IX PODRÓŻ

422 18 5
                                    

Harry dzień przed wyjazdem do Hogwartu schodził na dół po schodach w Norze, by ostatni raz przed wyjazdem obejść dom. W końcu opuści go na 10 miesięcy, a miał do niego wielki sentyment, był jakby jego drugi domem. Gdy był już na parterze usłyszał głos Fleur dobiegający z kuchni. Zaciekawiony wszedł tam i ujrzał Francuzkę opowiadającą z przejęciem, jak zaplanowała ślub z Billem, oraz panią Weasley, która była wyraźnie nie w humorze.

- ... uzgodnili, Bill i ja, że będą trzy druhny, Ginny, Hermiona i Gabriel. One będą razem widać bardzo słodko. Ja myślę o ubraniu ich w bladi zloto... róż jest taki okropny...

Harry był bardzo ciekaw reakcji dziewczyn na wieść o tym, że zostaną druhnami na ślubie, ale wiedział, że będzie awantura, ich stosunki do Fleur był trudny.

- Ach, Harry! – zawołała pani Weasley, przerywając monolog Fleur. – Świetnie, chciałam cię zapoznać ze środkami bezpieczeństwa, jakie zostaną zastosowane jutro w czasie waszej podróży do Hogwartu. Ze względu na twój wygląd, może lepiej żebyś schował się pod peleryną niewidką na czas podróży. Twój wygląd może...

- Pani Weasley, mój wygląd nie powinien być powodem to tego, że trzeba dostosowywać plan do mnie. Udam się tak jak zwykle na peron 9 i ¾. Poprosimy profesora Moddy'ego aby użył na mnie zaklęcia kameleona na mugolskim dworcu. Peleryna niewidka może być na mnie za krótka. W czarodziejskim świecie nie muszę już być ukryty. ,,Prorok Codzienny" i tak napisał artykuł o moim stanie, wszyscy o mnie wiedzą.

- W takim razie lepiej się spakuj Harry, niech kufry będą gotowe dziś wieczorem, żebyśmy jutro nie musieli jak zwykle zbierać się w popłochu.

I rzeczywiście następnego ranka nie było zwykłego przy ich odjeździe rozgardiaszu. Kiedy samochody zajechały przed Norę, wszyscy już czekali na podwórku z swoimi kuframi.

- Au revoir, 'Arry – powiedziała gardłowym głosem Fleur, całując go w bok hełmu.

Ron rzucił się ku niej z nadzieją w oczach, ale Harry zatrzymał go kładąc mu rękę na ramieniu.

- To nie jest dobry pomysł, tylko się zbłaźnisz – rzekł spokojnie Harry.

Ron rzucił mu wściekłe spojrzenie i ruszył do samochodu. Natomiast Hermiona posłała mu wdzięczny uśmiech i także ruszyła do samochodu. Z domu wyszedł Moddy jak zwykle podpierając się na swojej lasce.

- No, Potter rzucę na ciebie zaklęcie kameleona, gotowy?

- Bardziej nie będę.

Moddy stuknął go różdżką w hełm i po chwili Harry przybrał barwy otoczenia.

- Zdejmę z ciebie zaklęcie jak przejdziemy przez barierkę, mugole nie mogą Cię zobaczyć. A teraz do samochodu, bo się spóźnimy.

Po dotarciu na dworzec King's Cross i po przejściu przez barierkę pod czujnym wzrokiem aurorów, Harry znalazł się na zatłoczonym peronie 9 i ¾. Zewsząd było słychać rozmowy dzieci z rodzicami, pohukiwanie sów, miauczenie kotów i kumkanie żab. Po kilku sekundach stanęli obok niego Hermiona i Weasleyowie.Zbroja wywołała swym nagłym pojawieniem zamieszanie wśród innych ludzi na peronie kiedy Moddy zdjął z niego zaklęcie.

- Harry, ja i Ron musimy iść do wagonu prefektów, a potem będziemy patrolować korytarze. Spotkamy się potem.

Po pożegnaniu się z eskortą i państwem Weasley nasza trójka wsiadła do pociągu i rozdzieliła się w poszukiwaniu przedziałów. Harry idąc sam kolejnymi wagonami ściągał na siebie uwagę wszystkich osób jakich spotkał, wszyscy mieli wystraszone twarze i usuwali mu się z drogi. Harry westchnął cicho, przyzwyczajenie się reszty uczniów do jego wyglądu będzie czasochłonne i trudne. W końcu znalazł pusty przedział i usadowił się na siedzeniu. Nie miał ze sobą kufra, bo oddał go wcześniej maszyniście, który chował wszystkie bagaże do osobnego wagonu. Pierwsza godzina podróży minęła spokojnie, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Malfoy z swoimi gorylami. W jego oczach pojawiła się nuta zdziwienia i strachu, lecz po chwili przyjęły swój normalny wyraz.

- Co Potter, twoje stare ciało ci nie wystarczyło? Teraz zamiast bliznowaty będziesz puszka metalu – powiedział z szyderczym uśmiechem – A gdzie są twoi przyjaciele, szlama i rudzielec? Pewnie nie chcą cię znać po tym kim się stałeś.

- Wyczuwam w tobie strach Malfoy, ale ambicja nie pozwala ci odpuścić – rzekł Harry wstając - A teraz masz dwie opcje: albo wyjdziesz stąd z własnej woli, albo ci w tym pomogę. Wybieraj.

Malfoy na widok górującej nad nim zbroji, przestraszył się.

- Idziemy – rzekł do pozostałej dwójki i po chwili ich nie było. Parę minut potem, drzwi znowu się otworzyły i do przedziału wpadli Ron i Hermiona.

- Jak się masz Harry? – zapytała Miona – Sorry, że tak długo nas nie było, ale zebranie prefektów trochę się przeciągnęło. Wydarzyło się coś ciekawego?

- Oprócz standardowej wizyty Malfoy'a jak zawsze to nie. Długo tu nie zabawił...

Dalsza podróż minęła w o wiele lepszej atmosferze niż na początku. Rozegrali parę partii szachów równocześnie zajadając smakołyki kupione od pani z wózkiem. Dwie godziny przed odjazdem do ich przedziału wszedł mały chłopak.

- Harry Potter? – zapytał

- Tak, o co chodzi?

- Profesor Slughorn kazał ci to przekazać – wręczył mu kopertę i wyszedł szybko z przedziału.

Otworzył kopertę i jego oczom ukazało się zaproszenie:

Harry,

Byłbym zachwycony, gdybyś wpadł do mnie na małą przekąskę w przedziale C.

Z wyrazami szacunku,

Profesor Horacy Slughorn

- Slughorn mnie wzywa do siebie, ma jakieś małe przyjęcie czy coś w tym stylu. Nie czekajcie na mnie jak coś.

Rad nierad wyszedł na korytarz i udał się w stronę przedziału C. Idąc korytarzem nie był w stanie uniknąć natarczywych spojrzeń innych uczniów. Po drodze spotkał Cho Chang, która na jego widok wbiegła do przedziału i pogrążyła się w rozmowie z swoją koleżanką Marrietą. Harry z satysfakcją zobaczył jak Marrieta bezskutecznie próbuje zakryć pryszcze, które podarowała jej Hermiona grubą warstwą makijażu. Gdy doszedł do przedziału C spostrzegł, że nie jako jedyny został zaproszony, chociaż sądząc po entuzjastycznym powitaniu Slughorna, to Harry był gościem najbardziej oczekiwanym.

- Harry, mój chłopcze! – Slughorn zerwał się z miejsca na jego widok – Znakomicie, że jesteś, znakomicie!

Zaprosił go gestem ręki, by usiadł naprzeciw niego, tuż obok drzwi. Harry rozejrzał się po przedziale, oprócz niego znajdował się w nim Ślizgon, Krukon i Gryfon. Brakowało tylko Puchona to kompletu. Spotkanie przebiegało w luźniej atmosferze, Slughorn wypytywał każdego o jego rodzinę, kontakty z sławnymi osobami itp. Czego w sumie można było spodziewać się po nauczycielu, u którego w kółku są same ważniejsze osoby. Potem tematy przeszły na elitarny ,,Klub Ślimaka" założony lata temu. W końcu pociąg wyłonił się z mgły i za oknem ukazała się czerwona łuna zachodu słońca.

- Wielki Boże, robi się już ciemno! Nie zauważyłem, kiedy zapalili lampy! Lepiej już idźcie i przebierzcie się. Wpadajcie czasami do mnie. No a teraz zmykajcie.

Nie było sensu wracać do przedziału, pociąg i tak miał za chwilę stawać więc Harry oparł się o okno w korytarzu i rozmyślał. Po chwili wjechali na stację Hogsmeade i powstał standardowy rozgardiasz przy wychodzeniu masy uczniów na peron. Harry szybko wyszedł z pociągu i trafił na Hagrida.

- Harry, cholibka dawno cię nie widziałem. Teraz jesteś tak samo wysoki jak ja – roześmiał się półolbrzym.

- Cześć Hagrid, to prawda. Ja lecę zająć powóz. Zobaczymy się potem.

Po tych słowach skierował się w stronę powozów i wsiadł do jednego czekając na swoich przyjaciół. Po chwili byli razem z nim w powozie.

- I jak było na spotkaniu?

- Ujdzie, Slughorn to typowy zdobywca sławnych osób do swojego klubu.

Gdy prowadzili rozmowę powóz ruszył w kierunku zamku i po wyjechaniu za zakrętu z okien widać było masywny zamek Hogwart.

- No to jesteśmy w domu – powiedziała Hermiona, wpatrując się w budowlę

Chłopaki zgodzili się z nią w duchu i i wkrótce powóz się zatrzymał, by mogli udać się do Wielkiej Sali na Ucztę Powitalną.

Nox...

Harrmione - InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz