Nadszedł grudzień i wokół można było coraz bardziej odczuć klimat świąt. W Wielkiej Sali znalazły się przystrojone ozdobami choinki, z zbroi na korytarzach wydobywały się kolędy a na sufitach korytarzy wykwitły gałęzie jemioły. Nawet zawsze wredny Irytek podał się klimatom zimy obrzucając nieostrożnych uczniów śnieżkami. Kiedyś jemioły były problemem z powodu gromadzących się pod nimi grup płci pięknej, lecz od kiedy Wybraniec zmienił postać liczba ,,wielbicielek'' dziwnym trafem zmalała do zera. Lecz nie obyło się bez negatywnych stron, przyjęcie u Slughorna zbliżało się wielkimi krokami a sam organizator nie pozwoliłby, aby Harry się na nim nie pojawił. Po drugie chłopak znowu znalazł się w sytuacji, gdzie dwójka jego najlepszych przyjaciół rzuca się sobie do gardeł przy najmniejszym kontakcie. Ron, który miał nadal na skórze ślady po dziobach i pazurkach ptaszków Hermiony wypowiadał się o dziewczynie z urazą.
- Kompletnie nie wiem o co jej chodzi – marudził Harry'emu – Ona całowała się z Krumem i jakoś nikt nie robił z tego szopki. To jest wolny kraj a ja nic nikomu nie obiecywałem.
Przyjaciele siedzieli przy stoliku w pokoju wspólnym Gryffindoru odrabiając zadania domowe. Zbroja zachowała milczenie udając, że jest pochłonięta pisaniem pracy na zaklęcia. Gdyby się odezwał z uwagami zaraz zostałby oskarżony o zdradę ze strony Rona więc najchętniej wolał zachować milczenie. Poza tym chciał aby ta sprzeczka jak najszybciej się zakończyła.
- Nigdy nikomu nic nie obiecywałem, szczególnie Hermionie – ciągnął dalej Ron – Precyzując, byłem gotowy pójść z nią na przyjęcie... jako przyjaciele oczywiście... Z nikim ślubu nie brałem, poza tym mogła mi szybciej dać znać, że ma taki pomysł.
Po tych słowach Harry miał ochotę wstać i wygarnąć Ronowi jaki jest ślepy. Uświadomić go, że dziewczyna robi to od paru lat bezskutecznie, przyjęcie zaproszenia Kruma w czwartej klasie też miało ukryty przekaz. Chciał otrzymać wyjaśnienia dlaczego Ron sprawia, że ich przyjaciółka tak cierpi. Lecz nie zrobił tego. By nie powiedzieć za dużo ulotnił się na korytarz, aby jak to powiedział rudzielcowi ,,rozprostować kości''. Gdy już się tam znalazł uderzył pięścią w mur i zaklął cicho. Czuł się bezsilny. Zaklął się w zbroje bez możliwości powrotu a wizja pokonania Voldemorta była nieosiągalna. Do tego jego przyjaciele mieli poważny problem uczuciowy a on został sam, aby ich pogodzić. Jednocześnie od pewnego czasu czuł jakiś niepokój wewnętrzny, którego przyczyny nie mógł określić.
*****
Znalazł Hermione ślęczącą nad pracą w bibliotece. Ostatnio było to jedyne miejsce, gdzie mogli porozmawiać w spokoju nie mając obawy, że ktoś im przeszkodzi. Dziewczyna nadal była w rozsypce, ale towarzystwo Harry'ego, sprawiało, że czuła się coraz lepiej. Nie musieli do siebie nic mówić, sama obecność drugiej osoby im wystarczyła.
- Niech się całuje z kim sobie chce – powiedziała Hermiona, podczas gdy pani Pince układała książki parę półek za nimi – Guzik mnie to obchodzi.
Postawiła kropkę nad ,,i'' tak gwałtownie, że przedziurawiła pergamin. Chłopak nic nie odpowiedział. Na myśl mu przyszło, że jeśli dalej będzie taki małomówny to w końcu zaniemówi. Sięgnął do torby, z której wyciągnął stos książek. Wydobył z niej rysownik otwierając go na losowej stronie.
- Ooo nie wiedziałam, że szkicujesz – powiedziała zdziwiona dziewczyna rzucając spojrzenie na kartki papieru.
- To nic specjalnego – odrzekła zbroja – Lecz dobrze zabija czas i pozwala przenieść myśli na papier. Chcesz zobaczyć?
Hermiona kiwnęła głową i po chwili trzymała w dłoniach zbiór rysunków. Mogła tam znaleźć najróżniejsze szkice zamku Hogwart zaczynając od sal po szklarnie włącznie. Przewróciła kilka kartek, na każdej był inny rysunek a następny był lepszy niż poprzedni.
CZYTASZ
Harrmione - Inaczej
Fiksi PenggemarWkroczyłem gdzieś gdzie nie powinienem. Widziałem ostrzeżenia, ale je zignorowałem. Słyszałem głosy, ale je odpędzałem. Teraz tym się stałem, mieczem i tarczą dla bliskich. A szczególnie dla jednej z bliskich mi osób, chociaż ja sam o tym nie wiem.