Harry pov.
Podniosłem głowę. Zorientowałem się, że siedzę pod ścianą w bibliotece na Grimlaud Place 12. Przed mną klęczał Syriusz. Z oczu wypływały mu łzy.
- Niebywałe, Harry to ty?
- No ja – zdziwiłem się ton głosu miałem taki cięższy jakbym mówił przez jakiś filtr w masce. Wstałem i spojrzałem w lustro na przeciwległej ścianie. Zamiast siebie normalnego ujrzałem czarną zbroję, która użyłem w transmutacji.
- Wow, czyli się udało, żyjesz Syriuszu.
- Nie wiem ja to zrobiłeś, ale jestem ci bardzo wdzięczny. Tylko dlaczego to zrobiłeś?
- Brakowało mi ciebie, nie miałem ochoty życia, byłeś moją ostatnią rodziną.
Po tych słowach Syriusz zamknął żelaznym uścisku swych ramion. Trochę komicznie to wyglądało, bo byłem od niego o dwie głowy wyższy.
- Czyli zbroja na coś się zdała?
- Jak widać tak, w sumie nawet spoko to nowe ciało. Tylko dusza w nim jest.
- To dobrze. Jak rozumiem reszta na dole w kuchni. Chodźmy więc, będzie awantura jak wtedy co zalaliśmy pokój wspólny z twoim ojcem – powiedział Syriusz z szelmowskim uśmiechem. Cały on, tego mi brakowało.
Narracja trzecioosobowa.
Po zejściu na dół do korytarza, dwójka mężczyzn udała się w stronę kuchni z której dobiegały głosy rozmów. Pierwszy wszedł Syriusz, którego nikt nie zauważył z powodu zażartej dyskusji.
- Śmierciożercy ostatnio są bardziej aktywni. W przeciągu ostatnich dwóch tygodni to już trzeci atak na wioskę mugoli – raportował Moddy. - Brakuje nam ludzi do patroli i akcji. Część zakonu z pierwszej wojny zginęła, a nowych chętnych jest mało.
- To może przyjmiecie starego psa do waszej przygody?
Wszyscy obecni w kuchni obrócili się w stronę dźwięku i rozwarli szeroko oczy ze zdumienia.
- Co stoicie jak słupy soli? Nigdy nie widzieliście umarlaka, który powstał?
- Eeeee – pierwszy odezwał się Ron – Syriusz?
- A no ja, Wiem dziwnie to wygląda, ale zaraz wszystko wyjaśnię. Możesz już wejść – krzyknął w stronę korytarza.
Po wejściu zbroi do kuchni aura zdumienia nasiliła się. Natomiast Lupin po prostu podszedł do Łapy i zgarnął go w mocny uścisk jakby bał się że to sen i Syriusz zniknie mu zaraz z oczu jak duch.
- No Syriuszu – odezwał się Dumbledore, który pierwszy odzyskał głos. W jego oczach tańczyły ogniki – Może przedstawisz nam swojego towarzysza.
- Wszyscy go znają przecież więc po co. Harry? – Syriusz zwrócił się w stronę kolosa górującego w kuchni.
- To ja panie profesorze, Harry...
Na to wyznanie większość przedstawicielek płci pięknej zakryło sobie usta z powodu szoku.
- Tak wiem, jestem w takiej postaci z powodu transmutacji człowieka tzn. Syriusza. Nie mogłem bez niego wytrzymać więc zrobiłem to. Nie obwiniajcie się za to, to była moja decyzja - siadł na pobliskim wolnym krześle - To na czym skończyliście?
Nox...
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
FanfictionWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.