Harry otworzył oczy, ale od razu je zamknął z powodu silnego światła w pomieszczeniu, w którym się znajdował. Gdy wzrok mu przywyknął spostrzegł że znajduje się w Hogwarcie, a dokładnie w Skrzydle Szpitalnym. Chciał się podnieść, ale ból w klatce piersiowej skutecznie mu to uniemożliwił. Od razu podbiegła do niego pani Pomfrey.
- Dobrze że pan się obudził panie Potter. Jak się pan czuje ? -spytała go pielęgniarka, przy okazji sprawdzając mu temperaturę.
- Dobrze, jedyne co mi doskwiera to ból w klatce piersiowej.
- To standardowa reakcja organizmu na klątwę. Jutro już pana wypuszczę. - ruszyła w stronę swojego gabinetu - A właśnie pańscy przyjaciele przyszli w odwiedziny. - rzekła na odchodnym.
Do sali weszli Ron i Hermiona. Widząc go szybko do niego podeszli po czym Hermiona rzuciła mu się na szyję.
- Ohh Harry, jak dobrze że się już obudziłeś.
- Też się cieszę, ale zaraz mnie udusisz - odrzekł rozbawiony Harry, na co Hermiona puściła go z lekkim rumieńcem - Siema stary. Co ja tu wogóle robię ? nie pamiętam ostatnich dni.
Miona i Ron spojrzeli na siebie z zakłopotaniem.
- No bo widzisz Harry - zaczęła dziewczyna - Byliśmy w Ministerstwie Magii i tam...
- I tam co ? - Harry'emu zaczęło powoli coś świtać - A no tak poszliśmy po Syriusza, co z nim ?
- Harry, on... on nie żyje - szepnęła dziewczyna z łzami w oczach.
- Ale jak to ? - zapytał zszokowany Harry
- Oberwał klątwą od Bellatriks i wpadł za zasłonę - odrzekł Ron - Przykro mi.
W tej chwili Harry dostał jakby bombę informacji, wszystko mu się przypomniało. Przerażona twarz Syriusza i moment gdy jego ciało wpada w zasłonę pod łukiem. Wydał z siebie jęk rozpaczy i nieświadomie przytulił się do Hermiony siedzącej na jego łóżku i rozpłakał mocno.
Nox...
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
Fiksi PenggemarWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.