Wnętrze Hogwartu jak zwykle zachwycało. Ceglane ściany, mnóstwo ruchomych obrazów i latające wszędzie duchy. Zbroje stały dumnie pod ścianami wzdłuż całego korytarza. Światło z świec rzucało przyjemną poświatę na ściany i sufity. Złota Trójca ruszyła w kierunku drzwi od Wielkiej Sali, ale zatrzymał ich głos.
- Potter.
Harry odwrócił się i ujrzał przed sobą profesora Snape, jak zwykle ubranego w czarną szatę.
- Tak panie profesorze? – spytał Harry. Rok szkolny się nawet nie zaczął a Nietoperz już coś od niego chce.
- Dyrektor prosił bym omówił z tobą jedną sprawę przed ucztą. Chodź do mojego gabinetu
Na zdziwione spojrzenia Rona i Hermiony Harry wzruszył ramionami i ruszył szybko za Severusem, który był już na końcu korytarza. Po 5min znaleźli się przed drzwiami, które Snape pchnął i weszli do gabinetu. Większość pokoju zajmowały półki z różnymi fiolkami, słojami i innymi naczyniami, ale znalazło się miejsce na biurko i krzesło. Pomieszczenie nie posiadało okien, jedynym oświetleniem były świece rozstawione w wolnych miejscach na półkach.
- Potter mam mało czasu, więc przejdę do rzeczy. Dyrektor kazał w wyniku twojej otwartości umysłu na myśli Voldemorta bym nauczył Cię legilmencji. Żądam, że będziesz przykładał się do nauki, bo w innym wypadku wylecisz z tego gabinetu szybciej niż się tu znalazłeś. Zrozumiałe? Jeśli tak to marsz na ucztę.
- Tak panie profesorze – Harry wyszedł z gabinetu i udał się w stronę Wielkiej Sali.
,,Szlag, dodatkowe lekcje z Nietoperzem . Przecież my się tam pozabijamy, w najlepszym wypadku będę miał rozdwojenie nerwowe." – myślał przechodząc obok okien. Moment potem szedł już pomiędzy stołami i usiadł obok Rona przy stole Gryffindoru.
- Harry co chciał od ciebie Snape? – zapytała Hermiona, która siedziała naprzeciwko chłopaków.
Chłopak westchnął cicho – Szkoda gadać, potem wam opowiem – kątem oka zauważył, że osoby siedzące blisko nich, nadstawiły uszu by coś wychwycić.
- Szkoda że spóźniłeś się na Ceremonię Przydziału – mruknęła Hermiona sięgając po kawałek tortu czekoladowego.
- Dyrektor jeszcze nie przemawiał, więc nie ominęło mnie nic co by mnie dotyczyło nawet pośrednio. A jeśli nawet by przemawiał to zawsze jesteś ty, powiedziałabyś mi, gdyby coś było – zaśmiał się cicho w stronę dziewczyny, która odwzajemniła uśmiech.
(Jedynym sposobem wyrażania uczuć u Harry'ego jest dźwięk, więc wyrazów typu ,,uśmiechnął się" nie da rady zrobić, bo jak? Hełm nie ma ruchomej mimiki. Oczywiście istnieje przenośnia, ale wolę oddawać prawdziwość stanu Harry'ego – autor).
Harry nie miał za bardzo nic do roboty, wszyscy wokół niego jedli kolację powitalną. Ron pochłaniał jak to on już 7 kanapkę z wołowiną, natomiast Hermiona jak to ona jadła jak ptaszek. Z braku zajęcia Harry zaczął przyglądać się stołowi nauczycielskiemu. Pośrodku Dumbledore, obok niego Mcgonagall. Dalej reszta nauczycieli w tym Slughorn a na samym końcu Hagrid. Następnie przeniósł swój wzrok na stół Slytherinu a konkretne na Malfoya. Jak zwykle siedział pewny siebie wśród swoich koleżków, ale wprawne oko mogło dostrzec, że bał się. Jak każdy Ślizgon, banda tchórzy. W grupie pewni ale samotnie to szkoda gadać.
Na koniec swój wzrok przeniósł na Ravenclaw, dokładnie na Cho. Rok temu zadurzył się w niej, obecnie nie czuł do niej nic. To była jego słabość, gdyby tamta sprawa nie zajęłaby mu tyle myśli może wszystko inne potoczyłoby się inaczej. Obiecał sobie, że nie zakocha/zadurzy się ponownie, na pewno nie teraz, może kiedyś. Poza tym która go zechce, leciały na jego sławę, nie na osobę. Dumbledor wstał z swojego krzesła i Harry musiał przerwać swoje rozmyślania. Jedzenie zniknęło z stołów a uczniowie ucichli.
- Witam wszystkich w kolejnym roku szkolnym w Hogwarcie jak i pierwszoroczniaków, którzy są z nami po raz pierwszy. Pan Flich kazał przekazać o absolutnym zakazie używania przedmiotów ,,Magiczne dowcipy Wealseyów" – uśmiechnął się lekko do bliźniaków. Harry dopiero teraz ich zobaczył i przypomniał sobie, że wrócili do Hogwartu by odkuć tamten rok z Umbrigde.
- Dalej pragnę miło powitać nowego członka ciała pedagogicznego i mojego starego kolegę, profesor Slughorna, który obejmie stanowisko nauczyciela eliksirów. Natomiast stanowisko nauczyciela OPCM obejmie profesor Snape.
W Wielkiej Sali najpierw zrobiło się kompletnie cicho, ale po chwili, gdy do uczniów dotarł sens słów wszyscy zaczęli rozmawiać, że to pewnie pomyłka, dyrektor nie mianowałby Snape'a nauczycielem OPCM. Najgłośniej zachowali się Ślizgoni zadowoleni z obrotu sprawy i wiwatujący do Severusa. Snape uciszył ich podniesieniem ręki i lekkim uśmiechem w kącikach warg.
- Harry, a to nie Slughorn miał być nauczycielem OPCM? – zapytał go Ron
- Tak sądziłem, ale jak widać dyrektor miał inne zdanie w tej sprawie –odpowiedział. Teraz to będzie zmora, Snape będzie go bardziej gnębił niż na eliksirach. Z ulubionego przedmiotu powstanie lekcja tortur.
- Dobrze to już wszystko z ogłoszeń informacyjnych. A teraz czekają na was łóżka tak wygodne jakie możecie sobie wymarzyć. Abyście byli jutro wypoczęci na pierwsze lekcje powiedzmy sobie dobranoc. No to zmykajcie.
Standardowo powstała wrzawa i fala uczniów zaczęła się wylewać przez drzwi. Hermiona i Ron ruszyli przodem by jako prefekci upilnować pierwszoroczniaków. Harry czekał przy stole aż wszyscy wyjdą by spokojnie udać się do dormitorium. Akurat, gdy wstawał podszedł do niego Hagrid.
-Więc Harry, co to się stało, że się spóźniłeś?
- Snape mnie chwilę zatrzymał, miał mi coś do przekazania od dyrektora.
- Skoro tak to lecę Harry. Chciałem tylko o to spytać. Widzimy się jutro po drugim śniadaniu, pirwsza lekcja z wami. Przyjdźcie szybciej to zobaczycie się z Hardo... znaczy się... z Kłębolotkiem! Do jutra Harry.
Harry natomiast wpatrywał się mając złe przeczucia w plecy Hagrida. Nie chciał mu mówić że cała trójka zrezygnowała z jego przedmiotu.
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
FanfictionWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.