Rozdział 5: (2/2)

116 14 2
                                    

Jak skończyłem mówić, Liv śmiała się tak bardzo, że aż leciały jej łzy z oczu. Przynajmniej udało mi się ją rozśmieszyć i w sumie, to jestem z siebie dumny, że to ja jestem źródłem jej radości.

- Zapamiętam na przyszłość. - powiedziała, jak już się uspokoiła.

- A teraz lepiej połóżmy się spać, bo jest dość późno.

Wziąłem tackę z pustym talerzem z jej kolan i położyłem na szafce nocnej. Nalałem do czystej szklanki soku i podałem Liv, na co podziękowała mi skinieniem głowy i napiła się go. Kiedy wypiła sok, odłożyła szklankę i spuściła wzrok, bawiąc się krawędzią materiału koszulki.

- To... mamy oboje tutaj spać?

Trochę na to liczyłem, ale jeśli ona tego nie chce, to muszę to uszanować. Choć może być ciężko skoro mój wilk, od kiedy ją znaleźliśmy, nie chce jej opuszczać na krok.

- Jeśli nie chcesz, mogę się położyć na ziemi, albo pójdę do pokoju gościnnego.

- Nie musisz, ja tylko...

- Tak?

- Po prostu nie chcę spać sama. Boję się, że koszmary wrócą.

Podszedłem do niej i przytuliłem, czując w środku radość, że nie wygania mnie do spania na ziemi lub w innym pomieszczeniu.

- Ja cię obronię, nie musisz się bać skarbie. Przy mnie jesteś bezpieczna.

Wstałem i okrążyłem łóżko, podchodząc do szafki nocnej po mojej stronie, podłączyłem telefon do ładowania, a Liv za ten czas ułożyła się wygodnie na łóżku i czekała na mnie. Położyłem się koło niej i przykrywając nas kołdrą, ułożyłem się wygodnie, po czym przyciągnąłem ją do siebie. Obejmując Liv w talii, zasnąłem niemal natychmiastowo otoczony jej słodkim, delikatnym zapachem.

~ Nad ranem ~

Wstałem dość wcześnie, pomimo że położyłem się spać dosyć późno w nocy. Za niedługo będę musiał stawić się w biurze alfy, jako przyszły beta jestem zobowiązany pomagać w prowadzeniu stada. Może nie mam takiej samej siły jak nasz alfa i luna, ale wciąż jestem drugi w randze, co daje mi i tak nawet sporo władzy.

~ Hej Tyler, śpisz? - w mojej głowie odezwał się głos alfy.

~ Nie, a coś się stało?

~ Chciałem tylko powiedzieć, że dzisiaj masz wolne i nie musisz pracować.

~ Serio?

~ Tak, daje ci dzień wolnego, abyś mógł pobyć ze swoją przeznaczoną.

~ Dziękuję, ale wiesz, co musiałbyś zrobić?

~ Tak, tak spokojnie. Postaram się odciągnąć Elizabeth od was, żeby nie zamęczyła was pytaniami.

~ Jeszcze raz wielkie dzięki Bryan, jesteś najlepszy.

~ Nagrasz mi to na telefonie i wyślesz?

~ Ha ha, a w ogóle to po co ci by to było?

~ Miałbym świetny dźwięk do wiadomości w telefonie.

~ Mówisz, że potrzebujesz kogoś mówiącego, że jesteś najlepszy, aby czuć się lepiej?

~ Nie potrzebuję, aby ktoś mi o tym ciągle przypominał, jeśli o to pytasz, ja to po prostu wiem.

~ Ha ha ha ha!

~ Okej ja lecę, bo Elizabeth chyba coś kombinuje.

~ Dobra na razie.

Spojrzałem w dół na śpiącego anioła, wtulonego w moją klatkę piersiową. Widząc, że jeszcze śpi, to sam skorzystałem z okazji i dołączyłem do niej. Kiedy obudziłem się po raz drugi, nie poczułem przy sobie ciała Liv. Sięgnąłem ręką tam, gdzie leżała poprzednio, aby uświadomić sobie, że naprawdę nie ma jej w łóżku. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pokoju, jednak nie zauważyłem ani śladu świadczącego o jej obecności. Szybko wstałem i użyłem mojego super słuchu, aby upewnić się, czy może jednak gdzieś tu jest, a ja bym poszedł jej szukać na marne. Nie było jej ani w garderobie, ani w łazience. Ruszyłem więc za jej zapachem, który prowadził schodami na dół, następnie do kuchni. Wchodząc tam, ujrzałem roześmianą Liv, siedzącą przy stole z Elizabeth. Ta, a Bryan mówił, że odciągnie ją od nas, akurat.

Śpiąca wilczyca ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz