Hectian zniknął z pola walki. Niewiedziałam jak to zrobił, przecież jego też pragnęli zabić.
Widziałam walczącego Valoriana, który spoglądał na mnie z zaciętą miną. Zapewne domyślił się, że nie jestem sobą, ale w tej chwili mógł tylko obserwować i torować mi drogę.
Biały wilk wciąż biegł, niosąc mnie na grzbiecie, z lekkością omijając lub przeskakując przeszkody. Problemem stały się wampiry, które próbowały nas atakować, ale utworzony w mojej dłoni długi, ognisty pejcz wymachiwany wokół, idealnie trafiał w każdego wywołując ogromny ból na poparzonej skórze. Nawet malutkie draśnięcie powodowało niemalże agonalny stan, choć chwilowy, ale to wystarczyło. Ziemia pod nami zapadała się lub wznosiła, ale wilk chcąc mnie chronić, z determinacją unikał każdej pułapki, choć w pewnych momentach prawie spadłam.
Jeff widząc co mu grozi, otoczył się wysokim na około pięć metrów, twardym jak beton, murem ziemi. Nie mógł przecież wiedzieć kim teraz jestem, nikt nie wiedział o Hiobe i potędze jej energii, którą posiadałam.- Podskocz najwyżej jak możesz - wydobyły się bezemocjonalne słowa z moich ust.
Wilk zawarczał groźnie, ale wykonał polecenie. Rozpędził się i skoczył na mur, ale zbrakło około metra, aby mógł przeskoczyć na drugą stronę. Jednakże, moje ciało szybko i z gracją ustało na jego grzbiecie i podskakując pokonało resztę przeszkody, upadając perfekcyjnie jak gimnastyczka na ziemi wewnątrz muru.
Z drugiej strony dobywał się cierpiący skowyt wilka.Patrząc na zaskoczoną i przerażoną minę Jeffa oraz trzech innych osób, poczułam satysfakcję i wyższość, ale te emocje nie były tylko moje. Mieszały się z emocjami Hiobe, a te przerażały mnie, bo wiedziałam do czego dąży.
Byłam więźniem we własnym ciele, nie mogąc wydobyć choćby słowa, aby ją powstrzymać.Szybkim opanowanym ruchem, stworzyła gruby sznur ognia oplatając obecnych, zanim zdążyli wykonać jakikolwiek ruch. Ściaśniła więzy, a oni upadli na kolana z trudem łapiąc oddech. Ogień, który ich oplatał nie pozwalał im użyć mocy. Byli jak insekty złapane w pułapkę, nie mogąc się wydostać.
- Czym ty jesteś? - wysyczał wściekły Jeff.
- Boginią, której chcieliście - odpowiedziały moje usta, choć to nie były moje słowa. - Ostrzegałam, abyście zaprzestali zemsty - ton głosu był dominujący, groźny.
- To ty nas uwięziłaś za barierą. Pamiętam ten ogień. Znów chcesz nas stłamsić? Wybraliście ludzi zamiast nas, a jesteśmy tacy sami. To my powinniśmy rządzić...
- Zamilcz! - wrzasnęła głośno, po czym skierowała ogień na mur, który zaczął się kruszyć pod wpływem niewyobrażalnie wysokiej temperatury. Wszyscy walczący stanęli w osłupieniu, patrzac na boginię stojącą w płomieniach - Nie jesteście godni posiadać moc! - skierowała słowa do wszystkich - Niesiecie tylko śmierć i zniszczenie! Uwięzienie miało was ochronić, niezaufaliście swoim bogom! Nie stoicie na równi z nami! Nie macie prawa rządzić! - była pełna furii. - Odbierając moc wszystkim, zakończę tą odwieczną wojnę! Już zbyt dużo krwi rozlaliście.
- Ochronić? - zakpił Jeff - pożuciliście nas na stulecia! Sądzisz, że ty jesteś godna...
Nie zdążył dokończyć, bo moja dłoń powędrowała do jego serca. Przełożona do klatki piersiowej zrobiła to samo co wampirzycy, odebrała mu moc.
- Saro, nie możesz odebrać wszystkim mocy - wtrącił się z naganą Valorian, podchodząc do mnie - Zostali obdarowani tak jak my w jakimś celu.
- Tak, lecz jak widzisz było to błędem - odparła spokojnie, robiąc krok ku niemu- Bogowie również zawiedli.
Przyłożyła dłoń do jego serca, chcąc odebrać mu moc.
Nieee!- krzyknęłam przerażona, lecz nikt nie mógł usłyszeć tego.
Bóg mimo zaskoczenia, szybko chwycił moje dłonie i uwalniając energię, odepchnął na kilka metrów. Moje ciało upadło na ziemię, ale szybko się podniosło bez żadnych obrażeń.- Hiobe? Przestań, to nie jest rozwiązanie! - krzyknął.
- Chcesz ze mną walczyć Valorianie? - zakpiła- Zapomniałeś co kiedyś powiedziałam? "Wszystko powstało z ognia". - dodała groźnie.
W tym momencie, jakby zgromadzeni zrozumieli co ich czeka, ale zamiast uciekać wspólnie zaczęli mnie atakować. W mojej obronie stanął biały wilk, Jacob oraz Valorian, krzycząc, że tylko wszystko pogorszą.
Hiobe stworzyła wokół siebie mur ognia, którego nikt nie mógł przebić. Ukryła się, by w skupieniu uwolnić całą swoją moc, aby jednym ruchem odebrać magię wszystkim.Widząc to wszystko, czując emocje Hiobe, w pewien sposób rozumiałam jej zamiary. Nie mogła patrzeć w jaki sposób wykorzystywany jest dar, który dostali. Sama przez wieki toczyła wewnątrz siebie wojnę, aby nie pozwolić energii ognia uwolnić się i zniszczyć wszystko co stanęłoby na drodze.
Jednakże uważałam, że to co robi jest złe. Nadal była szansa na pokój z ludźmi, a ci którzy byli po złej stronie... wystarczyło pokonać ich przywódców i pokazać, że bogowie są po ich stronie. Nie opuszczą już ich...
Dotarło też do mnie, co w tej chwili musiało się dziać za barierą ognia. Mój ojciec, przyjaciel i mate... sami przeciwko dziesiątkom.
Krzyczałam w myślach, próbując odzyskać kontrolę, ale jakie miałam szansę z tak silną energią?Miałam zamknięte oczy, ale szybko je otworzyłam czując na ramionach czyjeś dłonie. Tylko jedna osoba mogła przejść przez ogień, ale mimo wszystko byłam zaskoczona, że również przez ogień stworzony, przez Hiobe.
- Eveline, otrząśnij się! - krzyknął zdruzgotany David.
Był w ludzkiej postaci, cały w licznych ranach ociekających krwią, ledwo utrzymywał się na nogach. Wspomnienie snu uderzyło we mnie jak kubeł zimnej wody, paraliżując ze strachu.
- Nie jesteś Hiobe, ani Sara- mówił łagodnie, łamiącym się głosem- Jesteś moją Eveline. Otrząśnij się i przejmij kontrolę, potrafisz to zrobić. Wróć do mnie, błagam!
Serce zaczęło mi pękać z bólu, tak bardzo chciałam go przytulić.- Nic ci to nie da wilkołaku- odparła - Nic już nie powstrzyma uwalniającej się energii ognia.
Chłopak przybrał zacięty wyraz twarzy, po czym przytulił mnie i pocałował zachłannie, lecz gest nie został odwzajemniony.
- Eveline, więź mate nie połączyłaby mnie, z tak beznadziejną dziewczyną, więc walcz idiotko! - powiedział niewypuszczając mnie z objęć.
- Urocze, ale bezcelowe - powiedziała, przykładając dłoń do jego klatki piersiowej.
Nie! Ma zbyt dużo obrażeń, to go zabije! - krzyczałam zrozpaczona.
Ból duszy, który czułam, powoli zaczął uwalniać mnie z więzów. Dłoń zatrzymała się, a oczy zaszły mgłą.
~ Jesteś gotowa, Eveline? - usłyszałam w myślach cichy, łagodny szept. - Zrozumiałaś jakie brzemię musisz nosić? Stałam zawsze w ukryciu, bo nie chciałam władać wszystkimi istotami, ale to był błąd. Oddaje ci władzę, Eveline. Wszyscy muszą znać potęgę bogów i być im posłuszni. Stwórz nowy, lepszy świat...- każde kolejne słowo, stawało się coraz cichsze, aż zapadła całkowita cisza.
Hiobe odeszła, oddając mi kontrolę nad ciałem i energią ognia. Czułam w klatce piersiowej mocny ucisk, który utrudniał mi oddychanie, ale stopniowo ustępował.
- David- szepnęłam - dziękuję- wtuliłam się w niego, oddając upragniony pocałunek.
Euforia zalała mnie całą i znów zatraciłam się, zapominając o wszystkim innym.
- Eveline- wysapał David, odrywając się by złapać oddech. - Będziemy mieli na to mnóstwo czasu- powiedział zawadiacko, dotykając mojego policzka - Masz teraz ważniejsze rzeczy do zrobienia.
- Tak, racja- speszyłam się zawstydzona. - Chyba wiem jak to zakończyć. Dasz radę zamienić się w wilka i zabrać mnie na swoim grzbiecie?
- Dla ciebie wszystko - odparł z wyrazem szczęścia i ulgi, odrazu przemieniając się w wilka.
![](https://img.wattpad.com/cover/159833307-288-k842522.jpg)
CZYTASZ
Naznaczona Ogniem
Fantasy"Istoty magiczne wróciły do świata ludzi i ukrywając się, szykują zemstę za uwięzienie ich na kilka wieków..." Podczas dziwnej, groźnej burzy, spokojne życie małej dziewczynki zostaje okrutnie zburzone. Jest jedyną córką boga, którego nigdy nie spo...