Rozdział 2: (2/3)

129 12 0
                                    

Wracając do historii, po tym, jak rodzice pokonali łowców, zza drzewa wyłoniła się wiedźma, a skąd to wiedziałam? Po jej stereotypowym starym, garbatym wyglądzie i długiej, ciemnej szacie.

 Podniosła dłoń, z której wydobyła się smuga dymu, ten z kolei przekształcił się w jakieś dziwaczne dymowe macki, które pełzły z jej ręki na ziemię, a następnie w naszym kierunku. Otoczyły nogi moich rodziców i wiły się po ich ciałach wyżej, aż dotarły do szyi, gdzie zacisnęły się, skutecznie odcinając im dopływ powietrza. 

Starałam się ruszyć, ale nie mogłam tak samo, jak mama z tatą, cokolwiek zrobiła ta wiedźma, za każdym razem jak starałam się poruszyć, unieruchamiało mnie jeszcze bardziej. Nagle poczułam, jak coś we mnie rośnie, kumuluje i wypełnia mnie siłą, wiedziałam, co to jest... moja wilczyca się budzi. 

Kiedy to niezwykłe uczucie sięgnęło zenitu, udało mi się wyrwać z magicznych sideł tego starego grzyba i skoczyłam na nią, w powietrzu zmieniając się w wilka. Wyobraźcie sobie jej minę, kiedy mnie zobaczyła, leżała na ziemi i napierała na mnie rękoma, próbując mnie z siebie zrzucić, a ja w tym samym czasie próbowałam sięgnąć zębami jej gardła i wyrwać je, następnie patrzeć jak umiera. Najwidoczniej nie mogła się skupić na dwóch rzeczach naraz, ponieważ uwolniła moich rodziców, którzy upadli na ziemię i głęboko oddychali. 

Kiedy krzyknęli do mnie, wiedźma spojrzała siew ich stronę, a ja wykorzystałam ten moment i wgryzłam się jej w szyję, miażdżąc jej tchawicę i jednym szybkim ruchem głowy pozbawiłam ją części gardła. Wyplułam to paskudztwo na bok i zeszłam z niej, mama podbiegła do mnie i coś mówiła, ale ja jej nie słyszałam. Cała moja uwaga była skupiona na krwawiącej postaci leżącej przede mną na ziemi. Słuchałam, jak łapczywie próbowała wziąć oddech, nie odrywając wzroku ode mnie. I kiedy miała wydać ostatnie tchnienie, powiedziała szeptem coś, co przypominało charczenie niż słowa, następnie jej głowa opadła za ziemię, a oczy zaszły mgłą, powoli się zamykając. 

Poczułam piekielny ból, jakby ktoś wlał do mojego organizmu wrzącą lawę, albo bez przerwy dźgał rozgrzanymi do czerwoności metalowymi prętami. Padłam na ziemię, wyjąc z bólu, a po chwili moje wycie zmieniło się w krzyki przepełnione cierpieniem. Miałam wrażenie, że jakaś część mnie jest wyrywana siłą i nie mogłam z tym nic zrobić. Leżałam na ziemi i wiłam się z bólu, mama uklękła i wzięła moją głowę na kolana i kładąc dłonie na moim czole, zamknęła oczy i zaczęła coś szeptać w nieznanym mi języku. Ból powoli ustawał, aż w końcu zanikł całkowicie. Powiedziała mi, że rzuciła zaklęcie, dzięki któremu nie stracę swojej wilczycy, co było zamiarem wiedźmy. 

Był w tym jednak pewien haczyk, ponieważ odzyskam ją, kiedy znajdę swoją bratnią duszę. I tak oto mam, ale zarazem nie mam swojego drugiego ja. Tak biegnąc, nie zauważyłam wystającego z ziemi korzenia i zahaczając o niego nogą, padłam jak długa. Na szczęście zamortyzowałam upadek rękoma i nie zaryłam twarzą w ziemię, za to obdarłam sobie kolano, nawet nie zwracałam uwagi na moje brudne i dziurawe spodnie, one już takie były od dawna, tylko trochę mniej umazane w błocie. 

Wstałam, otrzepałam się z liści oraz niewielkich gałęzi i ruszyłam dalej, lekko kuśtykając. Przeszłam kawałek, trzymając się za kolano, które zaczynało boleć coraz bardziej, że musiałam zatrzymać się, bo powoli brakowało mi sił. Nieustanny bieg przez las w środku nocy wycieńczył mnie dosyć mocno, jednak skoro udało mi się tak daleko zajść, to na pewno nie dam się zatrzymać jakiemuś głupiemu zmęczeniu, najwyżej odpocznę, jak już będę wystarczająco daleko. W oddali usłyszałam, jak coś biegnie przez las, dźwięk stawał się coraz bardziej słyszalny, co mogło oznaczać, że pewnie znów udało mu się mnie znaleźć. 

Nie obchodziło mnie to zbytnio, znów mu ucieknę, ale tym razem wezmę ze sobą jakieś wygodne buty, dzięki czemu będzie mi łatwiej biec. Czekałam na uderzenie ze strony alfy, ale ono nie nadeszło, dźwięk również ustał. Zdziwiona odwróciłam się i zamarłam w bezruchu. Ku mojemu zaskoczeniu nie był to mój alfa, tylko duży ciemno-szary, prawie czarny wilk, oczy miał jasnozielone i wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem i uczuciem, którego nie potrafiłam opisać. W momencie, gdy nasze oczy nawiązały kontakt wzrokowy, czas zwolnił i jedyne co mnie obchodziło w tym momencie, to ten mężczyzna w wilczej formie.

~ Witaj piękna - rozległ się głos w mojej głowie.

Śpiąca wilczyca ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz