Tyler Blake
- Fuj, nie mów mi, że ty to zjesz?
Spojrzałem na Liv, nie wiedząc, co złego jest w kanapce z dżemem, serem i szynką.
- No chyba raczej, że tak.
- I ci to smakuje?
- Czasami bardziej, a czasami mniej. To zależy od mojego humoru.
- Coś jak u kobiety w ciąży?
- Co?! Nie!
- Spokojnie tak tylko się pytam.
Zjadłem moją; według Liv "dziwną" kanapkę i nalałem sobie soku do jednej z dwóch szklanek. Mimo mojej reakcji podoba mi się to, że jednak mimo tego, że ledwie mnie zna, to już rozmawia ze mną komfortowo. Uśmiechnąłem się lekko, patrząc na moją bratnią duszę. Przy okazji zdając sobie sprawę, że pierwszy raz od bardzo dawna mój uśmiech jest szczery i niewymuszony.
- O czym myślisz? - powiedziała nagle Liv.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy skończyła jeść i obserwowała mnie.
- A skąd ta pewność, że o czymś myślę?
- Bo masz taki nieobecny wyraz twarzy.
- Jesteś dobrą obserwatorką.
- Jakoś trzeba się nauczyć sobie radzić w życiu co nie?
- Musiałaś wcześniej uważać na innych ludzi?
- To powiesz mi, o czym myślałeś?
Moje pytanie przeszło koło uszu, ale skoro nie chce o tym rozmawiać, to nie będę naciskał. Kiedyś powie mi wszystko, najpierw musi mi tylko bardziej zaufać.
- Że od dawna nie zdarzyło mi się uśmiechać.
- Czemu?
- Po prostu taki jestem.
- Oj no weź, powiedz mi czemu, nikt nie przestaje się uśmiechać od tak bez powodu.
- A mogę jednak o tym teraz nie mówić?
Poczułem, jak nagle serce zaczyna mi bić szybciej, wiedziałem, że moje dłonie zaczęły drżeć, nawet nie musząc na nie patrzeć. Nie wydaje mi się, że jeszcze jestem gotowy jej o tym powiedzieć. Nie chcę, żeby zmieniła o mnie zdanie lub myślała, że nie jestem dość męski i silny, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. Może i jestem silny fizycznie, w końcu jestem najlepszym wojownikiem w naszej watasze. Jednak zaczyna mi brakować siły woli, by nie poddawać się w szukaniu brata, a skoro znalazłem swoją bratnią duszę, to pojawiają się nowe problemy. Co, jeśli Liv uzna, że jestem zbyt złamany, słaby i nie zechce ze mną być? Jeszcze nie spytałem się jej czy mnie akceptuje jako jej partnera. A aby nim być, to ona musi się do tego najpierw zgodzić.
~ Hej, może porozmawiałbyś lepiej o tym z naszą przeznaczoną, a nie mi tu lamentujesz w myślach.
~ Oj już cicho Kyle.
~ No ale spójrz na nią, patrzy się na ciebie i nie wie, o co chodzi.
Spojrzałem na Liv i faktycznie jej wzrok był utkwiony na mojej twarzy. Widząc, że przestałem tak rozmyślać i patrzę się na nią, od razu zapytała:
- Rozmawiałeś ze swoim wilkiem prawda?
~ A może jednak wie? Skucha. - dodał mój wilk.
- Tak, rozmawiałem z nim. Skąd to wiesz?
- Ja... tak tylko domyśliłam się, skoro nie odzywałeś się już chwilę i w ogóle.
W tej pauzie było wyraźnie coś... Czego mi nie mówi, tylko nie mam pomysłu, co to mogłoby być. Na razie udam, że tego nie zauważyłem, ale i tak dowiem się w końcu, o co chodzi.
- Łał przed tobą nie da się nic ukryć.
Szkoda, że jesteś tak dobra w ukrywaniu rzeczy, jak w obserwowaniu otoczenia.
- Powiedz mi, jak to jest móc rozmawiać ze swoim wilkiem.
- Szczerze to trochę dziwne, to jakby w tobie siedziała druga osoba. I trzeba uważać, gdzie się z nim rozmawia ani żeby nie mówić na głos tylko w myślach, bo wtedy ludzie patrzą się na ciebie jak na czubka.
- A tobie się to przytrafiło? - spytała, próbując ukryć uśmiech, pojawiający się na jej ustach.
- Ta, raz jak zajechałem do kawiarni, to zapomniałem się na chwilę i powiedzmy, że facet pracujący za kasą był dosyć zdziwiony, dlaczego kłócę się z moim ciastkiem. Kiedy wychodziłem, to spytał się, czy wszystko u mnie w porządku i co takiego powiedziało mi to biedne ciastko, że tak zawzięcie prowadziłem z nim dyskusję.
CZYTASZ
Śpiąca wilczyca ✏️
مستذئبTyler odnajduje swoją przeznaczoną, kiedy się nawet tego nie spodziewa. Nie wiedział jednak że należy ona do wrogiej watahy i że jej alfą jest znany ze swojej okrutności tyran, a ją samą chce dopaść potężna wiedźma. Czy Tylerowi uda się uratować Liv...