Spojrzałam w dół na swoje dłonie i ogarnęło mnie takie dziwne uczucie smutku. Cieszę się szczęściem mojej wilczycy, ale ja bym wolała być w stanie przytulić Tylera w prawdziwym świecie, a nie tylko w mojej głowie.
Zamykam oczy i aby nie pozwolić łzom zbierających się tam, biorę głęboki wdech, następnie powoli wydycham powietrze. Czuję na policzku mokry język Evelyn i śmiejąc się, otwieram oczy i wycieram twarz, patrząc na nią z rozbawieniem.
- No co?
- Musiałaś mnie lizać po twarzy?
- Tak. Byłaś smutna i musiałam coś zrobić.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
Siedziałyśmy tak w ciszy jeszcze przez pewien czas, dopóki nagle nie zachciało mi się pobiegać. Nie wiem czemu, ale rozpierała mnie energia.
- Nadchodzi Tyler i Kyle. - powiedziała Evelyn, patrząc się w kierunku, skąd poprzednio przyszedł Tyler.
- Czekaj, kto to Kyle?
- Tyler nie powiedział ci?
- Nie wiem, chyba nie zdążył.
- Tak ma na imię jego wilk.
- Serio? Jak to nadchodzą? Myślałam, że możemy porozumiewać się z nimi tylko we śnie.
- Już jest noc, Tyler teraz idzie spać.
- Minął już cały dzień?
Spojrzałam się na słońce, które wydaje się prawie nie ruszać.
- Tutaj czas płynie inaczej.
- Aha... Dziwnie się trochę czuję z tym.
- Mam pomysł.
- Jaki?
- Zaraz tu będą, więc co ty na to, żeby trochę pouciekać od nich?
- Tylko po co?
- Bo są przygnębieni i trzeba jakoś poprawić im humor.
- Dobra, zgadzam się.
- To ty biegnij, a ja się schowam.
- Jasne, ale kiedy mam zacząć biec?
- Teraz!
Celowo biegłam wolniej, aby Evelyn mogła nadążyć za mną. Widziałam, jak się próbuje ukrywać to, że nie ma siły, ale i tak stara się dla naszego przeznaczonego. Jest naprawdę kochana, nie wiem, jak mogłam zostać nią obdarowana. Oddaliłyśmy się od miejsca, gdzie siedziałyśmy i kiedy wbiegliśmy na łąkę położoną znacznie niżej, usłyszałam wołanie Tylera.
- Chodź, schowajmy się w tej wysokiej trawie.
Cieszyło mnie jak radosna była Evelyn, ale ja również zaczynałam się świetnie bawić.
- To lepiej się pośpieszmy.
- Najpierw ustalmy hasło, na które się rozdzielamy.
- Jasne, tylko to musi być coś, co zbiłoby ich z tropu. No wiesz, coś niemającego zbytnio sensu.
- A co powiesz na ,,maślanka''?
- Ha ha ha! O mój boże skąd ci to do głowy przyszło?
- Nie wiem, samo jakoś.
Musiałyśmy zatrzymać się na chwilę, bo ze śmiechu nie mogłam dalej biec. Dopiero po jakimś czasie byłam w stanie opanować mój śmiech i ruszyłyśmy dalej, ponieważ Tyler i Kyle poszli naszymi śladami i byli już niedaleko. Szybko schowałyśmy się w wysokiej trawie i poruszałyśmy się powoli i ostrożnie z dźwiękiem wiatru szumiącym w trawie i koronach drzew.
- Wyczuwasz ich? - spytałam się mojej wilczycy.
- Jak na razie nic nie czuję, ale może dlatego, że wiatr wieje z naprzeciwka.
- Zatem oni są w stanie nas wyczuć, a my ich nie.
- Dokładnie.
- W sumie, to i tak zamierzałam dać się Tylerowi złapać.
- Taki był zamiar. Może trochę biegania pozwoli im zapomnieć o tym, co ich smuci.
- Jesteś kochana, że tak się troszczysz, wiesz?
- Cała ja.
- Okej, teraz ciszej. Chyba coś słyszałam.
- Mhm, tam po prawej.
- Biegniemy na trzy.
- Raz...
- ... Dwa...
- ... Trzy!
W tym momencie obaj nasi faceci wyszli zza trawy po naszej prawej, a my ruszyliśmy biegiem. Przez jakiś czas biegłyśmy razem, ale zaczynali nas doganiać, więc pora na hasło.
- Maślanka!
To na chwilę zatrzymało ich i dało nam parę sekund na ucieczkę. Trudniej byłoby im nas znaleźć, gdybym tylko tak nie chichotała.

CZYTASZ
Śpiąca wilczyca ✏️
WerewolfTyler odnajduje swoją przeznaczoną, kiedy się nawet tego nie spodziewa. Nie wiedział jednak że należy ona do wrogiej watahy i że jej alfą jest znany ze swojej okrutności tyran, a ją samą chce dopaść potężna wiedźma. Czy Tylerowi uda się uratować Liv...