Rozdział 16

7.9K 427 46
                                    

Jacob był sierotą od dnia, gdy magiczni zostali uwięzieni. Tak, był jednym z nich. Władający żywiołem powietrza. Gdy mur pękł miał osiem lat, przygarneli go inni magiczni lecz akurat ci, którzy najbardziej chcieli zemsty na ludziach. Próbowali wpoić to i jemu, ale on miał inną naturę. Nie potrafił nienawidzić, ranić i zabijać, chyba że w obronie. Uciekł dwa lata temu i przypadkiem spotkał Hectiana. Do tej pory nie wiedział kim jest, znając tylko jego fałszywe imię i moc. Ale dzięki niemu mieszka w mieście i ma zwyczajne, spokojne życie, choć musi się pilnować, aby nie używać mocy.

- Wiem, że wiele ci zawdzięczam, ale nie mogę z wami iść - odezwał się Jacob, gdy Hectian wyjaśnił nam obojgu kim jesteśmy. Choć pominął pewien szczegół, ten o Hiobe.

- Myślisz, że po tym co dziś zrobiłeś, nieznajdą cię? - spytał spokojnie Hectian. - Poza tym, potrzebuje kogoś, kto będzie pilnował Eveline. Już zdążyłeś zauważyć, że same z nią problemy.

- I nią, chcesz mnie przekonać? - zakpił. - Nieważne czyją jest córką. Nie będę się dla niej narażał, a śmierć miałbym gwarantowaną.

- Wiecie, że ja was słyszę? - odezwałam się obrażona. - Poza tym, uratowanie Clarie to moja powinność. Teraz już kontroluje moc, więc dam sobie sama radę.

Z tego co mówił Hectian, Jackob był zawsze rozważny i bardzo dobrze władał mocą. Z jednej strony potrzebowałam go, ale z drugiej strony miał rację. Nikt przy mnie nie jest bezpieczny.

- Nie rozumiesz? - odezwał się Hectian do Jackoba, przybierając kamienny wyraz twarzy, a mnie całkowicie ignorując. - Wkrótce to miasto również zrówna się z ziemią. Jeśli teraz nic nie zrobimy, to później nie będziemy wstanie ich zatrzymać, a Rząd już szykuje wojska. Wojna jest nieunikniona, ale nie wszyscy muszą ginąć.

- Więc jaki masz plan? - spytał opierając się o drzwi, z założonymi rękoma.

Czy ja stałam się dla nich niewidzialna? - naburmuszyłam się, ale nadal uważnie słuchałam.

- Cóż, to bardzo prosty plan...

W oczach Hectiana widziałam wesołe iskierki. Po minie Jacob'a nawet ja zrozumiałam, że chłopak poddał się prośbie Boga, choć niechętnie.

****

Ta noc okazała się wyjątkowo dziwna, a atmosfera mocno dołująca. Nie dlatego, że we trójkę mieliśmy zostać w tej kawalerce do rana - choć to ani trochę nieułatwiało sytuacji w jakiej byliśmy. Plus, z góry gwarantowana nieprzespana noc.
Głównym powodem, przez który wszyscy siedzieliśmy z posępnymi minami, a Jacob trzymał tak długo zaciśnięte w pięść dłonie aż zaczęły mu sinieć, były wiadomości w telewizji.

"... zniszczyli najpierw miasto... - głos reporterki łamał się, a oczy zaszkliły od łez. Nie była wstanie utrzymać w ryzach emocji. - Dwie godziny temu, zrównane z ziemią zostały dwie małe wioski... Świadkowie mowią, że takiej rzezi świat nigdy nie widział... Nie ma nawet ciał, które rodziny mogłyby pochować... Magiczni rozpętali piekło, którego nie mają zamiaru przerwać, chyba że poddamy się, my i ich bogowie... Prezydent każe zachować spokój i pozostać w domach... Za godzinę oficjalnie ogłosi początek wojny... - kobieta przetarła delikatnie oczy i zaczęła czytać z powagą i nadzieją kartkę, którą przed chwilą jej wręczono. - Do bogów magicznych, Hectiana i Valoriana, a także do pół bogini imieniem Sara. Jeśli choć trochę zależy wam na życiu niewinnych ludzi, prosimy... Błagamy o spotkanie z Dowódcą Sztabu Generalnego w głównej placówce wojskowej we wschodniej części kraju. Nie jest to tylko prośba rządu lecz nas wszystkich. Nie chcemy umierać nie chcemy być zniewoleni i na prawdę nie chcemy walczyć. Wciąż mamy nadzieję, że jest szansa na pokój... "

Naznaczona Ogniem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz