Rozdział 7: (2/2)

97 11 0
                                    

~ Biiip! Biiip! Biiip! ~

Przeklęty budzik, a przymknij się, bo mi obudzisz kobietę. 

Wyciszyłem go i spojrzałem na Liv leżącą obok mnie. Była taka śliczna, kiedy spała, jej włosy opadły na jej twarz i przysłoniły oczy, a jej mina nie wyrażała żadnej emocji prócz spokoju. Wziąłem mój telefon z szafki nocnej i spojrzałem na godzinę, była już prawie dziewiąta rano. 

Życie nie może być tak okrutne, nie może najpierw odebrać mi brata, a teraz moją bratnią duszę. Wczorajszy dzień miał być poświęcony na spędzaniu czasu razem, mieliśmy się lepiej poznać, bardziej do siebie zbliżyć... Miałem jej powiedzieć, że też ją kocham. 

Dobrze wiem, co chciała powiedzieć, nawet nie musiałaby mi tego mówić, bo wystarczy, że zawsze będzie u mojego boku. 

Czy tak teraz będą wyglądać nasze spotkania? Tylko i wyłącznie we śnie będę mógł z nią porozmawiać? 

To wszystko jest jakieś chore, zawsze, kiedy mam wrażenie, że będzie lepiej, jest na odwrót, jest znacznie gorzej niż przedtem. Nie poddam się i będę u boku mojej ukochanej, tak samo, jak nie poddałem się w poszukiwaniu mojego brata, tak i teraz też nie zamierzam. Nie tak wychował mnie tata, on nauczył nas, że nigdy nie możemy się poddawać, a zwłaszcza kiedy chodzi o naszych bliskich. 

To jednak nie zmienia faktu, że już zaczynam odczuwać tęsknotę za Liv. Nic nie poszło po mojej myśli, zresztą jak zawsze nic mi się nie udaje. I czemu ja ciągle leżę w łóżku i gapię się na sufit, użalając się nad sobą? Dzisiaj mam pracę do wykonania, szkoda, że wczorajszy dzień wolny się zmarnował. Okej pora ruszyć cztery litery i wziąć prysznic.

Po cichu wstałem z łóżka i przeciągnąłem się, aż usłyszałem charakterystyczny chrzęst kości. Ziewając, wszedłem do łazienki, zamykając drzwi za sobą i zacząłem zdejmować z siebie wczorajsze ubrania. 

Wszedłem pod prysznic i od razu ustawiając na wyższą temperaturę, odkręciłem wodę. Gorąca woda pomogła mi się trochę rozluźnić, ale zdenerwowanie spowodowane strachem o zdrowie Liv mi nie przeszło. Martwię się, że będąc w tym stanie, coś może jej grozić. Skoro znalazłem ją uciekającą w lesie, znaczyło to, że coś ją goniło lub zamierzało. 

Teraz muszę być jeszcze czujniejszy, aby chronić to, co kocham. Kiedy skończyłem się myć, wróciłem do pokoju z ręcznikiem owiniętym w pasie i poszedłem do mojej garderoby się ubrać. Gotowy wyszedłem z pokoju, cicho zamykając drzwi za sobą. Nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić, w sumie to Bryan wspominał coś wczoraj, że jedzie dzisiaj odwiedzić swojego dawnego przyjaciela. 

Ponoć niedawno przeprowadził się nie daleko ze swoją żoną. Z tego, co pamiętam, to chyba ma na imię Leonard, ale pamięć może mnie mylić. Tak czy siak, muszę czymś się dzisiaj zająć, bo nie wytrzymam ciągłego siedzenia w domu. Schodząc na dół, usłyszałem dźwięki z salonu, przechodząc obok, zaglądnąłem czy ktoś tam jest i zobaczyłem Elizabeth siedzącą na kanapie i oglądającą jakiś serial miłosny w telewizji. Pokręciłem głową rozbawiony i już miałem iść dalej, jednak zatrzymał mnie głos aktora z serialu.

,,- To wszystko twoja wina, gdyby nigdy cię nie spotkała, to nic by jej się nie stało.

- A skąd może pan to wiedzieć? Nawet ja nie wiedziałem, że to mogłoby się wydarzyć.

- Ale stało się i dla jej dobra, jako jej ojciec zakazuję ci się do niej zbliżać.''

Dalej nie miałem siły słuchać, wybiegłem z domu na zewnątrz i zmieniłem się w wilka, mając gdzieś to, że właśnie podarłem sobie ubrania. Biegłem przed siebie, słysząc mój ciężki oddech i uderzanie moich łap o ziemię. Jednak nawet głośne bicie serca nie mogło zagłuszyć moich myśli mówiących:

~ To wszytko twoja wina.

Śpiąca wilczyca ✏️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz