VI SZOK I POWRÓT

652 27 3
                                    

Harry pov.

Podniosłem głowę. Zorientowałem się, że siedzę pod ścianą w bibliotece na Grimlaud Place 12. Przed mną klęczał Syriusz. Z oczu wypływały mu łzy.

- Niebywałe, Harry to ty?

- No ja – zdziwiłem się ton głosu miałem taki cięższy jakbym mówił przez jakiś filtr w masce. Wstałem i spojrzałem w lustro na przeciwległej ścianie. Zamiast siebie normalnego ujrzałem czarną zbroję, która użyłem w transmutacji.

- Wow, czyli się udało, żyjesz Syriuszu.

- Nie wiem ja to zrobiłeś, ale jestem ci bardzo wdzięczny. Tylko dlaczego to zrobiłeś?

- Brakowało mi ciebie, nie miałem ochoty życia, byłeś moją ostatnią rodziną.

Po tych słowach Syriusz zamknął żelaznym uścisku swych ramion. Trochę komicznie to wyglądało, bo byłem od niego o dwie głowy wyższy.

- Czyli zbroja na coś się zdała?

- Jak widać tak, w sumie nawet spoko to nowe ciało. Tylko dusza w nim jest.

- To dobrze. Jak rozumiem reszta na dole w kuchni. Chodźmy więc, będzie awantura jak wtedy co zalaliśmy pokój wspólny z twoim ojcem – powiedział Syriusz z szelmowskim uśmiechem. Cały on, tego mi brakowało.

Narracja trzecioosobowa.

Po zejściu na dół do korytarza, dwójka mężczyzn udała się w stronę kuchni z której dobiegały głosy rozmów. Pierwszy wszedł Syriusz, którego nikt nie zauważył z powodu zażartej dyskusji.

- Śmierciożercy ostatnio są bardziej aktywni. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni to już trzeci atak na wioskę mugoli – raportował Moddy. - Brakuje nam ludzi do patroli i akcji. Część zakonu z pierwszej wojny zginęła, a nowych chętnych jest mało.

- To może przyjmiecie starego psa do waszej przygody?

Wszyscy obecni w kuchni obrócili się w stronę dźwięku i rozwarli szeroko oczy ze zdumienia.

- Co stoicie jak słupy soli? Nigdy nie widzieliście umarlaka, który powstał?

- Eeeee – pierwszy odezwał się Ron – Syriusz?

- A no ja, Wiem dziwnie to wygląda, ale zaraz wszystko wyjaśnię. Możesz już wejść – krzyknął w stronę korytarza.

Po wejściu zbroi do kuchni aura zdumienia nasiliła się. Natomiast Lupin po prostu podszedł do Łapy i zgarnął go w mocny uścisk jakby bał się że to sen i Syriusz zniknie mu zaraz z oczu jak duch.

- No Syriuszu – odezwał się Dumbledore, który pierwszy odzyskał głos. W jego oczach tańczyły ogniki – Może przedstawisz nam swojego towarzysza.

- Wszyscy go znają przecież więc po co. Harry? – Syriusz zwrócił się w stronę kolosa górującego w kuchni.

- To ja panie  profesorze, Harry...

Na to wyznanie większość przedstawicielek płci pięknej zakryło sobie usta z powodu szoku.

- Tak wiem, jestem w takiej postaci z powodu transmutacji człowieka tzn. Syriusza. Nie mogłem bez niego wytrzymać więc zrobiłem to. Nie obwiniajcie się za to, to była moja decyzja - siadł na pobliskim wolnym krześle - To na czym skończyliście?

Nox...


Harrmione - InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz