Rozdział 8: Maślanka (1/2)

132 16 4
                                    

Liv Reynolds

Znowu nie udało mi się powiedzieć, że go kocham. A tak swoją drogą to zastanawiam się, jak udało mi się z nim porozmawiać. Nie wiedziałam, że przeznaczeni potrafią komunikować się ze sobą we śnie.

- Co sądzisz Evelyn? - zapytałam mojej wilczycy, drapiąc ją za uszkami.

- Odpowiedziałabym ci, ale jest mi zbyt dobrze w tej chwili.

- Zawsze mogę przestać cię drapać.

- Nie.

- Więc odpowiesz mi na pytanie?

- No dobrze, ale możesz je powtórzyć?

- Czy normalnie bratnie dusze rozmawiają ze sobą we śnie?

- Nie, tylko wy możecie. Nie zapominaj, że masz w sobie również krew wiedźmy.

- Czyli to dzięki moim mocom mogę z nim się widywać, podczas gdy nie jestem w stanie tego zrobić w świecie realnym.

- Dokładnie tak.

- Łał.

- A i oprócz tego, kiedy śpisz, ja też mogę z tobą porozmawiać.

- To... jak dużo czasu potrzebujesz, aby być w pełni sił?

- Tak szczerze to sama nie wiem. Chciałabym nacieszyć się tym, że znów jesteśmy razem. Tak długo czekałam, aż w końcu będę mogła z tobą porozmawiać.

Na jej słowa chciało mi się płakać. Zawsze brakowało mi mojej wilczycy, ale nigdy nie pomyślałam, co ona mogłaby czuć. To jak odzyskać z powrotem kogoś, kogo odebrano ci na naprawdę wiele długich lat. 

W końcu nie czuję się wyrzutkiem skoro mam ją znów ze mną. Teraz będę mogła zmienić się w wilka i biegać razem z Tylerem, teraz wreszcie mogę być sobą. 

Przytuliłam się do szyi mojej wilczycy i palcami przeczesywałam jej gęste futro na karku. Jak na samicę, to jest dosyć spora, prawie tak duża, jak samiec alfa. Może... chociaż nie, wątpię, abym była kimś więcej, niż mi się wydaje.

- O czym tak zawzięcie myślisz?

Powiedziała Evelyn, ściągając mnie z powrotem do chwili obecnej.

- Wiesz, mam pytanie.

- Wal śmiało.

- Czemu jesteś taka duża jak na samicę?

- A kim w watasze był twój ojciec?

- Alfą. Tylko co to ma wspólnego ze mną?

- Liv skarbie, my jesteśmy samicą alfa. Tak jak twój tata i jego tata przed nim.

- Czekaj, ale jak to?

- To dosyć rzadkie, nie przeczę. Jednak jakimś cudem udało ci się odziedziczyć siłę alfy.

- Jakoś wcześniej jej nie czu...

Zamknęłam się, bo właśnie uświadomiłam sobie, że to, co chciałam powiedzieć, mogłoby zranić Evelyn. Dla niej to pewnie mogło zabrzmieć, jakbym nawet nie zauważyła, że jej nie było ze mną przez ten cały czas. 

A przecież to nieprawda, ponieważ każdego dnia miałam nadzieję, że kiedyś uda mi się uciec z watahy Boba, będę podróżować i znajdę gdzieś tam swojego przeznaczonego, tym samym odzyskując moją wilczycę i będziemy mogli być wszyscy razem. 

Daleko nie zawędrowałam po mojej ucieczce, ledwie do watahy nieopodal.

- Przepraszam Evelyn, nie chciałam, aby to tak zabrzmiało.

- Spokojnie, wiem, co miałaś na myśli. Zapomniałaś? Przecież jesteśmy połączone ze sobą i wiem, co czujesz. Jednak nie mniej dziękuję, że się tak mną  przejmujesz.

- Teraz mam tylko nadzieję, że w pełni odzyskasz siły i będziemy mogły znaleźć się w objęciach Tylera, ale tym razem w rzeczywistości.

- Ty tam musisz jeszcze poczekać, a ja mogę się widywać z jego wilkiem, kiedy tylko zechcę. Najlepiej jest, kiedy wy śpicie, wtedy on przychodzi do mnie i mogę spać wtulona w bok mojego jedynego.

- Możecie tak robić?

- Cóż na ogół nie, ale jak mówiłam, twoje moce wiele umożliwiają. Zwykle jedynie jak my wilki możemy kontaktować się ze sobą, to rozmawiać telepatycznie.

- Więc przynajmniej ty nasz z tego jakieś korzyści... Nie to, co ja.

Śpiąca wilczyca ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz