieprzytomnego białego wilka. Oddychał ciężko, ale nadal żył. Emocje, które mną targały wzmagały ogień wewnątrz mnie, który czułam, że próbuje się wydostać. Aura mojego ciała przybrała krwisty odcień.

- Nie dajesz rady - powiedział bez emocji Hectian, stając tuż obok nas - Nie zjednoczyłaś się z ogniem.

- Nie mogę jej dopuścić! - szepnęłam przez łzy.

- Przegracie. Ale nie musisz ty nieść tego ciężaru. Przekaż moc mi. Inaczej Hiobe nie będzie mieć litości, nawet dla twojego mate.

Spojrzałam na niego zaskoczona tym co powiedział. Zrozumiałam, że o to właśnie mu chodziło od początku. Dlatego mi pomagał, dlatego robił wszystko bym mu ufała. Ale jak mógł sądzić, że oddam mu moc?
Chciałam mu odmówić, nawet jeśli miałam zatracić swoją duszę, ale bałam się, że posunie się do skrzywdzenia Davida. On, nie Hiobe.

- Dobrze, ale najpierw pozwól mi go ocalić- odparłam, poddającym się tonem.

Bóg zgodził się, a na jego twarzy pojawił się przez sekundę uśmiech triumfu, który szybko ukrył.
Otoczyłam nas ścianą wysokich płomieni, wzięłam głęboki wdech, po czym delikatnie przyłożyłam zakrwawioną dłoń do serca wilkolaka. Odrobina gorącej energii przepłynęła przez jego ciało. Czując jak serce zaczyna prawidłowo pracować i mając nadzieję, że mnie usłyszy, szepnęłam "naznacz mnie".

Po dosłownie kilku sekundach, wilk otworzył szeroko oczy, spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem i bez uprzedzenia, wbił swoje kły w moją szyję.
Fala bólu zalała mnie całą, ale to uczucie trwało chwilę. Zastąpiło je coś innego, czego nie spodziewałam się. Błogi spokój, euforia, radość dopełnienie... Tak jakby, całe życie brakowało jakieś cząstki mnie. Cząstki, która była bardzo ważna. Teraz odzyskałam to, moja dusza była kompletna, ale jednocześnie wiedziałam, że tylko gdy on jest przy mnie.
Naznaczenie jest tylko dopełnieniem więzi. Wilkołakom pozwala lepiej rozumieć emocje partnera, no i jest w rodzaju tabliczki informacyjnej "nie wolno mnie tknąć! " . Ale w postaci feromonów. Ale tylko, gdy partner chce naznaczenia, euforię odczuwają obie strony.

W oczach wilka dostrzegłam te same emocje co u siebie. Gdy oparł delikatnie swoje czoło o moje, gorączka w moim ciele wzrosła. Nie był już marionetką swojego brata i Jeffa. Połączenie pomogło mu uwolnić się.

- Coś ty zrobiła? - wściekł się Hectian- Szybko, przekaż mi moc zanim będzie za późno.

- To ja zostałam naznaczona ogniem - odparłam z wyższością, czując się teraz silniejsza - Nawet jeśli przegram, to i tak zwycięże - dodałam, wskakując na grzbiet wilk.

Rozproszyłam barierę z płomieni i czując co się zbliża, kazałam wilkowi biec, szepcząc również prosto do ucha: "Jeśli stanę się zagrożeniem dla ciebie, błagam uciekaj".
W odpowiedzi usłyszałam tylko cierpiące wycie, wydobywajace się z jego gardła.
Glowa zaczęła mi mocno pulsować, a wzrok okrył sie mgłą. Moje ciało pokryły płomienie, a dusza została zepchnięta w kąt. Hiobe przejęła kontrolę, niepotrafiłam temu zapobiec. Po naznaczeniu czułam się silniejsza, ale mimo wszystko byłam zbyt słaba w porównaniu z energią ognia. Niewiedziałam co było powodem ponownego pojawienia się Hiobe, może ona również uważała, że nie nadaje się na boginię. Może to wszystko trzeba zakończyć inaczej?

Widziałam i słyszałam wszystko, ale moim ciałem kierowała Hiobe, czysta energia ognia. To ona prowadziła wilka prosto na Jeffa...

Naznaczona Ogniem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz