- Skup się Potter...
Snape stał nad nim oparty o biurko w swoim gabinecie patrząc na niego markotnie. Pod ścianą czarna zbroja otrząsała się po ostatnim efekcie zaklęcia. Lekcje legilmencji na które uczęszczał Harry były co najmniej nużące, jeśli nie wogóle niepotrzebne według niego.
- Jak ktoś taki jak ty ma pokonać Voldemorta? – rzucił Snape z przekąsem – Sam nie potrafisz obronić siebie a co dopiero innych. Czarny Pan nie będzie miał dla ciebie litości, nie zaprzestanie tortur, gdy go o to poprosisz, musisz umieć się bronić. Jeszcze raz, Legilmenis!
Umysł Wybrańca poczuł ponowny dotyk niewidzialnej siły, który jak sztylet wbijane w ciało wydzierał z niego wspomnienia i je przeglądał. Widział, jak Snape dowiaduje się o jego służalczym życiu u Dursleyów, o jego wewnętrznych przeżyciach z tamtego okresu a nawet o samym procesie wskrzeszenia Syriusza. Gdy ten dotarł do wspomnień powiązanych z pewną dziewczyną przekroczył granicę. Potter wstał i wypchnął Snape z swojego umysłu. Nietoperz miał chwilowy wyraz zdziwienia na twarzy, lecz od razu przyjął maskę obojętności.
- Dobrze Potter, o to chodziło – rzucił okiem na zegar stojący na półce –Jak widzisz, gdy naprawdę chcesz coś ukryć udaje ci się to. Koniec na dzisiaj, kolejna lekcja za tydzień o tej samej porze – wskazał mu ręką drzwi, co równało się z rozkazem opuszczenia pomieszczenia.
Gdy wybraniec opuścił pokój, Snape nie mogąc już ignorować sygnału z jego piekącego ramienia opuścił także pomieszczenie i pobiegł poza mury Hogwartu gdzie teleportował się.
*****
Zbliżała się pora piątkowej kolacji, więc Harry uznał ze nie ma sensu przebywać samemu w wieży Gryffindoru i po opuszczeniu lochów udał się w stronę Wielkiej Sali. Tam dosiadł się do Rona i Hermiony obecnie zajętych konsumpcją dóbr zawartych na stole i zaczął obserwować uczniów spożywających posiłek. Z zadumy wyrwał go głos Dumbeldora, niosący się po pomieszczeniu.
- Za nami pierwszy miesiąc jakże trudnej pracy. Aby wam to wynagrodzić mam dla was miłą niespodziankę – tu uśmiechnął się promiennie w stronę uczniów – Wypad do Hogsmeade dnia jutrzejszego. Wykorzystajcie go dobrze, bo szybko taka druga okazja może się nie powtórzyć.
Dyrektor wrócił na swoje miejsce a wśród uczniów rozgorzały rozmowy, można było usłyszeć aspekty takie jak plany zakupowe, planowane miejsca do odwiedzenia oraz kto z kim idzie. Samemu Harry'emu nie bardzo paliło się wyjście, nie chciał widzieć tych wszystkich zdumionych i przestraszonych spojrzeń mieszkańców miasteczka. Przecież nie był czymś innym, tylko dwumetrową czarną zbroją która chrzęściła przy każdym ruchu.
- Musimy zajść do Trzech Mioteł – rozmarzył się Ron – Mam wielką ochotę na kremowe piwo a może nawet coś mocniejszego.
- Ron jesteśmy w szkole, nie możesz być tutaj pod wpływem alkoholu – upomniała go oburzona Hermiona – Ja musiałabym kupić nowe pióra, te stare już mi się prawie skończyły . A ty Harry, masz jakieś plany?
- Prawdę mówiąc nie mam jakoś ochoty iść – widząc, że oboje już otwierają usta, żeby zaprotestować szybko dodał – Ale czego się nie robi dla przyjaciół, idę z wami.
*****
Jak zwykle zanim mogli udać się do wioski to przy drzwiach Filch musiał sprawdzić dokładnie czy każdy ma pozwolenie na opuszczanie zamku. Tym razem ciągnęło to się jeszcze dłużej z powodu dodatkowej trzykrotnej kontroli czujnikiem tajności.
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
FanfictionWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.