Kolejne lekcje eliksirów, na których Harry używał podręcznika ,,Księcia Półkrwi" spowodowały że Horacy jeszcze bardziej rozczulał nad jego umiejętnościami, podkreślając że miał tylko jednego tak zdolnego ucznia jak on, którym była Lily Potter. Hermiona patrzyła na to z dystansem i za nic nie chciała przyjąć oferowanej od Harry książki bo trzymała się, jak to ona powiedziała ,,tradycyjnych metod". Ron natomiast nie mógł się doczytać z dopisków a dopytywanie tego na lekcji mogło wzbudzić zainteresowanie profesora.
- Harry...
Harry stał zamyślony przy oknie w pokoju wspólnym Gryffindoru i spoglądał w dal lecz głos Hermiony wyrwał go z rozmyślań i przeniósł wzrok na jej twarz.
- Według mnie powinieneś oddać tą książkę profesorowi Slughornowi. Lub najlepiej schowaj ją tak by nikt jej nie znalazł. Przejrzałam ją, wybacz że nie pytałam. - posłała mu przepraszający uśmiech - Jest tam wiele zaklęć nieznanego pochodzenia, może są niebezpieczne. A co jeśli trafi ona w ręce jakiegoś nieodpowiedzialnego ucznia ?
Harry mimowolnie uśmiechnął się w duchu, cała Hermiona zawsze najważniejsze dla niej było bezpieczeństwo innych osób.
- Masz pełną racje Hermiono - usiadł naprzeciwko niej w fotelu - Myśle że Pokój Życzeń będzie idealnym miejsce na jej ukrycie. Zaniosę ją tam w wolnym czasie.
I na tym skończyła się ich rozmowa na temat niedozwolonych pomocy lekcyjnych i ruszyli na lekcje. Hermiona, która straszyła ich podczas wakacji że 6 klasa to już nie przelewki i trzeba będzie się zabrać na poważnie do nauki miała racje. Szóstoklasiści tonęli pod zawałem prac domowych i teorii, która była im przekazywana na lekcjach. Do tego dochodził Snape ze swoimi lekcjami OPCM na których dalej ćwiczyli zaklęcia niewerbalne oraz Hagrid, który wyraźnie ich unikał.
- Musimy do niego pójść i wszystko wyjaśnić - oświadczyła Hermiona gdy siedzieli w Wielkiej Sali podczas przerwy obiadowej. Miejsce Hagrida przy stole nauczycielskim było puste ostatnimi czasy - To nasz przyjaciel, nie możemy go tak zostawić.
- Dzisiaj mamy sprawdzian quditcha, poza tym Snape zadał nam do uczenia te głupie zaklęcia niewerbalne - odrzekł Ron po czym spojrzał się na Harry'ego - Właśnie jak ty zamierzasz wsiąść na miotłe ? W tej postaci gra będzie co najmniej niemożliwa.
- Powiedzmy że mam pewien pomysł, ale czy wypali zobaczymy. Bardziej martwi mnie liczba chętnych do drużyny - dziwnym trafem w tym roku była masa ludzi pchających się do gry - Wątpie by wszyscy tak naraz pokochali Qudditch.
- Och Harry to nie Qudditch stał się taki popularny tylko twoja osoba - zaśmiała się Hermiona - Teraz po ostatnich wydarzeń stałeś się taki interesujący a nigdy nie byłeś taki tajemniczy i pociągający.
Ron na ostatnią uwagę Miony zakrztusił się kurczakiem i zaczął głośno kaszleć. Miona rzuciła mu ponure spojrzenie i ponownie zwróciła się do Harry'ego
- Twoja nowa postać jeszcze bardziej dołożyła żaru do fascynacji tobą - tu ściszyła głos do szeptu tak że chłopcy musieli się nachylić by ją usłyszeć - Poza tym udało ci się dokonać niemożliwego, wskrzesić człowieka.
Kiedy parę minut potem wyszli z zamku szli przez błonia w stronę boiska, minęli po drodze bliźniaczki Patil które szeptały o czymś z Lavander Brown. Nie byłoby nic dziwnego w tym gdyby Lavander na widok Rona odwróciła się do niego i posłała mu uśmiech. Ron wytrzeszczył oczy ze zdumienia ale po chwili się opamiętał, odwzajemnił uśmiech i z tym uśmiechem ruszył dalej. Harry spojrzał odruchowo na Hermione, która wyraźnie nadąsana ruszyła na trybuny nie życząc Ronowi powodzenia w eliminacjach, zbroja cicho westchnęła po czym ruszyła do szatni. Po wyjściu na boisko można było dostrzec wielką grupę uczniów stłoczonych na środku boiska, bardzo podekscytowanych i głośnych. Lecz wystarczył widok górującej nad nimi zbroi i ucichli.
- Dobrze, witam was na eliminacjach do drużyny Gryffindoru - zaczął Harry - Co roku jest ta sama akcja, więc osoby spoza domu Godryka proszę o opuszczenie boiska i udanie się na trybuny.
Odczekał chwile kiedy to rozchichotane grupy, głównie dziewczyn opuszczały boisko.
- Szukającego mamy, ścigającą oraz pałkarzy też - wskazał bliźniaków oraz Katie, którzy stali obok niego - Podzielcie się na dwa rzędy, ścigających i obrońców.
Powstał ruch, kiedy uczniowie posłusznie ustawiali się w danych grupach. U obrońców swoim wzrostem górował Ron, lecz był tam także chłopak poznany na spotkaniu Klubu Ślimaka w pociągu. Chwila jak on się nazywał ? McLaggen ? Chyba tak, Harry sądził że samym swoim rozmiarem mógł zasłonić wszystkie trzy obręcze. Sprawdzian zaczął się od 10 osobowych grup które miały zrobić parę okrążeń wokół boiska, czy wogóle utrzymają się na miotle. Pierwsza grupa pierwszoroczniaki żaden nie wleciał w powietrze, druga to samo jeden pierwszak prawie walnął w słupek bramkowy, trzecia krukoni, którzy zostali wyrzuceni z boiska.
- Jeśli jest jeszcze ktoś spoza domu Godryka to niech opuści boisko natychmiast! - zagrzmiał Harry przekrzykując harmider.
Po chwili z tłumu wybiegło parę rozchichotanych Puchonów, którzy udali się na trybuny. Czwarta grupa składała się z samych dziewczyn, które rozchichotane stały w grupie. Harry kazał im się udać na trybuny, one wcale się nie obraziły i poszły dokuczać kibicom. Zbroja wzleciała w powietrze lewitując tak aby mieć dobry widok na wszystkich uczestników eliminacji i trybuny. Powoli tracił nerwy ale wystarczył jedno spojrzenie na brązowowłosą przyjaciółkę siedzącą na trybunach aby się uspokajał. Trzy godziny później, gdy stracono jedną Kometę i parę zębów, a zbroja była na skraju miotnięcia zaklęciem w namolnych i zawiedzionych uczniów, kiedy już nawet widok dziewczyny nie pomagał wytypowano dwóch ścigających Jima Watsona, niskiego chłopaka który perfekcyjnie unikał tłuczków oraz Alexa Stanleya, chłopaka o mocnym chwycie. Boisko trochę się opróżniło z uczniów i pozostali chętni na stanowisko obrońcy. Specjalnie zostawił to na koniec by kandydaci mniej się stresowali lecz wyszło całkowicie odwrotnie. Trybuny zapełniły się odrzuconymi uczniami jak i tymi którzy przyszli oglądać eliminacje, można było słyszeć gwizdy i krzyki gdy kandydat podlatywał do pętli co wcale nie pomagało w bronieniu. Żaden z pierwszych pięciu kandydatów nie zdołał obronić więcej niż trzy strzały z pięciu. Cormac McLaggen obronił 4 lecz przy piątym skręcił w przeciwną stronę niż leciał kafel, na trybunach rozległy się śmiechy. Harry wyczuł lekkie drganie magii w powietrzu i skierował swój wzrok na kibiców. Ciężko było wykryć sprawce bo trybuny były zapełnione masą ludzi, ale znał ten minimalnie wyczuwalny znak magii. Każdy czarodziej przy rzucaniu zaklęcia ma swój własny, gdy już dłuższy czas z nim spędzasz jego rozpoznanie to nie problem. Wiedział dokładnie kto przed chwilą się ,,zabawił' ale zostawił to dla siebie. Nadeszła kolej Rona, który o dziwo obronił pięć strzałów. Harry szukał wzrokiem McLaggena by powiadomić go o tym że nie dostał się do drużyny ale zobaczył jak ten zawiedziony opuszcza szybko boisko.
- Roooon byłeś wspaniały!
Krzyczała to Hermiona, która biegła do nich z trybun. Nie była już nadąsana jak wcześniej, przeciwnie szczerze uśmiechnięta gratulowała chłopakowi sukcesu. Ron był w siódmym niebie szczerząc się do niej i drużyny. Harry nie chcąc im przerywać radości podziękował drużynie za udział w eliminacjach, ustalił termin treningów i udał się z bliźniakami znanym już chrzęstem do zamku. Rzucił ostatni raz spojrzenie na parę ,,przyjaciół" i pomyślał: ,,Nie zawiedź jej Ron, nie spraw by płakała, spraw aby była szczęśliwa. Ona jest taka uczuciowa i delikatna. Przejrzyj na oczy co ona w tobie widzi" po czym udał się do zamku.
Nox...
![](https://img.wattpad.com/cover/143853356-288-k862161.jpg)
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
FanfictionWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.