Rozdział 8: (2/2)

101 11 0
                                    

Spojrzałam w dół na swoje dłonie i ogarnęło mnie takie dziwne uczucie smutku. Cieszę się szczęściem mojej wilczycy, ale ja bym wolała być w stanie przytulić Tylera w prawdziwym świecie, a nie tylko w mojej głowie. 

Zamykam oczy i aby nie pozwolić łzom zbierających się tam, biorę głęboki wdech, następnie powoli wydycham powietrze. Czuję na policzku mokry język Evelyn i śmiejąc się, otwieram oczy i wycieram twarz, patrząc na nią z rozbawieniem.  

- No co?

- Musiałaś mnie lizać po twarzy?

- Tak. Byłaś smutna i musiałam coś zrobić.

- Dziękuję.

- Nie ma za co.

Siedziałyśmy tak w ciszy jeszcze przez pewien czas, dopóki nagle nie zachciało mi się pobiegać. Nie wiem czemu, ale rozpierała mnie energia.

- Nadchodzi Tyler i Kyle. - powiedziała Evelyn, patrząc się w kierunku, skąd poprzednio przyszedł Tyler.

- Czekaj, kto to Kyle?

- Tyler nie powiedział ci?

- Nie wiem, chyba nie zdążył.

- Tak ma na imię jego wilk.

- Serio? Jak to nadchodzą? Myślałam, że możemy porozumiewać się z nimi tylko we śnie.

- Już jest noc, Tyler teraz idzie spać.

- Minął już cały dzień?

Spojrzałam się na słońce, które wydaje się prawie nie ruszać.

- Tutaj czas płynie inaczej.

- Aha... Dziwnie się trochę czuję z tym.

- Mam pomysł.

- Jaki?

- Zaraz tu będą, więc co ty na to, żeby trochę pouciekać od nich?

- Tylko po co?

- Bo są przygnębieni i trzeba jakoś poprawić im humor.

- Dobra, zgadzam się.

- To ty biegnij, a ja się schowam.

- Jasne, ale kiedy mam zacząć biec?

- Teraz!

Celowo biegłam wolniej, aby Evelyn mogła nadążyć za mną. Widziałam, jak się próbuje ukrywać to, że nie ma siły, ale i tak stara się dla naszego przeznaczonego. Jest naprawdę kochana, nie wiem, jak mogłam zostać nią obdarowana. Oddaliłyśmy się od miejsca, gdzie siedziałyśmy i kiedy wbiegliśmy na łąkę położoną znacznie niżej, usłyszałam wołanie Tylera.

- Chodź, schowajmy się w tej wysokiej trawie.

Cieszyło mnie jak radosna była Evelyn, ale ja również zaczynałam się świetnie bawić.

- To lepiej się pośpieszmy.

- Najpierw ustalmy hasło, na które się rozdzielamy.

- Jasne, tylko to musi być coś, co zbiłoby ich z tropu. No wiesz, coś niemającego zbytnio sensu.

- A co powiesz na ,,maślanka''?

- Ha ha ha! O mój boże skąd ci to do głowy przyszło?

- Nie wiem, samo jakoś.

Musiałyśmy zatrzymać się na chwilę, bo ze śmiechu nie mogłam dalej biec. Dopiero po jakimś czasie byłam w stanie opanować mój śmiech i ruszyłyśmy dalej, ponieważ Tyler i Kyle poszli naszymi śladami i byli już niedaleko. Szybko schowałyśmy się w wysokiej trawie i poruszałyśmy się powoli i ostrożnie z dźwiękiem wiatru szumiącym w trawie i koronach drzew.

- Wyczuwasz ich? - spytałam się mojej wilczycy.

- Jak na razie nic nie czuję, ale może dlatego, że wiatr wieje z naprzeciwka.

- Zatem oni są w stanie nas wyczuć, a my ich nie.

- Dokładnie.

- W sumie, to i tak zamierzałam dać się Tylerowi złapać.

- Taki był zamiar. Może trochę biegania pozwoli im zapomnieć o tym, co ich smuci.

- Jesteś kochana, że tak się troszczysz, wiesz?

- Cała ja.

- Okej, teraz ciszej. Chyba coś słyszałam.

- Mhm, tam po prawej.

- Biegniemy na trzy.

- Raz...

- ... Dwa...

- ... Trzy!

W tym momencie obaj nasi faceci wyszli zza trawy po naszej prawej, a my ruszyliśmy biegiem. Przez jakiś czas biegłyśmy razem, ale zaczynali nas doganiać, więc pora na hasło.

- Maślanka!

To na chwilę zatrzymało ich i dało nam parę sekund na ucieczkę. Trudniej byłoby im nas znaleźć, gdybym tylko tak nie chichotała.

Śpiąca wilczyca ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz