Rozdział 3

110 7 0
                                    

*Trzy lata wcześniej*
Moją popołudniową drzemkę przerwał telefon. Spojrzałam się na godzinę i byłam przerażona, że jest już tak późno. Nie chcąc tracić czasu na zbędne tłumaczenia, nie odebrałam połączenia. Szybko przebrałam się w mój sportowy strój i nałożyłam bluzę z kapturem. Wymknęłam się z domu przez okno i szybko pobiegłam pod nasze drzewo. Christopher czekał już tam na mnie na swoim motorze. Pokręcił tylko głową i podał mi kask. Wiedziałam, że przez mnie spóźnimy się na występ. Byłam tylko zdziwiona, iż on nie skomentował tego ani jednym słowem. Gdy dojechaliśmy na miejsce , Chris zostawił swój motor pod opuszczonym domem i szybko udaliśmy się do piwnicy. Mel patrzyła się na nas wzrokiem zabójcy.
-Ile razy będziecie się jeszcze spóźniać?
-To nie moja wina, że ona się tak wolno ubiera.- odparł Chris i mrugnął okiem do Melani.
-Nie słuchaj go, Mel. On ma zbyt bujną wyobraźnię.
-Koniec pogawędek. Zbierajcie te swoje gwiazdorskie tyłki na scenę.-zarządził Nicholas.
Dołączyliśmy do reszty tancerzy, tak aby wyglądało to na część spektaklu. Jak zwykle daliśmy z siebie sto dziesięć procent. Kiedy zeszliśmy ze sceny, Melania podała nam butelki z wodą mineralną i pokazała dwa kciuki do góry. Spojrzeliśmy się na siebie z Christopherem i uśmiechnęliśmy się do siebie pełni satysfakcji. Potem Chris i Nicholas zniknęli gdzieś na kilka minut. Siedziałam sama z Mel i rozmawiałyśmy o planach na następne występy. Moja przyjaciółka zaproponowała mi wspólne zakupy i pomoc w doborze nowych stroi. Z wielką radością zgodziłam się na ten pomysł i umówiłyśmy się na przyszły weekend. Niedługo później chłopacy wrócili. Chris pokazał mi na zegarek i wiedziałam, że pora się zbierać. Zaproponował, abyśmy wrócili do domów na piechotę i troszkę porozmawiali. Nie miałam nic przeciwko temu. Uwielbiałam spędzać z nim czas. Pożegnaliśmy naszych przyjaciół i wyszliśmy.
-Jak zwykle dałaś czadu.
-Ty również dałeś świetny popis.
-Jak tam sprawy się mają?
-Świetnie! Powoli wszystko się układa i prawdopodobnie przeprowadzka zostaje odwołana. Tata obiecał, że odmówi przyjęcia tamtej posady, bo rodzina jest dla niego ważniejsza.
-Cieszę się, nawet nie masz pojęcia jak bardzo!
-Bałeś się utracić swoją towarzyszkę do tańca?
-Daj spokój, gdyby ciebie tu nie było to pokazał bym w końcu wszystkim na co mnie stać. Został bym gwiazdą.- zaśmialiśmy się- A tak poważnie to nie zniósłbym dnia bez ciebie.
-Kto by cię wkurzał, gdybym wyjechała?
-Oj nie martw się, mój brat radzi sobie z tym lepiej niż ty.
-Czyżby?
-No ba! Sama jego obecność sprawia, że mam ochotę go udusić.
-A jak działa na ciebie moja obecność?
-Doprowadzasz mnie do szału. Wystarczy tylko spojrzeć w te twoje przeklęte bursztynowe oczy. Przyjrzeć się tym twoim pięknym, gniewnym i pełnym wargom, które często przygryzasz, gdy się denerwujesz. Jakbym śmiał nie wspomnieć o twoich cudnych włosach, na które non stop narzekasz, ale i tak uważasz je za najpiękniejszą rzecz w sobie. Mam wymieniać dalej?
-Nie musisz.-przygryzłam wargę- Naprawdę aż tyle rzeczy cię we mnie denerwuje?
-Nie zrozumiałaś tego. Jesteś naprawdę kiepska we flirtowaniu.
-To miał być flirt?
-Tak, moja droga! Nie masz pojęcia ile dziewczyn po usłyszeniu takiego tekstu błagałoby mnie o chodzenie.
-Wiesz, że na mnie te twoje sztuczki nie zadziałają?
-Wiem i właśnie to w tobie kocham.
Chris przystał na chwilę i rzucił mi jedno ze swoich spojrzeń oznaczających, że zaraz zrobi coś, czego może później żałować. Później w jego oczach pojawił się nieznany mi blask. Powoli podchodził do mnie coraz bliżej i bliżej, a ja stałam jak zaczarowana. Wpatrywałam się w jego piękne szafirowe oczy. Kiedy podszedł na wyciągnięcie mojej ręki, zatrzymał się i uważnie spoglądał w moje oczy. Jego twarz stopniowo zaczęła zbliżać się do mojej. Wiedziałam, co zamierza zrobić i, gdy tylko oprzytomniałam, odepchnęłam go i zrobiłam kilka kroków w tył.
-Wiesz, że spotykam się z twoim bratem.
-To przestań!
-Nie mogę.
-Dlaczego? Tylko nie mów, że go kochasz, bo oboje wiemy, że tak nie jest.
-Jesteś uparty i niemożliwy!
-Przecież za to właśnie mnie lubisz! Powiedz mi tu i teraz, że nic do mnie nie czujesz, że mnie nie kochasz! Powiedz mi to patrząc mi w oczy, a odpuszczę.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale!
-Nie... Ja nie...Nie ko....-wzięłam głęboki wdech- Ja nie mogę tego powiedzieć!
-Mówiąc to nie okłamałabyś mnie, ale samą siebie. Cieszę się, że jesteś ze sobą szczera.
-Dlaczego mi to robisz, Chris?
-Kiedy w końcu do ciebie dotrze, że dla mnie nie liczą się inne dziewczyny?! Owszem zdarza mi się niewinny flirt, ale tak naprawdę w mojej przyszłości widzę tylko ciebie!
-Chris, dalej pójdę sama. Proszę, idź już !
-Dobra! Pójdę sobie! Daję ci dwa dni na podjęcie decyzji. Albo zostawisz mojego brata i będziesz ze mną, albo znikam z tego miasta i już mnie nie zobaczysz, ponieważ nie zniosę dłużej udawania twojego przyjaciela. To za bardzo mnie boli. Nie zdzierżę widoku ciebie w ramionach innego, zwłaszcza mojego brata.
Po tych słowach rozeszliśmy się. Byłam już blisko mojego domu. Kiedy łzy napłynęły mi do oczu, zaczęłam biec. Nim się obejrzałam byłam już w swoim pokoju. Pół nocy przepłakałam, a potem zasnęłam z wycieńczenia. Śniło mi się, że siedziałam na środku polany i zrywałam kwiaty. Niebo było piękne, a ptaki śpiewały przecudnie. Nagle ten uroczy obraz zmienił się w coś okropnego. Na niebie pojawiły się burzowe chmury, a śliczne słowiki zmieniły się w kruki. Przede mną znikąd pojawili się Thomas i Christopher. Obaj uśmiechnęli się do mnie serdecznie, a potem posmutnieli. Każdy z nich poszedł w inną stronę, a ja nie wiedziałam za kim mam biec. Nim zdążyłam zareagować oboje zniknęli z zasięgu mojego wzroku. Jeden z kruków ustał naprzeciwko mnie i zaczął wydawać dziwny dźwięk. W tamtym momencie zerwałam się z łóżka i prędko wyłączyłam budzik. W mgnieniu oka przebrałam się i poszłam do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka od moich rodziców. Poinformowali mnie, iż wrócą dopiero w nocy do domu. Postanowiłam cały dzień poświęcić na lenistwie. Wzięłam z kuchni całe pudełko płatków śniadaniowych i poszłam do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie, przykryłam się kocykiem i włączyłam mój ulubiony program telewizyjny. Pół dnia minęła jak z bicza strzelił. Późnym popołudniem ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Od niechcenia zwlekłam się z kanapy i poszłam zobaczyć kto to taki. Przez wizjer zobaczyłam Nathana. Wpuściłam go do środka i zaprowadziłam do salonu. Zasugerowałam, aby się rozgościł i udałam się do kuchni zrobić nam herbatę. Nathan siedział w milczeniu i bacznie mnie obserwował. Gdy postawiłam herbatę na stole, chłopka nareszcie postanowił zacząć mówić.
- Miałem zamiar uczcić z tobą fakt, iż dostałem się do mojej wymarzonej szkoły, ale widzę, że u ciebie coś niedobrego się wydarzyło. Jako twój przyjaciel, zamieniam się w słuch.
-Nic się nie stało. Nie rozumiem o co ci chodzi.
-Słonko, może próbować oszukać wszystkich, ale nie mnie. Niech zgadnę pokłóciłaś się z Thomasem? A może twój ojciec jednak przyjął tamtą posadę? Proszę nie mów, że się wyprowadzasz?!
-Nie, nie wybieram się nigdzie.
- A więc chodzi o faceta.
-Powiedz mi ,czemu faceci są jak autobusy? Czekasz i czekasz, i nie ma żadnego, a później przyjeżdżają dwa naraz.
-Dwa naraz? Nie gadaj.... Christopher też się w tobie buja? -zapytał ironicznie Nathan.
-Mówisz to tak, jakby to było wiadome od dawna.
-Zastrzelcie mnie! Albo jesteś ślepa albo po prostu udajesz, że tego nie widzisz.
-Nie rozumiem.
-Helena, mam zawał!
-Proszę, nie wygłupiaj się! To poważna sprawa.
-Mój ty ślepy głuptasku! Chris od dawien dawna do ciebie wzdycha. Nawet ja to zauważyłem, choć wy zawsze twierdzicie, że bujam w chmurach i przez to dowiaduje się o wszystkim ostatni.
-Jak to od dawien dawna?
-Nie zauważyłaś? Zakochał się w tobie spory kawał czasu temu, ale jakiś czas temu dopiero to do niego dotarło. Przecież odrzuca wszystkie dziewczyny, chociaż ma ogromne powodzenie. Mógłby być z każdą, jeżeliby tylko tego chciał, a mimo to dalej jest singlem. Nie zastanowiło cię to?
-Może po prostu nie ma ochoty mieć dziewczyny?
-Nie! Błędnie to tłumaczysz. Zauważyłaś, że każdą wolną chwilę poświęca tobie? Chłopak nie widzi świata poza tobą!
-Nie przesadzaj... Co prawda traktuje mnie dużo lepiej niż inne dziewczyny i poświęca mi sporo czasu, ale to nic nie znaczy. Może po prostu to jego kolejna gra.
-Słońce, ale jesteś uparta. Odziedziczyłaś tą cechę chyba po nim.
-Śmieszy cię to?
- Nie! Możesz myśleć, co tylko sobie zechcesz, ale przemyśl to co ci powiedziałem. Opowiedz mi lepiej, co tak naprawdę dręczy twoje serduszko.
-Chris kazał mi wybierać między nim, a Thomasem. Powiedział, że jeżeli wybiorę Thomasa to on wyjedzie. Powiedział też, że nie będzie mógł znieść widoku mnie z jego bratem.
-Ale w czym widzisz problem, skoro już wybrałaś, prawda? Czy może jednak zasiał w twoim sercu wątpliwości?
-Sama nie wiem, co mam myśleć. Zależy mi na Thomasie, ale nie mogę powiedzieć, że nie czuję nic do Chrisa.
-Do kiedy musisz podjąć decyzję?
-Do jutra...
-Jeszcze masz trochę czasu. Prześpij się z podjęciem tej decyzji. Nie myśl sobie, że jestem po stronie Chrisa, bo tak nie jest. Ja zawsze jestem po twojej stronie.
-Wiesz, że czasami zachowujesz się jak dziewczyna?
-Nie schlebiaj mi, bo się zawstydzę. Dobrze wiesz, że uważam was za lepszą część ludzkości. Przecież my mężczyźnie jesteśmy bezmózgimi troglodytami.
-Umiesz poprawić mi humor. Dziękuje ci, że jesteś tu zawsze, gdy cię potrzebuje.
-Od tego ma się przyjaciół.-przytulił mnie, a potem spojrzał się na zegarek- Dobra, muszę już lecieć. Podejmij tą decyzję sercem i niech będzie słuszna. W razie czego znasz mój numer. Pa!
-Cześć!
Po wyjściu Nathana z mojego domu zapanowała cisza. Włączyłam pierwszy lepszy kanał z piosenkami i wzięłam się za zmywanie naczyń. Potem zrobiłam prowizoryczny obiad i wróciłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i wzięłam do ręki zdjęcie naszej trójki. Przyjrzałam się mu uważnie. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, nie mieliśmy żadnych zmartwień i nikt nawet by wtedy nie pomyślał, że będę musiała wybrać jednego z nich, wiedząc, iż w ten sposób zapewne stracę drugiego. Przytuliłam zdjęcie do siebie i poszłam spać. O siódmej rano zadzwonił mój budzik. Nastał nieszczęsny poniedziałek, dzień, który miał zaważyć na moim młodym życiu. Wiedziałam, że nie uchronnie zbliża się godzina, kiedy będę musiała dać mu odpowiedź. Byłam na niego wściekła. Wściekła, że kazał mi wybierać. Zjadłam śniadanie i przebrałam się w moją szczęśliwą bluzkę z logo mojego ulubionego zespołu, a następnie wyszłam z domu na autobus. Ku mojemu zaskoczeniu przed moim domem stał Nathan. Zaproponował, abyśmy pojechali do szkoły razem. Przez całą drogę w autobusie nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Chłopak jedynie objął mnie ramieniem i delikatnie głaskał mnie po włosach. Wiedział bardzo dobrze, że to mnie uspokaja. Nim się zorientowałam byliśmy już pod szkołą. Wysiedliśmy z autobusu i za nim nasze drogi się rozeszły, Nathan powiedział, że będzie trzymał za mnie kciuki. Szłam prosto do mojej klasy. Po drodze spotkałam Melanie, która poinformowała mnie, iż Nathan jej wszystko opowiedział i bardzo mi współczuje. Obiecała, że nie ważne, co zdecyduje ona będzie mnie wspierać. Nie rozumiałam, dlaczego oni wszyscy zachowywali się, jakby od tej decyzji zależały losy całego świata. Przez wszystkie lekcje nie mogłam się skupić. Cały czas rozmyślałam nad właściwym wyborem. Zastanawiałam się nad plusami i minusami obu braci. Dopiero dzwonek oznaczający koniec zajęć wrócił mnie do świata żywych. Udałam się z Melanią do szatni. Kiedy wyjmowałam buty, z mojej szafki wypadła karteczka. Było na niej napisane ,, Po lekcjach w parku". Wiedziałam kto mi ją podrzucił i co to oznaczało. Melania zaoferowała, że odprowadzi mnie do parku. Pół drogi zastanawiałam się, co mam mu powiedzieć. Gdy doszliśmy do parku i zobaczyłam Thomasa z Christopherem stojących obok fontanny, nogi zrobiły mi się jak z waty i miałam nieodpartą ochotę uciec. Moja przyjaciółka widziała moje zdenerwowanie i położyła mi rękę na ramieniu.
-Pozwól, że ułatwię ci podjęcie decyzji.
-Jak? To niemożliwe.
-Zamknij oczy.
-Po co?
-Zaufaj mi i po prostu je zamknij.-kiedy zamknęłam oczy kontynuowała- A teraz wyobraź sobie, że siedzisz na ławce na swojej altance i jesteś cała pomarszczona. W twoim ogrodzie biega stadko dzieci, które są twoimi wnukami, a twoje dorosłe dzieci stoją nad grillem i prowadzą rozmowę. Na niebie właśnie zachodzi słońce, a wszystkie ptaki dookoła ćwierkają, jak najpiękniej potrafią. Teraz spójrz się na bok i powiedz kto obok ciebie siedzi. Kim jest ten siwy, pomarszczony mężczyzna, z którym spędziłaś całe swoje życie?
-Jesteś niesamowita! To naprawdę bardzo mi pomogło.
-Nie mów mi, kto to jest, tylko idź i powiedz to im. Podziękujesz mi później. Nie zapomnij zadzwonić wieczorem i wszystko mi opowiedzieć.
-Nie zapomnę!
-Połamania nóg!
Zaśmiałam się i pobiegłam do fontanny. Prawie się przewróciłam, a obaj chłopacy rzucili się aby mnie złapać. Przytuliłam ich obu naraz i przywitałam się z nimi. Obaj byli nieco zdezorientowani. Usiedliśmy we trójkę na ławce i zapanowała niezręczna cisza. Gdy tylko pozbierałam swoje myśli, postanowiłam ją przerwać.
-Bardzo was obu lubię i na obu mi zależy. Nie chcę stracić żadnego z was, ponieważ jesteście nierozłączną częścią mojego życia. Jesteśmy jeszcze młodzi i choć to nie czas na poważne decyzji, to ja już jedną z nich podjęłam.
-Proszę, skróć nasze męki i zaspokój naszą ciekawość. Zakończmy to tu i teraz.-niecierpliwił się Christopher.
-Bracie, daj jej skończyć!
-Thomas jesteś wspaniałym chłopakiem. Zawsze imponowałeś mi swoim optymistycznym tokiem myślenia i tym, że we wszystkim potrafisz zobaczyć pozytywną stronę. Zawsze dostrzegałeś dobro w każdym człowieku i niosłeś pomoc, gdy ktoś jej potrzebował. Jesteś lojalny, wrażliwy i potrafisz słuchać. Natomiast ty Christopher jesteś arogancki, zabawny i często nie do wytrzymania. Świetnie tańczysz i czasami widać, że oddajesz w tańcu całą swoją duszę. Flirtujesz na każdym kroku i lubisz chodzić na skróty. Jesteś buntownikiem, który złamał nie jedno serce.
-Dlaczego o nim mówiłaś takie miłe rzeczy, a po mnie jedziesz?
-Nie dałeś mi skończyć. Uwielbiam Thomasa, ale nasz związek był jak związek dwójki przyjaciół. Nie ma między nami chemii. Natomiast między mną, a Chrisem iskrzy. Kocham jego wady. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez któregokolwiek z was, ale to Chrisa widzę siedzącego ze mną na altance, całego pomarszczonego i z siwymi włosami. Przepraszam cię Thomas, przepraszam, że tak późno to zrozumiałam.
-Ważne, że w końcu to do ciebie dotarło.-wtrącił się Chris
-Nie mam ci tego za złe Ann. Chcę twojego szczęścia i uszanuje twoją decyzję. Natomiast ty- spojrzał się złowrogo na swojego brata- Ty miej się na baczności. Spróbuj złamać jej serce, a złamię ci nos i uprzykrzę ci życie.
Delikatnie szturchnął swojego brata w bark i dał mu do zrozumienia, że będzie go miał na oku. Potem podszedł do mnie i mnie przytulił. Pocałował mnie w czoło i odszedł. Gdy tylko zniknął z zasięgu naszego wzroku, Chris rzucił się w moją stronę, podniósł mnie i zakręcił się w kółko.
-Postaw mnie na ziemię, głu...-uciszył mnie pocałunkiem, a następnie złapał mnie za rękę i zaprowadził na parking nieopodal parku. Wręczył mi kask i usiadł na motorze.
-Chcesz dzisiaj poprowadzić?
-Nie, podziękuję. Może innym razem.
-Na pewno będziesz miała jeszcze nie jedną okazję, kochanie.
Chris uśmiechnął się do mnie uwodzicielsko i poklepał na miejsce za nim. Usiadłam na motor i wtuliłam się w niego. Czując, że jestem już gotowa, Christopher ruszył. Przez miasto jechaliśmy spokojnie, a potem rozpędziliśmy się. Było świetnie. W czasie drogi zauważyłam, że zaczęło się ściemniać. Powoli to piękne popołudnie zaczęło zmieniać się w zimowy wieczór. Wieczorem temperatura spadała i robiło się chłodno, niczym zimą. Czasem na drodze dało się zauważyć lód. Po dotarciu do lasu, mój ukochany zaczął się jeszcze bardziej rozpędzać, a ja wreszcie poczułam się wolna. Pod wpływem chwili puściłam go i uniosłam ręce do góry. Nagle z krzaków wyskoczył jeleń. Chris próbował wyhamować, ale niestety wpadliśmy w poślizg. Reszta wydarzyła się tak szybko, że mój mózg nie zarejestrował tamtych zdarzeń. Zrobiło mi się zimno i powoli otworzyłam oczy. Leżałam na brzegu lasu i obok mnie była kałuża krwi. Nie byłam w stanie nic usłyszeć, ponieważ huczało mi w uszach. Czułam tępy ból głowy i przechodziły mnie dreszcze. Zauważyłam, że czyjaś sylwetka biegnie w moim kierunku. To był mój chłopak. Usiadł nade mną i prawdopodobnie coś do mnie krzyczał, ale nie byłam w stanie go zrozumieć. Powoli obraz zaczął mi się zamazywać i straciłam kontakt ze światem.

Wybierz mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz