Rozdział 3

13.5K 692 48
                                    

Każdego wieczoru, gdy leżałam już w łóżku, zamykałam oczy i przywoływałam w myślach dzień, gdy ostatni raz widziałam mamę.
Wtedy też, pierwszy raz poznałam ojca. To było dziwne, bo go nie widziałam, a jedynie słyszałam jego słowa w swojej głowie, ale czułam, że to jest prawdziwe.

" ... mur pęka. Wszyscy magiczni zostaną uwolnieni i będą szukać zemsty, na mnie i zwykłych ludziach za uwięzienie ich... Jesteś jedynym potomkiem boga, naznaczona mocą potężniejszą od innych. Możesz być ratunkiem lub zagładą. Jeśli się o tobie dowiedzą...
Uciekaj córeczko, ukryj się i nie mów nikomu kim jesteś, nie używaj mocy. Nie mogę narazie być przy tobie, ale kiedyś wrócę i wszystko ci wyjaśnię. Proszę, zaufaj mi... "

Tej nocy, po raz pierwszy śniłam o wydarzeniach z tamtego dnia.

Pomimo ciemności i ulewy deszczu spowodowanych potężną, dziwną burzą, widziałam ją bardzo wyraźnie. Moją mamę, która do ostatniej chwili mnie chroniła. Miałyśmy tylko siebie, a oni chcieli nas rozdzielić.
Leżałyśmy poobijane na mokrej ziemi, nie mając szans na dalszą ucieczkę.
Miałam tylko pięć lat i po raz pierwszy, targały mną najgorsze możliwe emocje. Strach, smutek, rozpacz... wściekłość.
Moje serce wybijało szybki, nierówny rytm, a wewnątrz siebie poczułam ogień. Płomień rozchodzący się po całym moim ciele był ciepły, kojący. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa i siły. Nie rozumiałam co się ze mną działo, ale czułam, że jest nierozłączną częścią mnie. Mojego ciała i duszy.
Ze strachem i nienawiścią, patrzyłam na mężczyznę i ogromnego wilka, którzy biegli w naszym kierunku. Przyłożyłam dłoń do ziemi i uwolniłam swój ogień, tworząc z niego mur.

- Jak ona to zrobiła?
Usłyszałam zaskoczony i wściekły głos mężczyzny.

Chciałam tylko ochronić siebie i mamę. Chciałam ich powstrzymać, nie spodziewałam się takiego efektu. Płomieni niegasnących w deszczu i przez które nikt nie mógł przejść.
Moc, którą czułam, po chwili zniknęła. Nawet nie wiedziałam kiedy z moich oczu popłyneły łzy. Zaczęłam słabnąć i tracić przytomność, słysząc jedynie cichy głos mamy " wybacz..."

- Słonko, to tylko zły sen - szeptała mi do ucha babcia.

Poczułam zimne powietrze na twarzy i wilgotną trawę, na której siedziałam z podciągniętymi pod brodę nogami. Babcia klęczał za mną, tuląc się do moich pleców i oplatając z przodu dłońmi.

- Chciałabym, aby to był tylko zły sen - odparłam drżącym głosem i płacząc jeszcze mocniej.

- Wołałaś mamę - mówiła cicho. - Ale nie moją córkę, prawda?

Skinęłam twierdząco głową, nie będąc w stanie nic odpowiedzieć.
Babcia pomogła mi wstać i zaprowadziła do domu. Nie wiem kiedy i dlaczego wyszłam na zewnątrz. Nigdy dotąd nie lunatykowałam, ale może to dlatego, że dusiłam w sobie te emocje i próbowałam nie myśleć co stało się z mamą. Nie odnaleziono jej, a ja chyba chciałam wierzyć, że żyje i kiedyś wróci po mnie. Dziś zrozumiałam, że jedyną rodzinę jaką mam, to ta, która mnie znalazła i adoptowała. Nie mogłam ich też stracić.

Usiadłyśmy na kanapie w salonie, z kubkami gorącej czekolady i przez dłuższą chwilę poprostu milczałyśmy, aż w końcu uspokoiłam swoje emocje i przestałam płakać.
O nic nie pytała. Czekała cierpliwie, aż sama będę chciała o tym opowiedzieć. Jednak, ja tylko szepnęłam "przepraszam" .
Widziałam w jej oczach troskę i smutek, ale rozumiała, że to dla mnie zbyt trudne.
Była czwarta nad ranem i obie wiedziałyśmy, że już nie zaśniemy.

Nie wiedzieli kim byłam i co wydarzyło się tamtego dnia. Sama też niewiele z tego rozumiałam, ale nie mogłam nikomu tego opowiedzieć.

Cassandra i Thomas, którzy później mnie adoptowali, znaleźli mnie wtedy na poboczu drogi nieprzytomną, brudną, z licznymi siniakami. Kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, gdzie zostaliśmy zaatakowane. Ktoś musiał mnie przenieść, ale kto i dlaczego w takie miejsce?
Gdy Tom wziął mnie na ręce, obudziłam się spanikowana, przerażona krzyczałam wołając mamę.
Ani im, ani policji nic nie powiedziałam, tylko wskazałam miejsce, gdzie ostatni raz ją widziałam.
Nie znaleźli jej, nikogo tam nie było. Pozostał jedynie wypalony krąg na polu.

******

Przez kilka kolejnych dni nic mi się nie śniło, nawet te koszmary, przez które budziłam się wcześnie rano. Za to w ciągu dnia, nawiedzały mnie.
Wciąż czułam strach, nie wiedząc kiedy i gdzie pojawi się wampirzyca. Nadal nie wiedziałam co powinnam zrobić, aby nikomu nie stała się krzywda.
Wielokrotnie chciałam powiedzieć o wszystkim dziadkowi i babci, ale za bardzo się bałam, że to tylko wszystko pogorszy i nie sprawi, że będą bezpieczni.

Ja też nie chciałam umrzeć, ani być częścią zemsty magicznych. Choć nie wiedziałam w jaki sposób byłabym dla nich użyteczna.
"... możesz być ratunkiem lub zagładą."
Przypomniałam sobie słowa taty, których nadal nierozumiałam.

Wierzyłam i ufałam osobie, której nie znałam. Czasem zastanawiałam się czy słusznie. Przecież zostawił nas bez wyjaśnienia, choć nie powinnam się dziwić. Nie mógł przecież powiedzieć, że włada magią, a tym bardziej, że jest nieśmiertelnym bogiem. Nawet jeśli się nie pojawił tamtego dnia, gdy mur pękł, to wiedziałam, że zawsze o nas myślał i chronił.

Wielokrotnie błagałam w myślach, aby w końcu po mnie wrócił. Aby mi wszystko wyjaśnił.
Miałam cudowną rodzinę zastępczą, ale potrzebowałam mojego prawdziwego ojca.

*****

Długo siedziałam nad brzegiem rzeki, gdzie nikt nie mógł mnie zobaczyć i ćwiczyłam swoją moc, choć wiedziałam, że to ryzykowne.
Ci, którzy władają żywiołem, muszą mieć do niego dostęp, ale nie ja. Czuje ogień, który jest we mnie, i w każdej chwili mogę go użyć.
Jednakże, przez te wszystkie lata nie robiłam tego.
Miałam moc, ale nie mogłam przecież jej używać. Nie chciałam, bałam się. Bardzo często patrzyłam na swoje dłonie i wyobrażałam sobie, jak pojawia się na nich ogień. To było silniejsze ode mnie. Czułam jakbym się dusiła w środku, przez ogień który żąda uwolnienia. Gdy tylko na dłoni pojawiał się malutki płomyk, szybko zamykałam ją, aby zniknął, a po moich policzkach spływały gorzkie łzy.
Teraz natomiast, gdy chcę go uwolnić, poczuć jego siłę, to nie mogę.
Płomień pojawia się na mojej dłoni, ale po chwili sam znika.

Proszę! Nie chcę stracić po raz kolejny mojej rodziny - myślałam zrozpaczona, powielając próby.

Gdy zbliżał się wieczór, miałam już iść i ostatni raz użyłam mocy, tracąc powoli nadzieję.
Patrzyłam oniemiała, gdy na mojej dłoni płomień zmienia się w cienkiego węża, który zaczyna się rozciągać, oplatając moją dłoń, a później całe ciało. Nie wiedziałam jak mi się to udało, ale czułam jego siłę, potęgę, oraz kojące ciepło, dające mi bezpieczeństwo i pewność siebie.

W tej samej chwili usłyszałam w oddali wycie wilka i czując jak moje serce zaczyna wybijać nierówny, szybki rytm. Od razu skierowałam wzrok w stronę lasu, zapominając o płomieniu.
Wielki biały wilk stał między drzewami patrząc prosto na mnie. Po chwili zrobił krok do przodu, ale od razu zatrzymał się, przechylając głowę w bok jakby czegoś nasłuchiwał. Trwało to zaledwie kilka sekund, po czym ostatni raz spojrzał na mnie i szybko zniknął z powrotem w ciemnym lesie.
  Dopiero po chwili zorientowałam się, że sucha trawa wokół mnie, pali się.
Nie bałem się, ogień nie robił mi krzywdy, ale musiałam go ugasić zanim ktoś to zobaczy.
Próbowałam go wchłonąć, jednak rozprzestrzeniał się zbyt szybko, a ja byłam zbyt osłabiona.
Nadal stojąc po środku płomieni, dostrzegłam dziewczyne jadącą na koniu. Spanikowana wskoczyłam do rzeki, zanim ona zobaczyłaby mnie. Od razu by się zorientowała, że jestem magiczną.
Gdy była już blisko, zaczęłam krzyczeć, prosząc o pomoc. Na początku widziałam tylko jej blond włosy, ale gdy zwierzę przeskoczyło na drugą stronę wąskiej rzeki, rozpoznałam dziewczynę.

- Clarie? - spytałam zaskoczona, wychodząc z wody, z jej pomocą.

- Miło, że mnie pamiętasz - uśmiechnęła się i wyjęła telefon.

Zanim zadzwoniła po straż, ubłagałam ją, aby nie mówiła nic o mnie. Zdziwiła się, ale zgodziła, pod warunkiem, że jej to wyjaśnię.

Muszę coś wymyśleć i to szybko.

Pomogła mi wejść na konia, po czym sama bez problemu usiadła przede mną. Ruszyłyśmy galopem w stronę lasu, aby uniknąć spotkania ze strażą.
Jednakże, obie nie przewidziałyśmy tego, że już nie wrócimy do naszych domów...

Naznaczona Ogniem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz